To mogą być ostatnie dni General Motors. Żeby nadal otrzymywać rządową pomoc, koncern musi się zrestrukturyzować - a żeby to zrobić, potrzebuje pieniędzy. Koło - a raczej pętla - się zamyka, bo w środę koncern stracił ostatnią szansę na zdobycie pieniędzy z rynku.
Wierzyciele General Motors odrzucili ostatecznie ofertę zamiany 27 miliardów dolarów długu na 10 proc. akcji koncernu. To oznacza, że GM raczej nie uniknie bankructwa.
Spółka z Detroit ma czas do 1 czerwca na uporządkowanie swoich spraw finansowych. Rząd USA, który od jesieni pożyczył już jej prawie 20 mld dol, zapowiedział, że jeśli się to nie stanie, nie będzie jej nadal pomagać.
Rzecznik GM powiedział, że rada dyrektorów spółki spotka się w tym tygodniu, aby uzgodnić „kolejny krok”. Nie powiedział jednak, kiedy to się stanie. Nie umiał także odpowiedzieć na pytanie, czy GM wystąpi o ochronę przed wierzycielami oraz jaki odsetek obligatariuszy odrzucił propozycję spółki.
Bankructwo "na niby", czy nacjonalizacja?
Sytuacje General Motors, podobnie jak innych koncernów samochodowych, pogarszała się konsekwentnie od wielu miesięcy wraz ze spadkiem sprzedaży aut na świecie. Niektórzy producenci, głównie japońscy, jakoś sobie poradzili z dekoniunkturę. Amerykański gigant już nie. Tym bardziej, że nagle wierzyciele upomnieli się o swoje pieniądze, a dług GM to aż 70 mld dol.
1 czerwca nie będzie jednak definitywnym końcem spółki. Jej upadek byłby zbyt kosztowny. Jednym z możliwych scenariuszy jest szybkie bankructwo i restrukturyzacja pod osłoną prawa upadłościowego. Coraz częściej mówi się jednak o nacjonalizacji. Amerykański rząd miałby za 50 mld dol. przejąć 70 proc. akcji GM.
W środę GM prawnie wydzielił swoje europejskie operacje, czyli przede wszystkim Opla, który jest teraz otwarty dla nowego inwestora i nie będzie dotknięty ewentualną niewypłacalnością GM. Jak podano, firma Adam Opel GmbH przejęła europejskie zakłady, patenty i dostęp do technologii, a wszystko to bez obciążeń dłużnych.
Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: General Motors