- Ten wyrok to wielki sukces - powiedziała w TVN24 pełnomocniczka frankowiczów w wielu sprawach Beata Strzyżowska, komentując wyrok unieważniający umowę kredytu frankowego. - Wreszcie został odczarowany ten mit banku jako Goliata, którego nie da się pokonać. Tak nie jest - dodała.
Sąd Okręgowy w Warszawie w piątek ogłosił wyrok w procesie dotyczącym kredytu frankowego państwa Dziubaków. Umowę kredytu frankowego uznano za nieważną. Zdaniem sędziego są wątpliwości, czy kredytobiorcy zostali jasno poinformowani przez bank o ryzyku walutowym. W jego opinii państwo Dziubakowie nie zostali poinformowani, że zmiany kursów w długim okresie czasu są tak naprawdę "nieprzewidywalne".
- Ten wyrok oprócz tego, że po pierwsze, że ustala nieważność umowy, a więc jest pod tym względem najbardziej daleko idącym orzeczeniem, to przede wszystkim (...) stanowi wielką wartość dodaną psychologiczną dla wszystkich frankowiczów, daje odwagę, daje powód do tego, żeby samemu zawalczyć w sądzie - podkreśliła Beata Strzyżowska.
- Państwo Dziubak nie bali się i wygrali w sądzie z bankiem. Wreszcie został odczarowany ten mit banku jako Goliata, którego nie da się pokonać. Tak nie jest - dodała.
Ustalenie nieważności umowy
Radca prawny tłumaczyła także, co oznacza ustalenie nieważności umowy. - Ustalenie nieważności umowy powoduje, że znikają wszelkie negatywne konsekwencje, które ta toksyczna umowa wywarła na kredytobiorcy, czyli po pierwsze, nie ma już długu, umowa jest nieważna, więc nie ma zobowiązania - wyjaśniała.
- Po drugie, kredytobiorca nadal jest właścicielem nieruchomości, która już jest wolna od obciążeń. Hipoteka może ulec usunięciu poprzez właśnie taki wyrok ustalający. Kredytobiorca zostaje wreszcie usunięty z BIK-u (Biuro Informacji Kredytowej - red.), kredytobiorca odzyskuje zdolność kredytową i chyba co najważniejsze, kredytobiorca wreszcie odzyskuje swoją godność, może wreszcie na nowo, po ludzku żyć - wskazała Strzyżowska.
- Jeżeli chodzi o zaszłość, czyli o historyczne rozliczenia z bankiem, to ustalenie nieważności umowy powoduje, że strony muszą sobie zwrócić świadczenia, które wzajemnie dały. Natomiast pamiętajmy o jednym, że nawet jeżeli bank będzie żądał zwrotu od kredytobiorcy kwoty wypłacanego kredytu, będzie miał z tym bardzo duży problem - jego roszczenie jest przedawnione - dodała.
"Każdy ma bardzo duże szanse"
Strzyżowska wskazała, że z jej doświadczenia wynika, iż "na polskim rynku finansowym nie znalazła się umowa kredytu powiązanego z walutą, która by nie miałaby klauzul niedozwolonych". - Tak więc każdy konsument, który 10, 12 lat temu, czasami nawet później po 2010 roku, zawarł umowę kredytu powiązanego z walutą - to może być frank, euro, jen - odnalazł ją i zwrócił się do banku o wydanie zaświadczenia o statusie spłaty kapitału. Jak to uzyska, to dalej proponuję, żeby znalazł odpowiedniego prawnika - radzi gość TVN24.
- Teraz to najważniejsze, żeby dobrze poprowadzić swój proces, żeby sformułować pozew, żeby umieć ten pozew obronić i na końcu żeby wygrać - dodała Beata Strzyżowska.
Jej zdaniem "każdy ma bardzo duże szanse". - W 2019 roku 80 procent spraw w sądach wygrali frankowicze - zwróciła uwagę.
- Nie możemy wykluczyć apelacji, nie możemy wykluczyć, że banki będą się bronić. Papier jest cierpliwy, natomiast prawo jest po stronie konsumenta. O tym przesądził zarówno Sąd Europejski w Luksemburgu (TSUE - red.) i tak przesądza również linia orzecznicza, która jest wydawana i ukształtowana w sądach powszechnych, jak i wydaje się, że w Sądzie Najwyższym - powiedziała.
"W instancji odwoławczej niewiele się zmieni"
O korzystnym wyroku sądu dla konsumentów mówił także prezes Stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu Arkadiusz Szcześniak. - Wyrok sądu oznacza, że państwo Dziubakowie będą musieli oddać bankowi tylko kwotę, którą otrzymali na samym początku bez żadnych odsetek, kosztów czy przeliczania - podkreślił.
Wskazał, że jednym z argumentów sądu za nieważnieniem umowy były niezgodne z prawem zapisy, które - jak mówił - "bank zamieścił w umowie licząc na to, że klient nie będzie dochodzić swoich praw w sądzie".
Szcześniak zwrócił też uwagę na drugi argument sądu, a mianowicie na brak w umowie właściwej informacji o ryzyku. - Sąd stwierdził, że bank powinien w dużo bardziej przejrzysty sposób informować klientów o skutkach ekonomicznych umowy, a w tym przypadku tego nie zrobił - powiedział. Dodał, że bank zapewne będzie odwoływał się od wyroku, ale - jak zaznaczył - "w instancji odwoławczej niewiele się zmieni". Arkadiusz Szcześniak wskazał, że piątkowy wyrok jest sygnałem dla banków, żeby na serio zaczęły myśleć o ugodach z klientami, na znacznie lepszych warunkach niż oferowały do tej pory.
Agnieszka Plejewska, pełnomocnik państwa Dziubaków, powiedziała po wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, że strona powodowa liczy się z konsekwencjami unieważnienia umowy. Jej zdaniem w tym przypadku powinna być zastosowana teoria dwóch niezależnych świadczeń.
Z kolei pełnomocnik Raiffeisen Banku Ireneusz Stolarski argumentował, że państwo Dziubakowie byli świadomi ryzyka walutowego związanego z tym kredytem i zrezygnowali z możliwości zaciągnięcia kredytu w złotych. W jego opinii umowa nie zawiera przepisów abuzywnych.
W mowie końcowej poinformował, że w przypadku unieważnienia umowy bank będzie dochodził wynagrodzenia za korzystanie z kapitału.
Wyrok TSUE
Orzeczenie jest następstwem pytań skierowanych do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w 2018 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie, który zajmował się sprawą kredytu państwa Dziubaków. Warszawski sąd miał wątpliwości prawne, dlatego skierował do TSUE pytania prejudycjalne, domagając się wykładni unijnego prawa w kwestii nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich. W orzeczniu TSUE podał, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej, nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Według Trybunału, prawo UE nie stoi na przeszkodzie unieważnieniu umów dotyczących kredytów we frankach szwajcarskich.
Autor: mb / Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn24