Związki zawodowe pod wpływem kryzysu chcą szybkiego wprowadzenia euro. Taką deklarację złożył Jan Guz, szef OPZZ, jednej z najpotężniejszych central związkowych w naszym kraju, zrzeszającej blisko milion pracowników - pisze "Gazeta Wyborcza".
- Zaskoczę panów. Jestem pozytywnie nastawiony do wprowadzenia euro - mówi Jan Guz, szef OPZZ. I tłumaczy powody takie stanowiska. Gdy na naradach europejskich związkowców słyszę ich narzekania, że niektórzy ludzie muszą żyć za tysiąc euro, to śmieję się i pytam: co byście powiedzieli, gdybyście mieli przeżyć za 300 euro. Tak jak jest w Polsce - opowiada.
- Z euro nie będzie dumpingu socjalnego, łatwo będzie porównać pensję osób pracujących w jednej firmie w różnych krajach Unii - tłumaczy swój entuzjazm dla europejskiej waluty.
Wprowadzenie euro oznacza jego zdaniem także łatwe porównywanie cen żywności. Dziś europejskie koncerny nie chcą płacić Polakom tyle, ile pracownikom w Niemczech czy Francji, bo tłumaczą, że w Polsce są niższe koszty utrzymania. Euro - zdaniem związkowca - wytrąci koncernom ten argument. I pensje polskich pracowników zaczną rosnąć do zachodniego poziomu. - Bo teraz pensje mamy najniższe, a ceny najwyższe - mówi Jan Guz.
Euro-Solidarność
- Argumenty OPZZ psychologicznie są jak najbardziej słuszne. Europejskie związki nie wiedzą, jak ciężko jest w Polsce. Gdyby wiedziały, może by nas inaczej traktowały. Doceniały. Zwykły pracownik w Anglii czy Szwecji nie przelicza przecież pensji Polaków ze złotych na wspólną walutę - twierdzi Janusz Łaznowski, członek Komisji Trójstronnej z NSZZ "Solidarność". - Chcemy rozmawiać z rządem o wprowadzeniu euro. Ta kwestia jest cały omawiana na zarządach "Solidarności". Od tematu nie uciekniemy - dodaje.
Deklaracje związkowców są o tyle zaskakujące, że do tej pory związki zawodowe o wprowadzeniu euro się nie wypowiadały, a jeśli już, to raczej negatywnie - PISZE "Gazeta Wyborcza".
Czy będzie pakt społeczny?
Bo euro do niedawna budziło w związkowcach strach, umiejętnie podsycany przez polityków. Jednak nagła zmiana frontu przez związkowców nie dziwi Krzysztofa Rybińskiego, partnera w firmie doradczej Ernst &Young, byłego wiceprezesa NBP. Jego zdaniem związkowcy zaczynają rozumieć prostą zależność: skoro wprowadzenie euro jest dobre dla polskich firm, to jest również dobre dla zatrudnionych w tych firmach ludzi.
Rybiński zachęca rząd i związki do zawarcia umowy społecznej na rzecz wejścia Polski do strefy euro. Podobne przypadki w Europie już były. - Na przykład w Grecji zawarto dżentelmeńskie porozumienie, w ramach którego związki zawodowe ograniczyły na pewien czas żądania płacowe, co pomogło w spełnieniu kryterium inflacyjnego. Mam nadzieję na równie odpowiedzialne i merytoryczne podejście naszych związków zawodowych - twierdzi Rybiński.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Źródło zdjęcia głównego: scx.hu