W pierwszym kwartale tego roku odnotowano kolejne wzrosty cen mieszkań - wynika z najnowszych danych Narodowego Banku Polskiego. Średnie ceny transakcyjne metra kwadratowego nowego mieszkania w Gdańsku zbliżyły się do poziomu 10 tysięcy złotych. Blisko 11 tysięcy złotych trzeba było z kolei zapłacić w Warszawie.
Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, zwrócił uwagę, że trudno dziś znaleźć miasta, w których stawki spadają. W jego ocenie podobnie powinno być w kolejnych kwartałach.
Ceny mieszkań w Polsce
Na siedmiu największych rynkach przeciętna cena transakcyjna lokalu od dewelopera była o 7,7 proc. wyższa niż rok wcześniej. W przypadku mieszkań używanych wzrosty cen były tylko trochę mniejsze. Za metr lokalu z drugiej ręki Polacy płacili na początku bieżącego roku o 6,5 proc. więcej niż rok wcześniej.
Są to dane uśrednione dla 7 największych rynków. W tej grupie znajdują się: Gdańsk, Gdynia, Kraków, Łódź, Poznań, Warszawa i Wrocław.
Z najnowszych danych NBP obejmujących szerszą grupę miast wynika, że tylko w dwóch średnia wycena mieszkań w pierwszym kwartale była niższa niż przed rokiem. Dotyczy to Opola, gdzie nowe mieszkania staniały w ciągu roku o 4 procent. Prawie 6-proc. korektę bank centralny odnotował też w przypadku używanych mieszkań w Zielonej Górze.
W Warszawie w pierwszych trzech miesiącach tego roku przeciętna cena transakcyjna za metr kwadratowy mieszkania na rynku pierwotnym wynosiła 10 666 zł, co oznaczało wzrost o 9 proc. rok do roku. Z kolei w przypadku Gdańska było to 9794 zł, a Gdyni - 9440 zł. Wzrost wyniósł odpowiednio 12 i 14 procent. Były to miasta, w których zanotowano największy wzrost cen transakcyjnych w ciągu roku.
W przypadku wzrostu cen transakcyjnych na rynku wtórnym największe wzrostu zanotowano w Opolu i Poznaniu.
Co dalej?
Analityk podkreślił, że postępujący wzrost optymizmu rodaków połączony z poprawiającymi się wynikami gospodarki w ostatnich miesiącach umacniają koniunkturę na rynku mieszkaniowym. "Kolejne publikacje na temat bijącego rekordy popytu na mieszkania, poprawy sytuacji na rynku pracy, lepszej sytuacji gospodarczej czy utrzymywania się niskich stóp procentowych sugerują, że zainteresowanie mieszkaniami nie ma powodu, aby spadać" - dodał.
Jak zauważył, bardzo wysoki popyt na nieruchomości w coraz większym stopniu przekłada się na rosnące ceny. "Wszystko to dzieje się dlatego, że chętnych do zakupu mieszkań jest więcej niż mieszkań dostępnych do sprzedaży. I choć deweloperzy próbują uzupełnić te braki, to nie sposób zrobić to z dnia na dzień" - podkreślił.
Bartosz Turek zwrócił uwagę, że "najnowsza aktualizacja danych zbieranych przez bank centralny jest złą wiadomością dla osób, które miały nadzieję na spadek cen mieszkań". Okazuje się bowiem, że pomimo kolejnych zawirowań związanych z epidemią COVID-19, ceny mieszkań nieprzerwanie pięły się w górę.
Turek zaznaczył, że są to dane wstępne za wciąż niepełny okres. "Bank centralny będzie je jeszcze rewidował przy okazji kolejnych publikacji. W praktyce dane, które poznaliśmy, dotyczą jedynie stycznia i lutego 2021 roku. Dopiero za trzy miesiące analitycy banku centralnego będą posiadali wiedzę na temat cen płaconych za mieszkania w marcu" - wyjaśnił.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock