We wtorek przed południem kurs forinta spadł wobec euro do poziomu najniższego w historii. Przed 10 euro kosztowało 311,75 forinta. Potem węgierska waluta delikatnie się umocniła. Dużo lepiej wygląda wykres notowań złotego w ostatnich dniach. Chociaż rozhuśtana, to jednak polska waluta nie przekroczyła minimów swej wartości z lutego.
Polacy powoli zapominają o horrorze, jaki przeżywali, kiedy w połowie lutego złoty ekspresowo osłabiał się wobec innych walut. Ich ceny biły rekordy z minuty na minutę. Osłabiał się też forint, choć wolniej. Jako powód eksperci wskazywali, fakt, że światowi inwestorzy traktują Europę Środkowo-Wschodnią, jako jeden organizm gospodarki i nie różnicowali sytuacji w poszczególnych krajach. Zachodnia prasa wieszczyła bankructwo całego regionu. Słabość Węgier - przy stosunkowo niezłej kondycji Polski - sprawiła, że przysłowie o dwóch bratankach zaczęło nam nieprzyjemnie ciążyć.
Odkrywanie kart
Polski rząd od dawna podkreślał, że nasz kraj jest po Słowacji jedynym w Europie, którego gospodarcze prognozy na 2009 rok zakładają wzrost PKB. Mocno akcentowany był również brak jakichkolwiek sygnałów wysyłanych międzynarodowym instytucjom finansowym z prośbą o pomoc. W tym czasie inne kraje regionu takie, jak Węgry, Ukraina czy państwa bałtyckie już w ubiegłym roku prosiły o taką pomoc.
Węgry poprosiły o pomoc po raz kolejny na roboczym szczycie Unii Europejskiej, który odbył się 1 marca w Brukseli. Zrobiły to jednak w imieniu państw Europy Środkowo-wschodniej. To wywołało stanowczy sprzeciw innych krajów.
- Dopóki Narodowy Bank Węgier, ale też inne banki centralne w regionie nie dostaną jakiejś znaczącej pomocy ze strony Unii Europejskiej lub międzynarodowych instytucji, to w dalszym ciągu będzie presja na osłabienie walut w regionie, no i z punktu widzenia bezpieczeństwa, forint jawi się jako dość niebezpieczna waluta - uważa Bartosz Pawłowski, strateg TD Securities.
"Każdy inny"
W środę organy nadzoru nad bankami w Polsce, Czechach, Słowacji, Rumunii i Bułgarii wydały wspólne oświadczenie, w którym apelują do państw członkowskich starej Unii Europejskiej, aby nie traktować ich jako jednorodnego regionu z tymi samymi problemami ekonomicznymi. - Każde z państw Europy Środkowo-Wschodniej ma swoją własną, specyficzną sytuację ekonomiczną i finansową i nie stanowią one jednorodnego regionu. Dlatego jest ważne, aby rozróżniać między państwami członkowskimi Unii Europejskiej i państwami nie będącymi członkami Unii, a także, aby określać problemy istotne dla każdego z państw oddzielnie - napisano w oświadczeniu.
Świat wydaje się powoli to rozumieć. Unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia zaznaczył we wtorek, że w niektórych państwach Europy Środkowo-Wschodniej istnieje zagrożenie stabilności gospodarczej i finansowej, ale każdy przypadek należy traktować osobno. - Sytuację należy analizować, rozpatrując każdy przypadek osobno - oświadczył Almunia na konferencji prasowej w Brukseli, dodając, że istnieją ogromne różnice w sytuacji poszczególnych państw.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes, fot. sxc.hu