Biznesmen, którego spółki ucierpiały na opcjach walutowych, uzgodnił porozumienie z bankami - donosi "Rzeczpospolita". Dokument ma zostać podpisany najpóźniej w poniedziałek.
– Ostateczne warunki ugody są jeszcze negocjowane, ale z pewnością będzie się ona wiązała z wymiernymi kosztami dla spółek biznesmena - mówi gazecie "osoba zbliżona do transakcji". Jednak straty będą mniejsze niż wynikałoby to z zapisów umów na opcje. Sam Zbigniew Jakubas nie chciał potwierdzić tych informacji.
Wcześniej było już wiadomo, że jego spółka Feroco może stracić na opcjach 160 mln euro. Jak tłumaczył biznesmen, to dyrektor finansowy spółki w tajemnicy przed zarządem zaciągnął zobowiązania znacznie przekraczające możliwości firmy. Gdy sprawa wyszła na jaw, sam trafił do szpitala.
Walczył o unieważnienie
Do tej pory Zbigniew Jakubas należał do zagorzałych obrońców firm poszkodowanych w wyniku umów opcyjnych. Wzywał on do interwencji organy państwa, które miały spowodować unieważnienie opcji z mocy prawa. Szacunki biznesmena mówiły o ok. 50 mld zł strat, jakie mogą zanotować z tego tytułu polskie firmy, podczas gdy Komisja Nadzoru Finansowego szacuje wysokość potencjalnych strat na 15 mld zł. Ostatecznie problemy kontrolowanej prze siebie firmy rozwiązał sam.
Na czym polega problem
Opcja walutowa jest umową między nabywcą a wystawcą, według której nabywca ma prawo do kupna albo sprzedaży określonej ilości jednej waluty za drugą walutę, po ustalonym w umowie kursie bazowym. Transakcji można dokonać albo w określonym dniu, albo odcinku czasu.
Taka umowa jest dobrym sposobem dla eksporterów, którzy mogą w ten sposób zapewnić sobie stały złotówkowy koszt nabycia sprowadzanych towarów. Jednak księgowi wielu firm - uznając, że radykalny spadek kursu złotego jest nieprawdopodobny, a czasem nie zauważając, że w takim wypadku konsekwencje korzyści kontrahenta będą znacznie większe - w wielu wypadkach zawierali umowy zupełnie oderwane od rzeczywistej skali działalności swych firm.
Kiedy złoty zaczął gwałtownie tracić, dochodziło do sytuacji, gdy firma musiała dostarczyć euro po 3,70 zł, kupując je na rynku za np. 4,30 zł.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24