Wtorkowy poranek to kontynuacja horroru złotego. Tuż po godzinie 10 był rekordowo słaby. Potem jednak sytuacja zaczęła się zmieniać. Zbiegło się to w czasie z deklaracjami rządu o gotowości interwencji i odłożeniu pomysłu o unieważnieniu opcji walutowych. Polska waluta dwa razy odbiła się od poziomu 4,9250 za euro. Czy to znaczy, że osłabienie się zatrzyma?
Kilka minut po godzinie 10 za euro trzeba było płacić 4,92 zł, a za franka - 3,32 zł. Potem w ciągu zaledwie pół godziny złoty zdołał odrobić po pięć groszy do obu walut. I choć nie na długo, to od tego czasu wydaje się bronić przed dalszą utratą wartości. Od południa kurs naszej waluty ulega dużym wahaniom, a sytuacja zmienia się co kilka minut. O godzinie 13 frank kosztował 3,29 zł, a euro 4,86 zł.
Premier pomógł na chwilę
Po zapowiedzi premiera Donalda Tuska, że rząd rozważy sprzedaż 7 mld euro, jakie wpłynęły zaliczkowo z Unii Europejskiej na realizację gdy euro przekroczy wartość 5 zł, polska waluta umocniła się na chwilę, po czym znowu potaniała. Pomimo mieszanych opinii na temat sensu tej zapowiedzi i wątpliwości, czy interwencja byłaby skuteczna, fala osłabienie nie wyniosła wartości euro ponad wcześniejsze 4,9250 zł.
- Rząd polski stara się zachować spokój wobec tego, co dzieje się ze złotym. Ale po konsultacjach z ministrem finansów i z ekspertami nie ukrywam, że jeśli granica pięciu złotych za jedno euro zostanie przekroczona, to podejmiemy decyzję o sprzedaży euro - powiedział na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu premier Donald Tusk.
- Złotówka zbliżyła się do szczytu swoich możliwości, jeśli chodzi o osłabianie się. W jakiejś perspektywie należy spodziewać się umacniania się złotego. I chcielibyśmy wykorzystać ten moment na sprzedaż euro - dodał premier.
Czy premier nie zaszkodził?
Analitycy od kilku dni już mówią, że rynek złoty jest wyprzedany - co w języku analizy technicznej oznacza, że bardziej nie powinien tracić już na wartości, bo po prostu wszyscy, którzy mogli i chcieli poddać się panice lub spekulacyjnemu trendowi już to zrobili. Niewykluczone, że na poziomie minimalnej wartości złotego z lutego 2004 roku wyprzedaż powinna się więc zatrzymać.
Zdanie Przemysława Kwietnia z X-Trade Brokers, premier podał nowy poziom testu - 5 zł za euro - i zapewne rynek spróbuje go sprawdzić.
- Taka wypowiedź zachęca rynek do testu tego poziomu. Co więcej, w przypadku powodzenia testu (wzrostu notowań pary powyżej 5,0) rynek otrzyma kolejny sygnał do wyprzedaży - napisał Kwiecień.
Deklaracje na wagę... złotego?
Niektórzy analitycy upatrują przyczyn zahamowania fali spadku w przedpołudniowych deklaracjach wicepremiera Grzegorza Schetyny, że rząd jest gotowy na interwencję, aby bronić wartości złotego.
- Być może w poniedziałek obserwowaliśmy szczyt paniki na rynku walutowym. We wtorek możemy mieć do czynienia z finiszem paniki. Dalsze ruchy na złotym będą w dużej mierze uzależnione od tego, czy rząd zdecyduje się na interwencję. Patrząc na nagły odwrót kursu złotego jeszcze przed południem można sądzić, że już mamy do czynienia z jakąś interwencją. Na razie może ona być tylko słowna. Ale rząd dysponuje wystarczającymi środkami, aby wesprzeć złotego. Mógłby skierować na rynek 7 mld zł środków z unijnych zaliczek, którymi dysponuje. Takie działanie mogłoby skutkować dłuższą korektą obecnego trendu na złotym - napisał w swoim komentarzu Piotr Kuczyński, główny analityk Xelion Doradcy Finansowi.
Podobnego zdania jest Bartosz Pawłowski, strateg TD Securities. Jego zdaniem, interwencja zarówno rządu, jak i Narodowego Banku Polski mogłaby pomóc złotemu.
- Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, żeby NBP wykorzystał taką sytuację i spróbował zarobić na tym, że rynek źle wycenia wartość złotego. Wydaje mi się, że taka interwencja na pewno by nie zaszkodziła, a przynajmniej ostudziłaby nastroje - powiedział Pawłowski w TVN CNBC Biznes.
Spekulują oni, pospekulujmy i my
Bardziej sceptyczny w sprawie interwencji jest Ernest Pytlarczyk, ekonomista BRE Banku. Jego zdaniem, na sytuację wpływają raczej globalne czynniki, którym trudno przeciwdziałać.
- Jeżeli trend na walucie jest mniej lub bardziej określony, jeżeli się wskazuje na czynniki fundamentalne, czyli czynniki w postaci odpływu kapitału z całego regionu, to interwencja mogłaby być skazana na niepowodzenie. Poza tym, byłaby kosztowna - uważa Pytlarczyk i sugeruje raczej interwencję na rynku małymi środkami. Jego zdaniem, mogłoby to wzmocnić złotego na dłuższy czas i sprawić, że gra spekulacyjna na polskiej walucie przestałby się opłacać.
Nie będzie gwałtu na opcjach
Złotemu mogła też pomóc wiadomość, że rząd przy rozwiązywaniu problemów firm z umowami na opcje walutowe nie przyjmie raczej drogi sugerowanej przez wicepremiera Waldemara Pawlaka. W najbardziej radykalnej wersji zakładała ona ustawowe unieważnienie umów, które w obecnej chwili narażają wiele firm na olbrzymie straty.
- Takie rozwiązanie sprawy, gdzie rząd unieważnia zawartą zgodnie z prawem umowę, podważałoby wiarygodność naszego kraju w oczach świata - mówili przeciwnicy pomysłu.
Źródło: TVN CNBC Biznes, pb.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu