- Dla tych 1,3 mln pracowników najniżej wynagradzanych w Polsce jest to bardzo dobry ruch pozwalający im nie klepać biedy pracując - mówiła o planowanej podwyżce płacy minimalnej w programie "Jeden na jeden" w TVN24 Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej. - Gdyby minimalne wynagrodzenie nie nadążało za przeciętnym wynagrodzeniem, to rozwarstwienie płacowe pogłębiałoby się, a tego nie chcieliśmy - dodała.
Przypomnijmy, że rząd zaproponował, by od 2017 roku płaca minimalna wzrosła do 2 tys. złotych brutto. To wyższa kwota, niż proponowało MRPiPS.
- Ministerstwo Rodziny zaproponowało 1920 zł, co pozwalało utrzymać relację minimalnego wynagrodzenia do przeciętnego, takie jak jest w tej chwili, a więc na poziomie 45,2 pkt. proc. Związki zawodowe proponowały 1970. Spodziewałam się, że dostanę delegację od Rady Ministrów do negocjowania takiej kwoty po środku, ale decyzję i propozycję złożyła premier, która uznała, że zaproponowany przez nas wzrost jest niewystarczający - mówiła minister Rafalska.
Obecnie minimalne wynagrodzenie to 1850 zł.
"Burzliwa dyskusja"
Jak dodała, "to była bardzo długa i bardzo burzliwa dyskusja na Radzie Ministrów". - Nic nie było przesądzone, liczyliśmy się z uwagami resortów gospodarczych - mówiła Elżbieta Rafalska. Swoje uwagi zgłaszał minister finansów oraz minister rozwoju.
Pytana o to, czy wicepremier Morawiecki był "za" tą propozycją, powiedziała, że "ostateczna decyzja jest taka, że propozycja Rady Ministrów wynosi 2 tys. zł, gdyby były stanowcze głosy sprzeciwu takie jednoznaczne, to pewnie byśmy dyskutowali. Być może decyzja byłaby inna".
Jak zauważyła minister, "to nie jest najwyższy procentowo wzrost minimalnego wynagrodzenia".
- Ten wzrost jest 8-procentowy. Jesteśmy w specyficznej, dobrej sytuacji na rynku pracy. Spada nam bezrobocie, mamy wzrost gospodarczy, mamy rynek pracownika, rośnie przeciętne wynagrodzenie, bo mamy presję płacową. Gdyby to minimalne wynagrodzenie nie nadążało za przeciętnym wynagrodzeniem, to rozwarstwienie płacowe pogłębiałoby się, a tego nie chcieliśmy - zapewniała Rafalska.
Na osłodę?
Szefowa resortu rodziny była pytana, czy rząd chce poprzez tę propozycję osłodzić obywatelom brak podwyższenia kwoty wolnej oraz obniżenia wieku emerytalnego. - Może pan nazywać jak chce tego typu działania. Dla tych 1,3 mln pracowników najniżej wynagradzanych w Polsce jest to bardzo dobry ruch pozwalający im nie klepać biedy pracując - powiedziała minister Rafalska.
Suchej nitki na tej propozycji nie pozostawiają tymczasem pracodawcy, którzy szacują, że po wprowadzeniu zmian 50 tys. osób straci pracę. Odnosząc się do zarzutów, minister przypominała słowa prof. Marka Belki, człowieka "nie z klanu Prawa i Sprawiedliwości".
- Powiedział żeby nie histeryzować, nic dramatycznego się nie dzieje. Jak w Niemczech wprowadzano minimalną stawkę godzinową też straszono jak to nie wzrośnie bezrobocie i konkurencyjność - zwracała uwagę Rafalska. Zapewniła, że nie ma zagrożeń.
- W 2007 roku Prawo i Sprawiedliwość podniosło minimalne wynagrodzenie o 190 złotych, dzisiaj mówimy o wzroście 150 zł i naprawdę też żadnego tąpnięcia, żadnego dramatycznego ruchu na rynku pracy nie było (...) Jest rynek pracownika, jeżeli nie będą rosły wynagrodzenie, to problem będą mieli pracodawcy ze znalezieniem pracownika - dodała.
"Upokarzająca waloryzacja"
Nie zabrakło również pytań o przyszłoroczną waloryzację emerytur i rent. Z rządowych prognoz wynika bowiem, że ma ona wynieść mniej niż 1 proc. To wzrost o ok. 8 zł jeżeli chodzi o najniższą emeryturę i 17 zł w przypadku przeciętnej.
- To wynika z aktualnego stanu prawnego i z tego, jaka jest ustawowa waloryzacja. Ona mówi, że waloryzujemy o wskaźnik inflacji - teraz mamy deflację - i 20-proc. udział we wzroście wynagrodzenia. W związku z tym wyszły takie wskaźniki. One są dzisiaj prognozowane, potem będą sprawdzane - tłumaczyła minister Rafalska.
Waloryzacja kosztowałaby budżet państwa 1,68 mld zł. - Ale minister finansów zagwarantował też dla uzupełnienia tej bardzo niskiej waloryzacji 1,5 mld zł na mechanizm dodatku - dodała. Nie wykluczone są zatem jednorazowe dodatki dla emerytów i rencistów.
- Szukamy takiego rozwiązania, które zaoszczędziłoby tej upokarzającej waloryzacji kilkuzłotowej - powiedziała Rafalska.
500 plus
Minister była również pytana o stan realizacji wypłat świadczeń z programu Rodzina 500 plus. Ostatnio resort zaapelował bowiem do samorządów o szybsze wypłaty pieniędzy.
- Na poziomie regionalnym, samorządy porównują swoje notowania. Jak to się stało, że w jednej miejscowości jest 75 proc. wydanych decyzji w stosunku do przyjętych wniosków, a w innej jest 50 proc. - mówiła Rafalska, jednocześnie dodając, że jest to spowodowane "różną organizacją procesu, różnym podejściem". Zależy to również od tego, czy są pieniądze na obsługę rządowego programu. Wiele samorządów zgłasza bowiem problemy.
Pytana o to minister odpowiedziała, że "samorządy województwa nie wypłacają świadczeń, samorządy wydają decyzje w ramach koordynacji systemów zabezpieczenia. To o czym mówimy o tych pieniądzach, to jest to szczebel samorządu gminnego. W samorządach pieniądze za to zadanie zlecone są bardzo dobre. Dawno rząd tak dobrze nie zapłacił samorządom jak za to zadanie".
- Absolutnie nie przyjmuje uwag, że komuś brakuje pieniędzy - dodała szefowa MRPiPS.
Jak powiedziała Rafalska w ramach programu 500 plus do tej pory wypłacono ponad 2,23 mld zł i złożono 2,5 mln wniosków. Minister zapewniła, że nie zabraknie pieniędzy na realizację programu. Jej zdaniem nie będzie także potrzebna nowelizacja budżetu. - Według naszych danych i szacunków raczej uprawnionych może być mniej niż prognozowaliśmy, ale wykażmy trochę cierpliwości. Za chwilę będziemy wiedzieli jak jest w rzeczywistości - powiedziała.
Zobacz całą rozmowę.
Autor: mb//km / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24