To jest cena polityczna, a nie cena ekonomiczna - skomentował w programie "Fakty po Faktach" obniżkę cen paliw przez Orlen profesor Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit, Fundacja GAP, były wicepremier. - Ingerencja w ceny, także manipulacje cenami są czymś, czego doświadczamy coraz częściej - dodał.
Gościem programu "Fakty po Faktach" był Jerzy Hausner, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit, Fundacja GAP, były wicepremier. Pytany był o sytuację na rynku paliw - od początku września Orlen obniżał piętnaście razy ceny hurtowe benzyny Pb 95 i mniej więcej tyle samo oleju napędowego.
Czy według Hausnera to sztuczne zaniżanie cen o podłożu politycznym? - To jest cena polityczna, a nie cena ekonomiczna - stwierdził.
- To jest oczywiste. Mamy do czynienia z czymś przejściowym, co rodzi konsekwencje, bo już to odczuwamy. Monopolista państwowy skoro może tak, to może i w drugą stronę. To znaczy, że zakłócony jest rynkowy mechanizm kształtowania cen. I to nie jest jedyny przypadek, bo ingerencja w ceny, także manipulacje cenami są czymś, czego doświadczamy coraz częściej - zauważył.
W ocenie Hausnera długofalowe konsekwencje tego działania są poważne,
- Jeśli psuty jest mechanizm rynkowy, to oczywiście słabnie wiarygodność ekonomiczna państwa. Po drugie mechanizm, który był istotnym elementem stymulującym nasz wzrost, dającym nam poprawę gospodarczą, rozwój gospodarczy, po prostu już tej funkcji w takim stopniu nie będzie wypełniał - zaznaczył.
Inflacja w Polsce: ona jest sztucznie zaniżona, ale pokaże swoją siłę
Prof. Hausner odniósł się również do słów Adama Glapińskiego, prezesa Narodowego Banku Polskiego, który stwierdził, że "skończyliśmy z grozą inflacji".
Czytaj więcej: NBP pyta ekspertów o inflację. Oto wyniki
- Mamy według danych Głównego Urzędu Statystycznego inflację na poziomie 10 procent. Prawdopodobnie także za sprawą ingerencji cenowych i manipulacji cenami, na przykład za sprawą zmniejszenia rachunków za energię elektryczną wstecz o 12 procent - wskazał były wicepremier.
Zaznaczył, że "jeśli GUS to uwzględni, to prawdopodobnie na koniec września ogłosi, że inflacja zeszła poniżej 9 procent".
- Być może nawet do poziomu 8,5 procent. Oczywiście ktoś powie "poprawa". Ja powiem, że niekoniecznie - podkreślił.
Jego zdaniem, "jeśli takimi sposobami walczymy z inflacją, to znaczy, że ona jest sztucznie zaniżona, ale pokaże swoją siłę".
- Nie mówię, że będzie rosła, ale przeprowadzenie dezinflacji, czyli obniżenie do celu Narodowego Banku Polskiego 2,5 procent, będzie trwało, według mojej oceny i ekonomistów, co najmniej do roku 2026 - prognozował.
Zauważył, że "wyraźnie podwyższoną inflację, nieodpowiadającą warunkom i wymogom stabilizacji wartości pieniądza, będziemy mieli jeszcze przy tej polityce trzy lata".
Na pytanie, jak skrócić ten czas, odpowiedział, że "to wymagałoby dosyć istotnych zmian w polityce gospodarczej, które nie są łatwe do przeprowadzenia".
- Między innymi niepodejmowanie decyzji dotyczącej stóp procentowych, nieodpowiadających realiom gospodarczym. Ta obniżka, której dokonał Narodowy Bank Polski, nie odpowiada rzeczywistej ocenie sytuacji, także w dokumentach NBP. Ona nie była uzasadnioną prognozą inflacyjną - wytłumaczył.
Jak dodał, "być może w październiku zobaczymy jeszcze jedną obniżkę". - To będzie znowu kalkulacja polityczna - stwierdził.
Źródło: TVN24 Biznes
Źródło zdjęcia głównego: TVN24