Złoty zaczął piątek kontynuacją czwartkowego spadku swojej wartości. Potem jego kurs to rósł, to znów malał. Przełom przyszedł w południe, kiedy to polska waluta konsekwentnie zaczęła się umacniać. Zdaniem ekspertów złotemu pomogły głównie ustalenia unijnego szczytu w Brukseli.
Do południa nasza waluta mocno traciła na wartości wobec dolara, euro i franka szwajcarskiego. Chwilami za euro trzeba było płacić nawet 4,67 zł, a za franka 3,05 zł. Po czym nastąpił zwrot i złoty zaczął mocno zyskiwać. O godzinie 16 euro kosztowało już 4,56 zł, a frank 2,98 zł. Złoty zyskiwał też w stosunku do dolara, chociaż nieco mniej.
Bruksela na ratunek
W pierwszych komentarzach popołudniowych eksperci sugerowali, że złotemu, podobnie jak innym walutom regionu, pomogły ustalenia unijnego szczytu w Brukseli, gdzie zdecydowano o zwiększeniu z 25 do 50 mld euro pakietu pomocowego mającego zapewnić płynność finansową krajów UE pozostających poza strefą euro. - To na pewno zostało odczytane jako pozytywna informacja przez rynek - powiedział w TVN CNBC Biznes Ryszard Petru, ekonomista ze Szkoły Głównej Handlowej. Według niego rynek obecnie stoi w rozkroku i nie wie dokładnie, w którą stronę popchnąć złotego. Jak dodaje, gdyby złoty względem unijnej waluty przebił poziom 4,3 zł za euro, mogłoby to potwierdzić wejście naszej waluty w trwały trend wzrostowy.
"Euro powinno być po 3,5 zł"
Ta cena to jednak i tak mało w stosunku do tego, na co stać złotego. Jak powiedział Witold Koziński, wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, według ostatnich szacunków kurs równowagi złotego do euro powinien być ok. 1 zł niższy od obecnego kursu rynkowego. - Dlatego mówimy, że złoty jest od jakiegoś czasu niedowartościowany, podobnie jak wcześniej jego wartość rynkowa była przeszacowana - powiedział Koziński.
Źródło: TVN CNBC Biznes, pb.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN CNBC Biznes/sxc.hu