Nie chodzi już tylko o węgiel. Największa powódź od pół wieku na terenie australijskiego Queensland będzie miała "znaczący wpływ" na całą narodową gospodarkę - twierdzi ekspert, cytowany przez agencję Bloomberga. Na razie trudno oszacować straty, ale raporty z zalanego stanu są "dość drastyczne" - czytamy.
Handel i eksport Australii zamrą, wskazuje członek zarządu australijskiego banku centralnego Donald McGauchie. - To, co obserwujemy, to bardzo istotne zniszczenia infrastruktury - mówi w wywiadzie z Bloombergiem. - Znaczące mogą być też konsekwencje wpływu (tej sytuacji) na przychody z eksportu.
Już wczoraj agencja Reutera informowała, że na objętym powodziami, a jednocześnie najbogatszym w surowce terenie zatrzymano prace wydobywcze. Queensland jest największym australijskim eksporterem węgla i wypracowuje ok. 20 proc. narodowej gospodarki. Gigantyczne powodzie, ochrzczone już "biblijnymi", zagroziły też plonom.
Dolar australijski spadł w tym tygodniu w stosunku do dolara amerykańskiego o 1,8 proc.
Choć na razie trudno jeszcze oszacować straty - McGauchie mówi, że otrzymywane przez niego raporty są "dość drastyczne". I choć pobudzić gospodarkę może odbudowa stanu po powodzi, to jednak problemów nie zabraknie. Chodzi o to, że natłok inwestycji może spowolnić ich realizację lub spowodować, że będą dość kosztowne.
Bank rezerwy Australii będzie dyskutować o sytuacji po powodzi na najbliższym spotkaniu zarządu - 1 lutego.
"Biblijne" powodzie
W wyniku powodzi, która rozpoczęła się jeszcze przed Bożym Narodzeniem, ponad 20 miast w stanie Queensland zostało odciętych od świata, bądź zalanych. Żywioł dotknął obszar większy niż powierzchnia Francji i Niemiec i zamieszkany przez 200 tys. ludzi.
Do tej pory władze potwierdziły śmierć 10 osób.
Źródło: bloomberg.com
Źródło zdjęcia głównego: nasa.gov