Ciężki poniedziałek dla złotego. Od rana nasza waluta traciła na wartości. Przed południem euro było droższe niż w piątek nawet o 8 groszy. Zdaniem analityków, mogła to być opóźniona reakcja na informację rządu o rekordowym deficycie budżetowym w przyszłym roku. Początkowo niewiele pomogły nawet niezłe prognozy Brukseli dla polskiej gospodarki. Z czasem jednak inwestorzy zaczęli odzyskiwać wiarę w Polskę.
Złoty już rozpoczynając dzień stracił 2-3 grosze względem najważniejszych walut, ale prawdziwy zjazd w dół rozpoczął przed godz. 9. W ciągu niecałej godziny kursy dolara i euro skoczyły o ok. 5 groszy. Potem nasza waluta odrobiła nieco strat, ale już po godzinie 10 wróciły spadki.
Tuż przed godz. 12 euro kosztowało blisko 4,23 zł. To najwięcej od połowy lipca. Jeszcze tydzień temu kurs znajdował się poniżej pułapu 4,10 zł. Co ważniejsze, teraz przekroczona została bariera 4,22 zł za euro, czyli górna granica wahań kursowych z ostatniego miesiąca. Dla inwestorów może to być sygnał, by dalej sprzedawać złotówkę.
Rośnie w siłę także frank szwajcarski, który ok. godz. 12 kosztował już 2,79 zł. Najwięcej jednak zyskuje dolar. Cena amerykańskiej waluty wynosiła w południe ponad 2,90 zł.
Dlaczego złoty traci? Analitycy wskazują na kilka czynników. Po pierwsze rynkowi gracze z opóźnieniem reagują na zeszłotygodniową informację o tym, że nasz deficyt budżetowy w 2010 r. wzrośnie dwukrotnie. Zagraniczni inwestorzy przekonali się, że mimo wzrostu PKB polska gospodarka z kryzysu zupełnie nietknięta nie wyjdzie i do naszej waluty podchodzą z większym dystansem. Na taki powód wskazuje między innymi Bartosz Pawłowski, strateg rynków wschodzących BNP Paribas.
Rok kryzysu
Nie bez znaczenia jest także fakt, że tracą dziś wszystkie waluty w naszym regionie. Powód? Wtorkowa rocznica upadku Lehman Brothers, uważanego powszechnie za początek kryzysu, ma efekt psychologiczny na inwestorów za granicą. Rośnie ich niechęć do ryzyka i mniej chętnie inwestują w nieco egzotyczne z ich punktu widzenia waluty - m.in. w złotówkę. - Niestety wciąż jesteśmy na peryferiach. A fala uderzeniowa najmocniej odczuwana jest właśnie w epicentrum i na peryferiach - tłumaczy obrazowo Maurycy Kuhn z Noble Banku.
Rocznica wybuchu kryzysu skłania też do zastanowienia się, ile już zarobiliśmy od momentu, gdy rynki sięgnęły dna. A że w ostatnim czasie zarobić można było naprawdę sporo, czas na realizację zysków.
Zbawienna prognoza
Od godziny 11, krótko po tym, jak Komisja Europejska ogłosiła nową prognozę wzrostu PKB dla Polski, który ma wynieść w ciągu roku +1 proc. sytuacja na wykresach zaczęła się zmieniać. O godzinie 15.30 za euro trzeba było zapłacić 4,19 zł - o trzy grosze więcej niż w piątek. Taniały też inne waluty. W ciągu sześciu godzin frank szwajcarski potaniał o 4 grosze do 2,77 zł. O tyle samo złoty umocnił się do dolara, który kosztuje 2,87 zł.
Źródło: tvn24.pl, TVN CNBC Biznes, bankier.pl
Źródło zdjęcia głównego: Piotr Kuczyński, analityk Xelion (TVN CNBC Biznes, fot. sxc.hu)