Pieniądze z Unii Europejskiej zamiast finansować inwestycje i budowę autostrad idą na pensje budżetówki oraz wypłatę rent i emerytur - oburza się "Rzeczpospolita". Minister finansów Jacek Rostowski liczy, że euro niedługo potaniej, więc póki jest w cenie sprzedaje zaliczki z UE i wykorzystuje je na ratowanie budżetu.
Zapowiadając nowelizację tegorocznego budżetu Jacek Rostowski nie ukrywał, że liczy na wykorzystanie dość drogiego jeszcze euro. Ledwo zipiąca gospodarka nie dostarcza bowiem tylu wpływów podatkowych, ile miała. Dlatego minister Rostowski w projekcie nowelizacji zapowiedział, że zrekompensuje te ubytki trzema miliardami zł z różnic kursowych i ponad ośmioma mld zł z budżetu UE oraz innych źródeł. - Będziemy przewalutowywali środki unijne na złote w tym roku w większym stopniu niż to przewidywaliśmy i niż wymaga to bezpośrednie finansowanie przewidzianych wydatków - mówił Rostowski 7 maja.
Kreatywny minister?
Działania ministra krytykują rozmówcy "Rz": - Minister wymienił leżące na lokacie pieniądze, gdy zaczęły wzrastać potrzeby pożyczkowe. To uspokoiło sytuację. (...) Nasze przepisy wprawdzie dopuszczają taki zapis, ale są one niezgodne ze standardami europejskimi i wymagają zmiany - mówi były wiceminister finansów Mirosław Gronicki.
- To oszustwo. Minister finansów manipuluje pieniędzmi z Unii Europejskiej i zapisuje w budżecie kwoty, jakich może się co najwyżej spodziewać - dodaje nieco ostrzej profesor Andrzej Wernik z Akademii Finansów.
I tak odda. Byle nie więcej
Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego, porównuje działania ministra finansów do działania prezesa spółki, który odchodzi od zasad biznesu, aby ukryć ubytki w dochodach i zamaskować problemy budżetowe. – To może budzić wątpliwości, a co gorsza, może wpływać na decyzje inwestorów, którzy w końcu zaczną się interesować poczynaniami szefa resortu finansów – mówi ekonomista.
Z kolei Jacek Wiśniewski z Raiffeisen Banku dodaje, że te pieniądze ratują nasz tegoroczny budżet, ale będą stanowiły obciążenie w kolejnych latach, kiedy zaliczki trzeba będzie oddać korzystającym z funduszy. – Jeśli wtedy minister nie będzie stosował żadnych sztuczek, myślę, że Komisja Europejska nie będzie miała do nas o takie zapisy pretensji – uważa ekonomista.
Oby minister mógł wtedy kupić euro drożej niż je teraz sprzedaje.
Źródło: PAP