Parlament Europejski ma dziś zająć się rezolucją w sprawie oddzielenia wyszukiwarek internetowych od innych usług komercyjnych, by zapewnić wyrównane szanse w branży internetowej. Nowe prawo najmocniej uderzy w Google i może doprowadzić do podziału światowego giganta branży internetowej.
Agencja Reuters podaje, że "apele części polityków Parlamentu Europejskiego, wzywające do podziału Google brzmią, jak wołania starzejącej się i zazdrosnej Europy, która boi się bogactwa i rosnącej siły młodych technologicznych gigantów zza oceanu".
Dlaczego?
Rezolucja PE ma zapewnić wyrównane szanse w branży internetowej. Europosłom nie podoba się, że giganci branży (wprost nie pada nazwa żadnej z firm) zdominowali rynek internetowy i wykorzystując swoją pozycję oraz bogactwo, co dławi rynek. Europejscy politycy chcą rozdrobnienia rynku zmonopolizowanego głównie przez Google.
Jednak skargi na światowych gigantów nie dotyczą tylko koncernu z amerykańskiego Mountain View, ale także Microsoftu, Expedii, czy TripAdvisora, których nadużycia w działalności internetowej przez lata badała Komisja Europejska.
Microsoft musiał zapłacić 700 mln dolarów grzywny za to, że narzucał producentom komputerów przeglądarkę Internet Explorer. Europejskim przepisom niedawno uległ też Google. Koncern został zmuszony wyrokiem Trybunału Sprawiedliwości UE do usuwania z wyników wyszukiwania linków prowadzących do danych osobowych osób prywatnych, gdy zechce tego sam zainteresowany, a informacje są nieistotne lub nieaktualne. Dzięki temu internauci zyskali prawo do bycia zapomnianymi, czyli do wymazania z publicznego obiegu danych konkretnych osób.
Polityczne tło
Thomes Vinje z firmy prawniczej Clifford Chance przekonuje, że największe koncerny zmagają się z prawem antymonopolowym po obu stronach oceanu. Vinje doradza m.in. i Google w starciach z Komisją Europejską. - Prawdopodobnie nigdy wcześniej żadna firma nie wywierała tak silnego wpływu na kluczowych rynkach - ocenia Vinje.
Obok rywalizacji gospodarczej miedzy dwoma kontynentami jest też polityczne tło. Zeszłoroczny skandal ze internetowym szpiegowaniem i podsłuchiwaniem europejczyków, w tym nawet kanclerz Niemiec Angeli Merkel wzbudził podejrzenia wobec USA i Google. Amerykańscy politycy wyrazili nawet obawę, że sprawa antymonopolowej rezolucji może być upolityczniona. Apelowali też o obiektywizm.
Za duży sukces?
Vinje twierdzi, że te słowa były przesadzone. Zarzucił też kierownictwu Google, że "kłopoty koncernu przełożą się na antyamerykańskie nastroje w Europie".
Natomiast Alfonso Lamadrid, prawnik hiszpańskiej kancelarii Garrigues twierdzi, że kłopoty prawne Google i innych amerykańskich firm, to po prostu efekt ogromnej skali ich globalnego sukcesu.
- Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że w większości przypadków, to amerykańskie firmy są dominującymi graczami na świecie - uważa Lamadrid.
Agresywna postawa
Michael Marleus z brukselskiej kancelarii DLA Piper twierdzi, że rezolucja może mieć charakter polityczny. - Polityka jest mocno zauważalna w niemal każdej ustawie Parlamentu Europejskiego, więc jest również w wezwaniu do podziału Google - uważa Marleus.
- Wydaje się jednak, że PE przyjął tak agresywną postawę wobec Google w nadziei, że łatwiej uzyska bardziej realistyczne zobowiązania niż podział koncernu - dodaje.
Autor: MSZ / Źródło: Reuters, PAP,