Taki wyrok jest o tyle potrzebny, że może być wykorzystany dla pokazania osobom decydującym na szczeblu politycznym, że te umowy były nielegalne w sensie prawnym - mówiła w programie "Biznes dla Ludzi" Barbara Garlacz, radca prawny z kancelarii Harvest Legal House. Kilka dni temu Sąd Rejonowy w Warszawie wydał precedensowy wyrok w sprawie frankowicz kontra bank, w którym rację przyznał klientowi.
Przed długim weekendem majowym Sąd Rejonowy w Warszawie wydał precedensowy wyrok w sprawie frankowicz kontra mBank. O sprawie napisał dzisiaj "Puls Biznesu".
Pierwszy taki wyrok
Sąd uznał, że jego kredyt nie jest frankowy, tylko złotowy - tak jakby od początku został zaciągnięty w polskiej walucie. To pierwsze tego typu korzystne rozstrzygnięcie dla kredytobiorcy.
Furtkę do ubiegania się o zwrot nadpłaconych pieniędzy dało orzeczenie Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) w 2010 roku. SOKiK uznał, że klauzule w umowach, dające bankowi swobodę ustalania wysokości kursu, po jakim przeliczane są kredyty i raty kredytów denominowanych i indeksowanych do franka szwajcarskiego, są niedozwolone.
Sąd stwierdził, że klientowi należy się odszkodowanie w wysokości obliczonej jako różnica między ratami pobranymi od kredytu waloryzowanego do franka szwajcarskiego oraz ratami, jakie kredytobiorca płaciłby od kredytu złotowego. Razem to 18 961,73 zł.
Ewolucja poglądów
- To na pewno wyrok precedensowy, chociaż już wcześniej bardzo podobny wyrok się pojawił. Tutaj sprawa dotyczyła konkretnego banku i w tym przypadku sąd uznał, że klauzula jest abuzywna, czyli nie wiąże konsumenta. W związku z tym od początku mamy kredyt złotówkowy. To nie jest tak, że kredyt był frankowy i nagle jest złotówkowy. Sąd od początku uznał, że kredyt był złotówkowy, pozostaje kredytem złotówkowym, natomiast klauzula dotycząca przeliczania kursów po jakim ten kredyt jest spłacany, ma charakter klauzuli abuzywnej i nie można jej stosować - mówi Barbara Garlacz. Zauważyła, że w Polsce nie ma wprawdzie prawa precedensowego, ale od ponad roku obserwujemy ewolucję poglądów sądów. - Pojawiały się wyroki, które oddalały pozwy, twierdząc, że wszyscy wiedzieli o ryzyku i każdy był jego świadomy. W kolejnych orzeczeniach pozwy też były oddalane, ale sądy wskazywały, że mamy do czynienia z klauzulą niedozwoloną. Skutkiem wyroku warszawskiego sądu jest to, że mamy do czynienia z kredytem złotówkowym oprocentowanym stawką LIBOR - mówiła Garlacz.
Sygnał dla polityków
Przestrzegała jednak, że pójście do sądu angażuje koszty, a ponadto są to bardzo trudne sprawy i wielokrotnie dla prawników je prowadzących nieopłacalne. - Tak naprawdę taki wyrok jest o tyle potrzebny, że teraz może być wykorzystany dla pokazania osobom decydującym na szczeblu politycznym, że te umowy były nielegalne w sensie prawnym - tłumaczyła. Według niej wiedza sądów na temat kredytów frankowych jest coraz większa. - Sądy coraz bardziej badają, czy klientom rzeczywiście była przekazywana informacja o ryzyku - powiedziała Garlacz.
Podkreśliła jednak, że sprawa kredytów frankowych nie jest do rozwiązywania przez sądy, tylko przez ustawę. - Ale wyroki sądu, które będą pokazywały nielegalność tych umów, mogą spowodować, że ta ustawa będzie korzystna dla kredytobiorców - wyjaśniła.
Autor: tol/gry / Źródło: TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock