Szwajcarzy opowiedzieli się w niedzielnym referendum za ograniczeniem imigracji. Wynik głosowania z aplauzem przyjęły skrajnie prawicowe partie w kilku krajach UE. Polityka izolacji źle wróży szwajcarskiej gospodarce, ale inspiruje ksenofobicznych eurosceptyków.
Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, ale decyzja Szwajcarów w sprawie imigrantów może poważnie odbić się na debacie politycznej w całej Europie, i to tuż przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Bruksela nie powinna zlekceważyć politycznych implikacji tego referendum - napisał w artykule redakcyjnym "Financial Times".
Nowa energia
- Nieco ponad trzy miesiące przed wyborami do PE, w których radykalnie prawicowi, antyimigranccy populiści zdobędą zapewne sporo miejsc, werdykt Szwajcarów z całą pewnością tchnie nową energię w skrajne skrzydła europejskiej polityki - komentuje BBC.
Decyzja Szwajcarów jest tym bardziej zadziwiająca, że wpłynie niekorzystnie na szwajcarską gospodarkę. Niechęć do cudzoziemców, obawa przed obcymi, chęć przeciwstawienia się globalizacji okazały się dla praktycznych zazwyczaj Szwajcarów ważniejsze niż racjonalne przesłanki ekonomiczne - komentują szwajcarscy politolodzy.
Populistyczna prawica w krajach unijnych okrzyknęła referendum rozwiązaniem modelowym dla reszty Europy.
Model dla Europy?
We Francji wynik referendum pochwaliła Marine Le Pen, szefowa ultraprawicowego Frontu Narodowego. - Winszuję szwajcarskiemu narodowi trzeźwości umysłu - powiedziała Le Pen, choć nowe przepisy, które wejdą w życie dzięki głosowaniu, uderzą też we Francuzów mieszkających czy pracujących w Szwajcarii. - Zwycięstwo Szwajcarów umocni wolę Francuzów, by powstrzymać masową imigrację - dodała Le Pen.
Tygodnik "Le Point" przeprowadził na swych stronach sondaż, pytając Francuzów, czy zagłosowaliby w referendum tak jak Szwajcarzy. Według danych ze środy ponad 80 proc. respondentów odpowiedziało twierdząco.
- To wspaniała wiadomość dla tych, którzy kochają wolność i narodową suwerenność w Europie - powiedział lider antyimigranckiej i antyeuropejskiej brytyjskiej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP) Nigel Farage. Jego wypowiedź cytuje "Le Nouvel Observateur".
Będą limity?
Przywódca skrajnie prawicowej Austriackiej Partii Wolności (FPOe) Heinz-Christian Strache uznał, że wynik referendum "to wielki sukces"; zapewnił, że większość Austriaków również "opowiedziałaby się za ograniczeniem imigracji".
Rzecznik premiera Wielkiej Brytanii Davida Camerona powiedział w jego imieniu, że to, jak zagłosowali Szwajcarzy, jest odbiciem rosnącego niepokoju przed skutkami prawa Europejczyków do przemieszczania się w obrębie Unii. Cameron przymierza się do referendum ws. renegocjacji warunków, na jakich jego kraj przynależy do Unii. Próbuje też ukrócić napływ cudzoziemców. I jemu, i Farage'owi decyzja Szwajcarów jest na rękę.
"Zatłoczone pociągi, zapchane drogi, rosnące czynsze i ceny działek, utrata cennych gruntów uprawnych, presja na (obniżanie) pensji, utrata tożsamości kulturowej" to koszty przyjmowania w kraju imigrantów i zezwalania na to, by pracowali w nim cudzoziemcy mieszkający w pobliżu szwajcarskich granic - wyliczała przed referendum populistyczna, liberalno-prawicowa Szwajcarska Partia Ludowa (SVP), na wniosek której odbyło się głosowanie. SVP zarzuca też cudzoziemcom, że odbierają autochtonom pracę, choć bezrobocie w Szwajcarii wynosi zaledwie 3,5 proc.
Na rękę prawicy
SVP skorzystała z okazji, jaką było zapowiedziane od dawna referendum, by tak intensywnie rozkręcić debatę o cudzoziemcach, że udało jej się pokonać połączone siły rządu, środowisk biznesowych i nawet Kościołów, namawiających Szwajcarów do odrzucenia propozycji SVP.
"Stało się już oczywiste, że będzie to miało negatywny wpływ na szwajcarską gospodarkę. Około 56 proc. szwajcarskiego eksportu trafia przecież na rynek unijny" - napisał "FT", a bank Credit Suisse ostrzegł, że wynik referendum źle się odbije także na zagranicznych inwestycjach i rynku pracy.
"Bruksela wysłała do Berna sygnały ostrzegawcze, dając do zrozumienia, że ograniczenie swobody ruchu europejskich obywateli pociągnie za sobą konieczność zweryfikowania wielu umów łączących Szwajcarię z UE i wynik tej weryfikacji nie będzie dla Berna korzystny" - napisał "The Guardian".
To samo czeka Polaków?
A jednak mimo tylu potencjalnie złych konsekwencji tej decyzji, Szwajcarzy zagłosowali przeciw imigrantom z UE. Dali tym samym pożywkę temu, co "The Guardian" nazwał obecnym "europejskim duchem czasu", który cechuje "niechęć do cudzoziemców, obawa przed utratą miejsc pracy na rzecz obcych i wykorzystywaniem opieki społecznej przez przybyszów z zagranicy". Podobnie brzmią antyunijne, a czasem antypolskie argumenty partii Nigela Farage'a, a nawet brytyjskich torysów.
Bruksela musi wyciągnąć konsekwencje wobec Szwajcarów - podkreśla redakcja "FT". Jeśli nie straci ona po części korzyści płynących z dostępu do unijnego rynku, to takie partie jak UKIP czy Front Narodowy będą mogły bez obawy o skutki takiej retoryki nawoływać do rozbicia UE, walki z globalizacją i imigrantami - dodaje brytyjski dziennik.
Krytyka w USA
Nawet amerykańskie media krytykują decyzję Szwajcarów, która zapadła wbrew wszelkiej logice biznesowej. "Około 45 proc. pracowników sektora chemicznego, farmaceutycznego i biotechnologicznego to cudzoziemcy" - pisze agencja Bloomberg i przypomina, że swoje flagowe towary eksportowe Szwajcaria zawdzięcza obcym. "W 1839 dwóch polskich imigrantów założyło spółkę znaną obecnie jako Patek Philippe. Niemiecki imigrant Heinrich Nestle założył firmę Nestle SA, a urodzony w Bejrucie Nicholas Hayek był inicjatorem stworzenia Grupy Swatch AG" - podkreśla agencja.
Autor: msz//gry/kwoj / Źródło: PAP