Nasze firmy coraz częściej nie płacą w terminie kontrahentom. Tylko w budownictwie liczba długów ściąganych przez komorników wzrosła o 40 proc., a ich wartość prawie się podwoiła.
Jeszcze w połowie roku – jak podaje Euler Hermes, biuro oceny ryzyka – z zapłatą należności dla kontrahentów spóźniało się 19,2 proc. firm. W grudniu – już 20,3 proc. Procentowo różnica wydaje się niewielka. W kwotach może jednak sięgać dodatkowych kilku miliardów złotych.
Najgorzej mają eksporterzy
Międzynarodowa grupa zajmująca się ubezpieczaniem należności oraz windykacją Euler Hermes przygotowała raport pokazujący narastające opóźnienia w płatnościach między firmami. Wynika z niego, że - paradoksalnie - przedsiębiorcy najdłużej czekają na pieniądze w najbogatszych regionach kraju. W sumie zaległości sięgają kilkudziesięciu miliardów złotych i szybko rosną.
W województwie mazowieckim średnie opóźnienia w płatnościach sięgają już trzech tygodni. Podobnie jest w województwach małopolskim, dolnośląskim, wielkopolskim. W pomorskim – najgorszym pod tym względem w całym kraju – na spłatę przeterminowanego długu czeka się średnio 22 dni. Tymczasem w podlaskim – jednym z najbiedniejszych województw – tylko 12 dni. Okazuje się, że sytuację pogarszają eksporterzy, których jest najwięcej w rozwiniętych regionach.
Eksperci ostrzegają, że kryzys w Europie rozlewa się coraz bardziej, więc kłopoty ze spłatą długów będą rosły. Już teraz wyjątkowo boleśnie odczuwa je branża meblowa, która sprzedaje za granicę ponad 90 proc. produkcji. W branży budowlanej liczba ściąganych długów wzrosła w tym roku o blisko 40 proc., a ich wartość skoczyła niemal dwukrotnie. O blisko 90 proc. przybyło zaległości w branży mięsnej.
Kredyt kupiecki
Według NBP, najmniejsze opóźnienia w płatnościach mają energetyka i duże firmy zatrudniające ponad 2 tys. osób. Zdaniem Andrzeja Sadowskiego z Centrum im. Adama Smitha, jeśli zatory płatnicze będą narastać, ucierpi cała gospodarka. – Firmy będą musiały płacić podatki od wystawionych, a niezapłaconych faktur – tłumaczy.
Według Małgorzaty Krzysztoszek, eksperta PKPP Lewiatan, na opóźnianiu płatności cierpią firmy, które nie mają ścisłych powiązań z kontrahentami. – W tej grupie będzie rósł kredyt kupiecki, bo takim firmom najtrudniej będzie porozumieć się z dłużnikami – uważa Krzysztoszek.
– Kredyt kupiecki jest obecnie jedynym powszechnie dostępnym sposobem finansowania działalności gospodarczej – twierdzi Tomasz Starus, dyrektor biura oceny ryzyka w Euler Hermes. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, gdyż banki z powodu słabnącego popytu i topniejących zysków przedsiębiorstw zniechęcają się do udzielania kredytów. – Przepływ gotówki jest coraz wolniejszy. Tworzą się zatory płatnicze, co prowadzi do upadku mniej zasobnych w kapitał przedsiębiorstw – dodaje Starus.
Sposobem windykacja?
W obawie przed narastaniem spirali długów coraz więcej firm próbuje się zabezpieczyć przed niesolidnymi partnerami. – Obserwujemy wzrost zainteresowania działaniami prewencyjnymi, pozwalającymi sprawdzić kontrahenta przed dokonaniem transakcji – mówi Iwona Słomska z firmy Kruk. Windykatorzy, wykorzystując dobrą dla siebie koniunkturę, opracowują nawet nowe usługi. Kruk proponuje windykację z jednoczesnym wpisaniem dłużnika do rejestru biura informacji gospodarczej. – To motywuje do szybszej spłaty – wyjaśnia Słomska.
Według Euler Hermes, przyczyn obecnych kłopotów z płatnościami można szukać w pierwszej połowie tego roku. Wtedy bardzo szybko umacniał się złoty, a jednocześnie drożały surowce i paliwa. W dodatku związki zawodowe rozkręcały spirale protestów, żądając podwyżek. W ten sposób rosły koszty przedsiębiorstw, których działalność stawała się coraz mniej rentowna. W rezultacie przedsiębiorcy zaczęli kompensować topniejący kapitał wydłużaniem terminów płatności od dostawców.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24