Władze Chin ogłosiły plan powiększenia miast i poprawy świadczonych w nich usług publicznych. Zezwalając kolejnym milionom mieszkańców wsi na migrację do miast, chcą w ten sposób stymulować chińską gospodarkę.
W ogłoszonym w ubiegłą niedzielę "Narodowym planie urbanizacji nowego typu" na lata 2014-2020 rząd zapowiedział podniesienie wskaźnika urbanizacji kraju, który obecnie wynosi niecałe 54 proc., do poziomu 60 proc. Oznacza to przemieszczenie kolejnych 90 milionów ludzi ze wsi do miast.
Koło zamachowe gospodarki
Rząd od dawna zdaje sobie sprawę, że do utrzymania szybkiego tempa wzrostu konieczna jest zmiana, zużytego już, modelu rozwoju gospodarczego opartego na eksporcie i przemyśle. Chce przenieść jego ciężar na konsumpcję wewnętrzną, a urbanizację uważa za kluczowy czynnik w stymulacji popytu na rynku wewnętrznym.
"Popyt wewnętrzny jest kołem zamachowym rozwoju Chin, a największy potencjał zwiększenia popytu wewnętrznego drzemie w urbanizacji" - napisała agencja Xinhua, cytując dokument.
Na przeszkodzie stoi jednak obowiązujący od końca lat 50. sztywny system rejestracji rodzin "hukou", który dzieli obywateli kraju na dwie kategorie. Uniemożliwia on 260 milionom robotników napływowych mieszkających w chińskich miastach, ale zarejestrowanych w miejscowościach pochodzenia, korzystanie z przywilejów przysługujących pełnoprawnym obywatelom miast. Chodzi m.in. o dostęp do publicznej edukacji i opieki zdrowotnej, wysokość emerytur, prawo do nabywania nieruchomości w mieście i łatwość załatwiania spraw w urzędach.
Za szybkie tempo?
Szybka urbanizacja rozpoczęła się w Chinach pod koniec lat 80., wraz z wejściem w życie polityki reform gospodarczych i otwarcia na świat lansowanej przez ówczesnego przywódcę kraju Denga Xiaopinga. To na gruncie tych reform miasta takie jak Pekin, Szanghaj czy Kanton urosły do rozmiarów olbrzymich metropolii, którymi są obecnie.
W 2012 roku wskaźnik urbanizacji po raz pierwszy przekroczył w Chinach 50 proc. Jednak jeżeli brać pod uwagę tylko osoby posiadające miejski "hukou", odsetek ten spada do 35 proc. - wynika z oficjalnych danych. W niektórych młodych metropoliach, takich jak Shenzhen, który przed reformami Denga był zaledwie wioską rybacką, tylko 20 proc. ludności posiada lokalny "hukou".
Rejestrację w systemie zasadniczo dziedziczy się po jednym z rodziców. Można ją zmienić, ale dopiero po spełnieniu wysokich kryteriów ustalanych autonomicznie przez władze poszczególnych miast. Prawo do przyznawania pracownikom lokalnego "hukou" mają również duże przedsiębiorstwa państwowe i niektóre firmy prywatne, a część z nich sprzedaje je na czarnym rynku. W ub. r. chińska prasa pisała np. o mężczyźnie, który za rejestrację w Pekinie zapłacił znalezionemu w internecie pośrednikowi 720 tys. juanów (360 tys. zł).
Ze wsi do miast
Według oficjalnych danych miejski "hukou" uzyskało w latach 2010-2012 25 milionów Chińczyków pochodzenia wiejskiego, ponad dwukrotnie więcej niż w poprzednich trzech latach. Jak podaje Xinhua, plan urbanizacji obiecuje przyznanie statusu pełnoprawnych mieszkańców miast kolejnym 100 milionom pracowników napływowych.
Plan zakłada też, że do 2020 roku wszystkie chińskie miasta powyżej 200 tys. mieszkańców zostaną podłączone do sieci kolejowej, a te zamieszkane przez ponad 500 tys. ludzi - do sieci szybkiej kolei. Jest to element "ścieżki rozwoju skupionego na człowieku i przyjaznego środowisku" - podała Xinhua.
Zdaniem badaczy liczba osób mieszkających w chińskich miastach może w ciągu najbliższych 15-20 lat wzrosnąć nawet o 400 milionów.
Autor: mn//gry / Źródło: PAP