Co ekonomista, to inne zdanie na temat deklaracji premiera, że jeśli spekulacyjny atak wywinduje wartość euro do poziomu 5 zł - to państwo będzie interweniować. - Premier mówi źle, bo w ogóle mówi - uważa Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. Natomiast Rafał Antczak z Delloite sądzi, że deklaracja Tuska ma szansę powodzenia, ale tylko jeśli rząd jest rzeczywiście gotowy do interwencji.
Robert Gwiazdowski w "Faktach po Faktach" zaznaczył, że w interwencji rządu nie należy pokładać wielkich nadziei. - Żaden gabinet nie jest w stanie obronić kursu waluty swojego państwa. No, może poza Chinami i Indiami, cała reszta jest potężnie zapożyczona - uważa ekspert. I przypomina, że ze spekulantami nie miał szans premier Rosji. - Przerżnął 200 mln dol. - z błyskiem oku zauważa Gwiazdowski.
Jednocześnie zaznacza, że winą za obecny stan rzeczy nie należy obwiniać rządu Platformy Obywatelskiej. - Ze spekulantami przegrali w 1992 roku Brytyjczycy, a w tej chwili rynki są jeszcze bardziej rozchwiane - tłumaczy brak mocy rządu Robert Gwiazdowski. I zaznacza, że nie należy tracić zupełnie nadziei na poprawienie kondycji złotówki, bo zwyczajnie brak nam pełnego obrazu stanu faktycznego tej sytuacji. - A rząd ma tych informacji znacznie więcej - mówi Gwiazdowski.
Żaden gabinet nie jest w stanie obronić kursu waluty swojego państwa Robert Gwiazdowski, Centrum im. Adama Smitha
"Jest szansa"
Bardziej optymistycznie na deklarację Donalda Tuska spogląda Rafał Antczak, wiceprezes Delloite. Jego zdaniem, ma ona szansę powodzenia, ale tylko jeśli rząd jest rzeczywiście gotowy do interwencji. - Taka wypowiedź może trochę odstraszyć spekulantów. To rozbija konsensus inwestorów, niszczy spójny front na osłabianie złotego. Premier musi być jednak gotowy na to, że rynki powiedzą „sprawdzam”. Jeśli cena euro rzeczywiście przekroczy 5 zł, rząd musi spełnić swoją deklarację, czyli sprzedać na rynku unijną walutę. Gdyby inwestorzy przekonali się, że Donald Tusk rzucił słowa na wiatr i nie zamierza interweniować, byłoby to zachętą do dalszego osłabiania naszej waluty – mówi Rafał Antczak.
Jeśli cena euro rzeczywiście przekroczy 5 zł, rząd musi spełnić swoją deklarację Rafał Antczak, Deloitte
"Możemy płacić jeszcze więcej"
Analityk walutowy z domu maklerskiego X-Trade Brokers Przemysław Kwiecień uważa, że wypowiedź Tuska jest "ryzykowna" i może spowodować, że za euro będziemy niedługo płacić nawet ponad 5 zł. Ocenił on, że lepiej by było, gdyby premier powiedział jedynie, że rząd planuje taką interwencję, a nie wyznaczał konkretny kurs, przy którym taka interwencja nastąpi.
- Jest to o tyle niebezpieczne, że kiedy rynek poradzi sobie z takim oporem 5 zł za euro, to może dojść do przeświadczenia, że rząd nie ma siły sprawczej na tym rynku - powiedział.
"Jest już za późno"
- W obecnej sytuacji rząd niewiele może zrobić. Jest już trochę późno na ratowanie złotego. Sytuacja wymknęła się spod kontroli - uważa były główny ekonomista Banku BPH Ryszard Petru. Rząd już ponad tydzień temu zapowiadał, że podejmie stosowne kroki, aby zapobiec spadkowi naszej waluty, ale nie działał. - To ośmieliło do dalszej spekulacji na złotym - dodał Petru. - Teraz rynek sprawdzi, na ile rząd jest silny. Chce zobaczyć, na jakim poziomie będzie ta interwencja i w jakich kwotach - wyjaśnił ekonomista.
Kurs złotówki po rekordowych notowaniach w 2008 roku, od kilku tygodni systematycznie traci na wartości. Wielu ekonomistów jest przekonanych, że dzieje się tak nie z powodu kłopotów polskiej gospodarki, a przez spekulacyjny atak na naszą walutę. Z takim atakiem nie poradził sobie w ostatnich tygodniach premier Rosji Władimir Putin. Przegrały je również w latach 90. rządy m.in. Wielkiej Brytanii i Szwecji.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24