Premier Czech Mirek Topolanek uważa, że jego kraj w dobie kryzysu maiłby się znacznie lepiej, gdyby... leżał gdzie indziej. Dlatego uprzedza, że jeśli Czechy zwrócą się o pomoc finansową to tylko dlatego, że dobije je stereotyp "podejrzanego inwestycyjnie regionu".
Europa Środowo-Wschodnia, poza Słowacją, która jest w strefie euro, nie ma ostatnio dobrej passy u zagranicznych inwestorów. Chociaż jej perspektywy gospodarcze oceniane są znacznie wyżej, niż krajów starej Europy. Inwestorzy ufają jednak bardziej tym, którzy płacą w dolarach, euro czy jenach i masowo wycofują kapitał z Polski, Węgier, Czech, czy państw bałtyckich. W wyniku tego m.in. tracą mocno waluty tych krajów. Premier Czech ma tego dość.
- Z tego powodu, że jesteśmy wrzucani do jednego worka boję się, że w końcu będziemy musieli wystąpić o pomoc – powiedział Topolanek podczas seminarium ekonomicznego. – Chcielibyśmy być w innym regionie – dodał.
Premier Czech podkreślił jednak, że wystarczyłoby mu także, gdyby przestano traktować wszystkie kraje Europy Wschodniej jak jeden organizm,
Źródło: PAP