Zainwestowanie 1000 dolarów na giełdzie mogłoby teoretycznie przez rok przynieść setki miliardów dolarów zysku. Praktycznie jest to jednak bardziej nierealne, aniżeli wygranie głównej nagrody na loterii. Szansa na giełdzie wynosi bowiem jeden na duodecylion.
Duodecylion to jedynka i 72 zera. Liczbę atomów we wszechświecie szacuje się na 10 do potęgi 80 - to z kolei jedynka i 80 zer.
O analizę optymalnych wyników inwestycji w wysokości tysiąca dolarów na amerykańskiej giełdzie w ciągu 241 dni handlowych obecnego roku pokusiło się wydawnictwo biznesowe „Quarts”.
Idealna inwestycja
Analityk “Quarts” David Yanofsky wyliczył, ile można byłoby zyskać, gdyby się wiedziało, w które akcje najkorzystniej zainwestować każdego dnia roku, mając do dyspozycji tysiąc dolarów na początku 2013 roku. Brał oczywiście pod uwagę idealną sytuację: każda transakcja musiałaby trafiać w dziesiątkę, inwestor wybierałby tylko najbardziej opłacalną opcję i nigdy nie ponosiłby strat. Według “Quarts” przedsiębiorca, który rozpoczął rok z tysiącem dolarów i lokował wszystkie pieniądze dzień po dniu w najlepiej spisujące się firmy wchodzące w skład amerykańskiego indeksu S&P 500, zgromadziłby w połowie 16 grudnia niemal 264 miliardów dolarów. Jak stwierdził Yanofsky, do 4 marca zysk takiego inwestora sięgałby 53 tys. 200 dolarów, co przekracza średni roczny dochód gospodarstwa domowego w Stanach Zjednoczonych. Z kolei, gdyby 23 kwietnia zainwestował całą uzyskaną dotąd kwotę w Netflix (największa wypożyczalnia filmów DVD na świecie udostępniająca je przez media strumieniowe), dorobiłby się w tym dniu pierwszego miliona. Tydzień później podwoiłby stan swojego konta, lokując pieniądze w Regeneron Pharmaceuticals (firma biotechnologiczna), która 1 maja odnotowała wzrost o 10,3 proc.
Miliard w kilka miesięcy
Na pierwszy miliard dolarów idealnie inwestujący przedsiębiorca nie musiałby czekać dłużej niż do 23 sierpnia, kiedy AutoDesk wzrósł o 7,69 proc. Jak wynika z szacunków “Quarts” następne tygodnie przynosiłyby ze skromnej inwestycji tysiąca dolarów na początku roku jeszcze bardziej zawrotne kwoty. Do 17 października byłoby to już 10 miliardów dolarów, a mniej niż tydzień później ponad dziesięciokrotnie więcej. 16 grudnia dochód sięgałby 263 952 825 937 dolarów. Recepta na to, by stać się w stosunkowo krótkim czasie najbogatszym człowiekiem na świecie zakłada jednak - co trzeba podkreślić - to, że inwestor w żadnym dniu nie poniósłby strat. Poza tym, w każdym musiałby zainwestować idealnie wszystkie zarobione dzień po dniu pieniądze. “Quarts” zwraca jednocześnie uwagę, że chociaż indeks S&P 500, jak sama nazwa wskazuje, skupia 500 różnych firm, tylko 129 osiągało najwyższe rezultaty. Do najlepszych należały: First Solar, Netflix, Best Buy, GameStop, Intuitive Surgical, DR Horton, Hewlett-Packard, Dollar General, Electronic Arts, Micron Technology oraz Segate Technology.
Zimny prysznic
Tych wszystkich, którzy nabrali apetytu na zawrotne pieniądze, amerykańskie wydawnictwo ostrzega, że kiedy początkowy wkład w pewnym momencie pomnożyłby się wielokrotnie, byłoby niemożliwe, aby tak wielką kwotę zainwestować w jakiekolwiek akcje, bez przemożnego wpływu na ich wartość. Nie tylko to jest zimnym prysznicem dla potencjalnych inwestorów. Zdaniem “Quarts” w wielu przypadkach, inwestowanie narastających stopniowo, ogromnych kwot nie zawsze byłoby możliwe. Mogłoby bowiem zabraknąć akcji do kupna. Wydawnictwo zastrzega zarazem m.in., że w swej analizie nie uwzględnia niemałych opłat pobieranych przez fundusze inwestycyjne, ani też zmian w składzie indeksu S&P.
Co więcej, nawet przy nieprawdopodobnie optymistycznym założeniu, że szansa na wybranie każdego dnia najlepszych akcji wynosi 50-50, urasta ona do jednej na dodecylion na osiągnięcie tak wspaniałych rezultatów – konkluduje “Quarts”. Dla porównania np. szansa wygrania głównej nagrody na amerykańskiej loterii Mega Millions wynosi 1 do niecałych 260 milionów.
Autor: msz/klim/ / Źródło: PAP