Paryska prokuratura przedłużyła o 24 godziny zatrzymanie prezesa Orange Stephane'a Richarda. Od poniedziałku rano zeznaje on w związku z aferą Bernarda Tapie. Póki co, nie postawiono mu żadnych zarzutów.
Według prawa zatrzymanie Richarda bez postawienia mu zarzutów może trwać 48 godzin. Prezes Orange zeznaje w prokuraturze od poniedziałku rano. Wraz z Richardem sąd wezwał na przesłuchanie także Jeana Francois Rocchiego, odpowiedzialnego za sprzedaż pasywów Credit Lyonnais. Jak poinformowało radio Europe 1, jego zatrzymanie także zostało przedłużone o 24 godziny.
Richard, obecny prezes Orange, był wcześniej dyrektorem gabinetu politycznego minister finansów Christine Lagarde (obecnej szefowej MFW) za czasów rządów Nicolasa Sarkozy'ego.
Sprawa, w której zeznaje, sięga 1993 roku - wówczas biznesmen Bernard Tapie pozwał francuskie państwo w celu wywalczenia odszkodowania za sprzedaż Adidasa państwowemu wówczas bankowi Credit Lyonnais. Tapie twierdził, że został poszkodowany, bo sprzedał firmę po zaniżonej cenie (równowartość 472 mln euro), a bank odsprzedał ją z zyskiem 396 mln euro. Ugodę w tej sprawie zawarto w 2008 roku, gdy ministrem finansów była Lagarde. Tapie dostał - wraz z odsetkami i zadośćuczynieniem za straty moralne - 403 mln euro.
Wątpliwa ugoda, afera na najwyższych szczeblach
Sprawę ugody bada teraz wymiar sprawiedliwości, który podejrzewa, że ogromne odszkodowanie Tapie dostał w zamian za poparcie Nicolasa Sarkozy'ego w wyborach. Istnieją też wątpliwości co do trybu wyboru sędziów i samego sądu, który orzekał w sprawie o odszkodowanie. Lagarde poleciła bowiem, by spór między Tapie a Credit Lyonnais rozstrzygał trybunał arbitrażowy - prywatny, a nie państwowy sąd.
Sama Lagarde była już w tej sprawie przesłuchiwana. Jeśli podejrzenia się potwierdzą, może ona odpowiadać za defraudację pieniędzy publicznych.
Zaszkodzi firmie?
Szef Orange zaprzecza, jakoby dopuścił się jakichkolwiek przewinień w czasie, gdy pracował dla Lagarde. W poniedziałek jego rzecznik powiedział, że przesłuchanie może trwać nawet 48 godzin, zanim zapadnie decyzja, czy Richard będzie oficjalnie zatrzymanym w sprawie.
Orange (do niedawna France Telecom) odmawia komentarza w tej sprawie. Jak zauważa Reuters, w związku ze sprawą akcje firmy na paryskiej giełdzie znacznie spadły.
Sprawa jest o tyle delikatna, że Orange jest wciąż w 27 procentach własnością państwa, a prezesa firmy desygnuje rząd. Richard, którego kontrakt wygaśnie w przyszłym roku, został mianowany jeszcze przez poprzedników socjalistów. Do tej pory nowy rząd nie wymienił ani jednego szefa firm, w których udział ma skarb państwa.
Autor: jk//bgr,gak / Źródło: Reuters, lefigaro.fr, tvn24.pl, europe1.fr