Fiaskiem zakończyły się w piątek negocjacje w sprawie przepisów mających pomóc Unii Europejskiej w walce z nieuczciwymi praktykami handlowymi.
Kraje Unii nie porozumiały się ws. propozycji ułatwiającej nakładanie wyższych ceł na państwa stosujące subsydia i ograniczające dostęp do surowców.
Dlaczego?
- Część Rady (państw członkowskich - red.) postrzega środki obronne, które mogłyby być użyte, jako formę protekcjonizmu, mogącego narazić na niebezpieczeństwo handel w Europie - powiedział na konferencji prasowej po piątkowym spotkaniu ministrów odpowiedzialnych za handel wiceszef resortu rozwoju gospodarczego Włoch Carlo Calenda. Rzym w tym półroczu przewodzi pracom UE.
Jak podkreślił, kraje unijne mające odmienne zdanie postrzegają te propozycje jako instrumenty, które UE powinna mieć w swoim arsenale, by bronić się przed nieuczciwymi praktykami handlowymi.
Unijne instrumenty ochrony handlu nie były rewidowane od 1995 r., a od tego czasu w handlu międzynarodowym zaszły znaczące zmiany. KE, która przedstawiła propozycje w tej sprawie w ubiegłym roku, podkreślała, że reforma jest konieczna, aby odpowiedzieć na rzeczywistość gospodarczą.
Bez zmian
W odróżnieniu od wielu państw świata, m.in. USA, Chin czy Rosji, system postępowań antydumpingowych i antysubsydyjnych jest w UE bardzo liberalny. UE analizując konkretny przypadek subsydiowanych towarów nie patrzy na niego tylko z perspektywy producentów podobnych dóbr w Europie, ale też konsumentów, dystrybutorów czy sieci handlowych. Innymi słowy nawet jeśli cło na jakiś towar miałoby pomóc grupie producentów w UE, to w świetle obecnych przepisów nie zostanie ono wprowadzone, jeśli miałoby niekorzystny wpływ np. na importerów.
UE nie nakłada też, jak to robi większość państw na świecie, ceł odpowiadających wysokości subsydiów (czyli z perspektywy UE zakazanej pomocy państwowej), tylko dopasowuje je do takiego poziomu, by producenci europejscy nie ponosili strat.
Wprawdzie w propozycji KE nie wspomniano wprost o Chinach, ale kraj ten wielokrotnie był krytykowany za subsydiowanie handlu oraz sztuczne ograniczanie eksportu swoich zasobów metali ziem rzadkich wykorzystywanych w zaawansowanej technologicznie produkcji, m.in. broni, nowoczesnych telefonów komórkowych i elektrowni wiatrowych. Chiny zaspokajają ok. 95 proc. światowego zapotrzebowania na ten surowiec.
Jakie praktyki?
Państwa mające metale ziem rzadkich stosują nielegalne z punktu widzenia UE metody ich zatrzymania u siebie, np. utrudniając eksport, żeby zapewnić je po niższych cenach swoim producentom. Przez to producenci unijni są mniej konkurencyjni, np. w stosunku do chińskich.
Dlatego KE zaproponowała w kwietniu 2013 r. nowe przepisy, które przewidywały np. nakładanie wyższych ceł ochronnych, jeżeli rząd jakiegoś państwa pomaga swoim firmom, zapewniając im tańsze surowce lub subsydiując je w inny sposób.
Państwa UE podzieliły się w sprawie tej propozycji na liberalne i protekcjonistyczne. Polska opowiadała się za przyjęciem propozycji KE, podobnie jak np. Francja. Z kolei liberalne kraje, takie jak Szwecja czy Wielka Brytania, były przeciwne. W konsekwencji w piątek nie udało się zebrać odpowiedniej większości i propozycja KE upadła.
Bez porozumienia
Na piątkowym posiedzeniu ministrów UE odpowiedzialnych za handel nie osiągnięto też postępu ws. propozycji dotyczącej zamówień publicznych. Nowe przepisy miały wzmocnić pozycję UE w rozmowach z krajami, które stosują różnego rodzaju bariery w tej materii.
KE chciała, by firmy z państw, które nie dają możliwości startowania w przetargach publicznych przedsiębiorstwom z UE, miały zamknięty dostęp do rynku unijnego.
Propozycja w tej sprawie została przedstawiona w 2012 r., jednak do tej pory nie udało się jej przyjąć ze względu na różnice wśród państw członkowskich. Komisja chciała wywrzeć nacisk na Chiny i inne kraje, które utrudniają albo uniemożliwiają dostęp firm unijnych do swoich zamówień, chociaż same mają swobodę startowania w przetargach w UE. KE liczyła, że w ten sposób wymusi wzajemne otwarcie rynków.
Konkurencja międzynarodowa
Projekt przewiduje, że w przypadku przetargów publicznych o wartości co najmniej 5 mln euro KE na wniosek organu zamawiającego mogłaby wykluczyć z możliwości składania ofert firmy z kraju stosującego praktyki protekcjonistyczne.
Według wyliczeń KE na świecie tylko jedna czwarta rynku zamówień publicznych jest otwarta na konkurencję międzynarodową. Ograniczenia stosowane przez partnerów handlowych dotykają sektory, w których UE jest wysoce konkurencyjna, takie jak budownictwo, transport publiczny, branża wyrobów medycznych, energetyka i przemysł farmaceutyczny.
Autor: MSZ / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Komisja Europejska