Dziś mija pięć lat od "czarnego czwartku", czyli dnia, kiedy kurs franka szwajcarskiego wystrzelił, stawiając pod ścianą setki tysięcy Polaków zadłużonych w tej walucie.
15 stycznia 2015 roku, tuż przed godz. 11.00 szwajcarski bank centralny (SNB) podjął decyzję o uwolnieniu kursu franka wobec euro, co doprowadziło do paniki na rynku. Kurs franka wobec innych walut wprost oszalał. Ruch był tak duży, że systemy transakcyjne się zawiesiły i uczestnicy rynku walutowego przez dłuższy czas nie wiedzieli, ile kosztuje szwajcarski pieniądz.
Frank gwałtownie umocnił się wobec euro, a rykoszetem mocno oberwał polski złoty. Przez chwilę kurs franka sięgał nawet 5 zł i ostatecznie ustabilizował się w okolicach 4,20 zł. Był to znaczący skok wobec porannego poziomu ok. 3,50 zł. Dla zapożyczonych w szwajcarskiej walucie oznaczało to gwałtowny wzrost całości zadłużenia i rat kredytowych. Pomoc dla frankowiczów stała się też jednym z najgorętszych tematów politycznych.
W środę rano jeden frank kosztuje 3,92 zł. Rok temu, 15 stycznia 2019 roku było to 3,80 zł, rok wcześniej - 3,53 zł, a dwa lata wcześniej - 4,08 zł.
Wyrok TSUE
Ubiegły rok śmiało można nazwać przełomowym dla blisko 800 tysięcy polskich kredytobiorców mających zobowiązania we frankach.
Na początku października 2019 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał wyrok, w którym uznał, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej, nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Sędziowie uznali też, że prawo UE nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu umów dotyczących kredytów we frankach szwajcarskich - ale wymaga to zgody kredytobiorcy.
Wyrok automatycznie nie wprowadził zmian w umowach kredytowych. Sytuacja każdego z kredytobiorców jest rozpatrywana indywidualnie przez sąd, a decyzja podejmowana w oparciu o dowody dotyczące tylko i wyłącznie tej umowy.
Październikowy wyrok był konsekwencją czterech pytań, które do TSUE w ubiegłym roku skierował Sąd Okręgowy w Warszawie. Pytania miały związek ze sprawą państwa Dziubaków - małżeństwa, które w 2008 roku zawarło umowę kredytu hipotecznego na 40 lat. Bank udzielił kredytobiorcom kredytu wyrażonego w złotych polskich, ale indeksowanego do franka szwajcarskiego.
Na początku stycznia Sąd Okręgowy w Warszawie unieważnił umowę kredytu frankowego państwa Dziubaków. Uznał m.in., że bank nie poinformował konsumentów, jak dalekosiężne mogą być konsekwencje ryzyka walutowego w zawieranej na 40 lat umowie. Stwierdził również, że umowa nie może funkcjonować po usunięciu wadliwych klauzul.
Wcześniej, w grudniu 2019 roku, stanowisko w sprawie wyroku TSUE zajął również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Stwierdził, że bankowi nie przysługuje uprawnienia do żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału oraz odsetek, gdy sąd unieważni umowę o kredyt hipoteczny wyrażony w walucie obcej.
- Nie może być zgody na to, że za swoje działania sprzeczne z prawem banki obciążają konsumentów. Jest to niezgodne z postanowieniami dyrektywy dotyczącej nieuczciwych warunków umownych - podkreślił prezes UOKiK Marek Niechciał.
Fala pozwów
Na fali sprzyjającemu klientom orzeczeniu TSUE oraz rosnącym odsetkiem wygrywanych przez frankowiczów spraw zwiększyła się liczba pozwów, jakie składają frankowi kredytobiorcy w sądach.
"Rzeczpospolita" podała, że w trakcie trzech kwartałów ubiegłego roku do sądów wpłynęło 7,5 tys. nowych spraw frankowych, czyli już więcej niż w całym 2018 r. (przybyło ich wtedy 7,2 tys.). Na dodatek dane kancelarii prawniczych wskazują, że w następnych miesiącach pojawi się kolejna fala pozwów.
Autor: tol / Źródło: tvn24bis.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock