Dobra wiadomość: mamy - jako państwo - 40 miliardów dolarów. Zła wiadomość: mają one postać rud metali, a na dodatek leżą na dnie Pacyfiku, średnio 4 kilometry pod powierzchnią wody. Na razie nie opłaca się po nie sięgać, ale z czasem będą jak znalazł.
Polska wspólnie z innymi krajami dzierżawi część dna Oceanu Spokojnego, niedaleko wybrzeży Ameryki Środkowej. W rejonie tym znajdują się tzw. konkrecje - mniejsze i większe grudki rud metali. Z ekspedycji badającej ten rejon powrócili właśnie polscy geolodzy.
Pamiątka z czasów PRL-u
Wiceminister środowiska, a jednocześnie główny geolog kraju Henryk Jacek Jezierski powiedział, że badany przez Polaków obszar ma powierzchnię ok. 5,4 tys. km kw. To część 75 tys. km kw, dzierżawionych przez organizację InterOceanMetal. To istniejące od czasów głębokiego socjalizmu wspólne przedsięwzięcie z udziałem Bułgarii, Czech, Kuby, Polski, Rosji i Słowacji.
Geolodzy zbadali, że na terenie, który może eksploatować Polska, na każdym metrze kwadratowym oceanicznego dna znajduje się średnio 13,4 kg takich konkrecji. Przebadane przez geologów próbki mają 33-proc. zawartość metali. Dla porównania: przy wydobyciu kopalin na lądzie 3-proc. zawartość metalu w rudzie uznawana jest za wysoką.
Wiceminister Jezierski szacuje, że wartość konkrecji na obszarze, z którego może je wydobyć Polska, wynosi ok. 40 miliardów dolarów.
Coś, czego nie mamy na lądzie
W przebadanych próbkach najwięcej było manganu (31,5 proc.). W konkrecjach występuje też miedź (1,33 proc.), nikiel (1,31 proc.), cynk (0,16 proc.), kobalt (0,15 proc.) i molibden (0,07 proc.).
Jezierski tłumaczył, że obecnie ich wydobycie jest jeszcze nieopłacalne, nie robi tego jeszcze nikt na świecie, prowadzone są jedynie testy. Przy zmniejszaniu zasobów kopalnych na lądzie i wzroście cen, zasoby te będzie można w przyszłości z zyskiem wydobywać - prognozuje główny geolog kraju.
Konkrecje pokrywają olbrzymie powierzchnie dna oceanicznego, występują na głębokościach 3800-5500 m.
Źródło: PAP, lex.pl