Ceny ropy naftowej mocno spadają, ale na stacjach paliw w Polsce obniżek nie widać. - To jest moment, kiedy właściciele stacji odrabiają utraconą marżę, której nie było na stacjach w październiku, zwłaszcza na oleju napędowym - mówiła w programie "Biznes dla Ludzi" w TVN24 BiS Urszula Cieślak z BM Reflex. Z kolei zdaniem Dawida Czopka z Funduszu Inwestycyjnego Polaris wpływ na to, co obserwujemy obecnie na rynku, mogły mieć wybory samorządowe. - Na stacjach paliw dzieją się cuda - stwierdził.
Jak wynika z najnowszego raportu BM Reflex, za litr oleju napędowego w kraju w ostatni czwartek płaciliśmy średnio 5,30 zł, czyli najwięcej od lipca 2014 roku.
Tymczasem ceny ropy Brent spadały w piątek do poziomu poniżej 70 dolarów za baryłkę. Dla porównania jeszcze na początku miesiąca cena przekraczała poziom 75 dolarów, a 18 października sięgała 80 dolarów. W środę o poranku ropa Brent kosztowała około 65 dolarów.
Ceny paliw na stacjach
- Ropa wkroczyła w rynek niedźwiedzia, spadła powyżej 20 procent od swojego szczytu, który był mniej więcej miesiąc temu, wtedy kiedy wszyscy wieszczyli, że cena baryłki ropy naftowej będzie powyżej 100 dolarów, dzisiaj jest poniżej 60 dolarów (kurs ropy WTI- red.) - wskazywał Dawid Czopek z Funduszu Inwestycyjnego Polaris.
Dlaczego zatem nie widzimy przecen na stacjach paliw? Ekspert zwracał uwagę, że wpływ na to mogły mieć wybory samorządowe. - W międzyczasie mieliśmy do czynienia z istotnym wydarzeniem politycznym w Polsce. Ci, którzy obwiniają to wydarzenie polityczne za to, że ceny, przede wszystkim oleju napędowego czy benzyny, nie rosły w pierwszych trzech tygodniach października, a dzisiaj odrabiają, mają sporo racji - podkreślił Czopek.
Dopytywany stwierdził, że chodzi o wybory samorządowe, których pierwsza tura miała miejsce 21 października.
"Dzieją się cuda"
Dlatego - zdaniem eksperta - na stacjach "dzieją się cuda".
- Tuż przed wyborami odbyłem podróż po Polsce i wtedy z łatwością można było zatankować olej napędowy poniżej 5 zł, pomimo że ceny ropy naftowej tak naprawdę biły wtedy rekordy. Dzisiaj ropa naftowa jest o 20 procent tańsza, dolar do złotego zmienił się o 3 procent, a na tych stacjach, na których miesiąc temu można było zatankować olej napędowy poniżej 5 złotych, dzisiaj to jest 5,30 - mówił Dawid Czopek z Funduszu Inwestycyjnego Polaris.
Tymczasem zdaniem Urszuli Cieślak "to jest moment, kiedy właściciele stacji odrabiają utraconą marżę". - Po październiku, kiedy ceny nie rosły, a powinny, one zostały na tym samym poziomie - zauważyła.
- W pierwszej kolejności nie były przeniesione podwyżki z rynku hurtowego na rynek detaliczny, natomiast w momencie, kiedy sytuacja zaczęła się odwracać i kiedy rozpoczęły się obniżki na rynku hurtowym, nie widzimy również ich na stacjach - wskazała Cieślak.
Zdaniem przedstawicielki BM Reflex, "to nie jest do końca tak, że nie możemy się doczekać na żadne obniżki cen" w najbliższym czasie.
- Jeśli nie wróci na rynek (cen ropy - red.) gwałtowna seria wzrostów, to w ciągu 2-3 tygodni te ceny powinny sukcesywnie spadać - tłumaczyła.
Opłata emisyjna od stycznia
Opłata - nazywana również podatkiem paliwowym - nałożona na koncerny wyniesie 80 zł od każdego 1 tys. litrów paliwa, który trafi na rynek w naszym kraju. W praktyce oznacza to dodatkowy koszt dla koncernów w wysokości 10 gr na litrze (licząc z VAT).
Zdaniem Urszuli Cieślak za wcześnie jednak, by mówić, czy nowa opłata przełoży się na podwyżki na stacjach.
- Zawsze na początku roku jest ustalana nowa polityka cenowa dla odbiorców hurtowych. Pytanie, czy poziom cen hurtowych będzie utrzymany na podobnych pułapach jak w 2018 roku. Jeżeli polityka ustalania cen hurtowych nie ulegnie zmianie, czyli nie będzie zawierała większej premii, która byłaby w stanie pokryć nową opłatę emisyjną, to wówczas dla klienta będzie szansa, że ceny nie wzrosną - tłumaczyła.
- Jeżeli ceny hurtowe będą wyższe, to niestety zapłacimy więcej - zaznaczyła Cieślak.
Koncerny w komfortowej sytuacji
- Z punktu widzenia tego, co koncerny paliwowe obiecały klientom, myślę, że to dla nich jest dobra sytuacja (spadek cen ropy - red.) - zauważył Dawid Czopek.
- Jeszcze kilka tygodni temu, kiedy marże były ujemne, w żaden sposób tej opłaty paliwowej nie dało się przenieść na klienta końcowego, natomiast dzisiaj, kiedy marże są naprawdę dobre (na benzynie może to być nawet 40-50 groszy w zależności od stacji benzynowej, na oleju napędowym około 20), dużo łatwiej jest nie obniżać cen do końca roku, a potem, jeśli warunki makro utrzymają się na podobnym poziomie, tak naprawdę oddać trochę tej marży w postaci nowej opłaty paliwowej i powiedzieć, że w żaden sposób nie przenieśliśmy tej opłaty na klienta - wyjaśniał gość programu "Biznes dla Ludzi" w TVN24 BiS.
Autor: mb//dap / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock