Rezygnacja ze zmiany progu dochodowego uprawniającego do pomocy, wycofanie ustawy o zwrocie spreadów - to postulaty Związku Banków Polskich wobec prezydenckiego projektu noweli ustawy o wsparciu kredytobiorców walutowych, o których mówi prezes ZBP Krzysztof Pietraszkiewicz.
Inny z postulatów bankowców to wprowadzenie zasady, że kredytobiorca musi w określonym czasie ostatecznie zadeklarować, czy chce przewalutować kredyt, czy z tego rezygnuje. ZBP proponuje także rezygnację z zasady, że te banki, które wcześniej przewalutują kredyty mieszkaniowe, mogłyby więcej odzyskać z Funduszu Restrukturyzacyjnego, niż włożyły.
Projekt do poprawki
2 sierpnia br. prezydent skierował do Sejmu nowelę ustawy z 2015 r. o wsparciu kredytobiorców znajdujących się w trudnej sytuacji finansowej, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy.
- Propozycja pana prezydenta, przy uwzględnieniu pewnych korekt i modyfikacji, mogłaby pozwolić na definitywne, całościowe rozwiązanie tego problemu, polegające na przyjściu, poprzez odpowiednie zmodyfikowanie funduszu wsparcia, zarówno dla kredytobiorców złotowych, jak i dla kredytobiorców walutowych. Chodzi o to, żeby przyjść z pomocą tak szybko jak to jest możliwe, osobom, które utraciły pracę, które znalazły się w trudnej sytuacji z powodu wydarzenia losowego. Niektóre propozycje przedstawione przez pana prezydenta idą w tym kierunku - ocenia Pietraszkiewicz.
Prezydent w projekcie zaproponował m.in. dwukrotne podniesienie minimum dochodowego umożliwiającego wnioskowanie o wsparcie. Teraz będzie to sytuacja, gdy koszty kredytów przekraczają o 50 proc. dochody (dotąd było 60 proc.). Ponadto zwiększona zostanie wysokość możliwego comiesięcznego wsparcia z 1,5 tys. do 2 tys. złotych, wydłużony okres możliwego wsparcia z 18 do 36 miesięcy oraz wydłużony okres bezprocentowej spłaty otrzymanego z Funduszu wsparcia z 8 do 12 lat. Możliwe będzie także umorzenie części zobowiązań z tytułu wsparcia, szczególnie w sytuacji regularnego spłacania rat.
Jakie zmiany?
I o ile wydłużony okres wsparcia prezes ZBP zaopiniował pozytywnie, to ma wątpliwości co do obniżenia progu pomocowego z rat sięgających 60 do 50 proc. dochodu. - Uważamy, że tak radykalne obniżenie DTI (używany przy ocenie ryzyka kredytowego współczynnik pomiędzy wysokością środków przeznaczanych na regulowanie zobowiązań kredytowych a wysokością dochodu kredytobiorcy) nie powinno mieć miejsca. Bo co by to oznaczało? Mógłby to być mechanizm powodujący w dużym stopniu erozję rynku kredytowego. Bo według stanowiska KNF czy innych regulatorów, jeśli rata miesięczna kredytu nie przekracza 60 procent, można taki produkt mieszkaniowy oferować. Obniżenie wskaźnika DTI do 50 procent zmienia te zasady - ocenia.
Jak zauważa, "Trzeba bowiem pamiętać, że istota kredytu mieszkaniowego polega na tym, że on jest zazwyczaj o wiele tańszy od kredytu konsumpcyjnego. Dlatego wskaźnik DTI nie powinien być obniżany".
Pytany, jakie jeszcze zmiany powinny się znaleźć w prezydenckiej ustawie, odpowiada: - Powinno zostać doprecyzowane, że pomoc dotyczy tylko tych kredytobiorców, którzy używają mieszkania do własnych celów, a nie na cele inwestycyjne. Brak tej zmiany oznaczałby, że klient, który zaciągnął kredyt na cele inwestycyjne nie mieszkaniowe byłby inaczej traktowany niż ten, który na cele inwestycyjne zaciągnął kredyt mieszkaniowy. Przyznajemy zarazem, że nieco inaczej mogłyby być w tym względzie traktowane rodziny wielodzietne - chodzi o limity powierzchniowe, które mogłyby być większe. Podobnie z klientami, którzy zaciągnęli kredyt na większe mieszkanie, a mieszkają w mniejszym wynajętym, by kredyt spłacać.
Fundusz Wsparcia
Projekt wprowadza zmiany w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Na Fundusz składają się wpłaty banków proporcjonalnie do wielkości posiadanego portfela kredytów mieszkaniowych.
W ocenie Pietraszkiewicza taki "mechanizm jest w dużej mierze akceptowalny". - Zgromadzenie tych środków na specjalnym funduszu i używanie tych środków na konwersję i na pomoc, konstrukcyjnie może się bronić. Tym niemniej zwracamy uwagę na to, by mechanizm ten stymulował klientów do podejmowania decyzji, czy chcą dokonać konwersji, czy nie - wyjaśnia.
"Konwersja" to inna nazwa dla "restrukturyzacji", którą zapisano w projekcie ustawy. Jednak, jak ocenia prezes ZBP, "w języku bankowym kredyt restrukturyzowany oznacza, że klient miał jakieś problemy i trzeba na niego w przyszłości zwracać uwagę. Zależy nam, by ci, którzy chcą przewalutować kredyt na walutę krajową, byli w przyszłości traktowani jako spłacający normalnie swoje kredyty. Stąd propozycja, by nazwać to konwersją".
Prezes precyzuje, że - projekt powinien przewidywać, żeby np. w ciągu 6 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy klienci złożyli ostateczne deklaracje, czy po rozpoznaniu sytuacji i zapoznaniu się z różnymi symulacjami, chce dokonać konwersji kredytu, czy nie. Ta decyzja byłaby nieodwracalna, choć powinna być dobrowolna i poprzedzona bardzo rzetelnym wyjaśnieniem klientom potencjalnych konsekwencji. To dla sektora bankowego jest ważne, bo dzięki temu będziemy mieli jasność, w jakiej sytuacji znajdują się instytucje finansowe. (...) Naszym zdaniem nie jest też dobrym rozwiązaniem model, w którym niewykorzystane środki z funduszu przez bank, który do tego funduszu włożył swoje środki, miałyby być używane przez inne banki na dokonanie konwersji - ocenia Pietrasiewicz.
- Taki mechanizm kompletnie niszczy konkurencję i reguły uczciwego postępowania. Stąd uważamy, że ten fundusz powinien być przez poszczególne banki wykorzystywany tylko w takim zakresie, w jakim go zasiliły. Oczywiście banki ponoszą solidarną odpowiedzialność w przypadku Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, bo ta pula środków może być wykorzystywana w różny sposób. Ale rola Bankowego Funduszu Gwarancyjnego jest inna niż rola tego "funduszu konwersji" - puentuje.
Ustawa spreadowa
Prezes ZBP był też pytany, jak wejście w życie ustawy o wsparciu kredytobiorców wpływa na konieczność wprowadzenia ustawy spreadowej. - Naszym zdaniem uchwalenie tej ustawy powinno powodować rezygnację z wdrożenia ustawy spreadowej. Uważam, że banki oferując klientom warunki konwersji kredytu, po podjęciu przez nich decyzji, powinny uwzględniać aspekt ekonomiczny oferowanych przez siebie kredytów, także z tą częścią spreadową w przeszłości. Krótko mówiąc, bank przedkładając klientowi ofertę, uwzględniałby to, jakie konsekwencje dla klienta miała jego polityka naliczania spreadów. Jedna ustawa powinna zamknąć problem całościowo - odpowiedział.
Pietraszkiewicz dodał, że "spready naturalnie występują w całym obrocie gospodarczym". - Wykluczanie ich lub szczególne ograniczenie w bankach byłoby czymś dziwnym. Sądzę natomiast, że kwestia ta mogłaby być elementem oferty banków skierowanej do klientów w ramach programów konwersji - zaznaczył.
Autor: ps/gry / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock