Światowe ceny ropy naftowej spadają od kilku tygodni. W połowie czerwca za baryłkę rosyjskiej ropy Ural, trzeba było zapłacić 110 a dziś - 98 dolarów. - Obecne ceny nie są komfortowe dla Moskwy i są na granicy bilansowania się rosyjskiego budżetu. Jeżeli utrzymają się przez 2-3 lata, to mogą być zagrożeniem dla Rosji - uważa Kamil Maliszewski, analityk BRE Banku.
Zarówno wydobywana w regionie Morza Północnego ropa Brent, jak i gromadzona w amerykańskim stanie Oklahoma ropa WTI od tygodni tracą na wartości. Ceny surowców na świecie są ze sobą ściśle powiązane, więc na rynkach tanieje też czarne złoto z Rosji. Chodzi o ropę Ural wydobywaną w Zachodniej Syberii oraz na Uralu. Wraz z mniejszymi przychodami ze sprzedaży tego surowca kurczą się przychody rosyjskiego budżetu.
Mniej pieniędzy
Według analityków Capital Economics spadek ceny baryłki ropy Ural o 10 dolarów w skali roku przełoży się na stratę w rosyjskim eksporcie szacowaną na 25 mld dolarów. Oznacza to również, że do rosyjskiego budżetu wpłynie o 20 mld dolarów mniej, a to 1 proc. PKB. Zrównoważenie budżetu wymaga, by cena baryłki Ural wynosiła 105 dolarów. Kamil Maliszewski, analityk BRE Banku twierdzi, że dla rosyjskiego budżetu groźniejszy jest mniejszy, ale długotrwały spadek cen ropy niż ten, który będzie gwałtowny i krótki. - Krótkoterminowy spadek cen, nawet do wartości 80-90 dolarów za baryłkę ropy Brent nie byłby groźny. Natomiast problemem dla rosyjskiej gospodarki byłoby długotrwałe utrzymywanie się cen nawet na obecnym poziomie, czyli 100-102 za baryłkę ropy Brent. To są już ceny, które z pewnością nie są komfortowe i są na granicy rosyjskiego budżetu. Gdyby ten poziom cen utrzymywał się w dłuższej perspektywie 2-3 lat, co wydaje się prawdopodobne, to może być zagrożeniem dla Rosji - ocenił Maliszewski.
Bankructwo?
Natomiast Grzegorz Maziak, kierownik zespołu analiz portalu e-petrol.pl twierdzi, że eksperci nie są zgodni co do tego, ile musiałaby kosztować ropa, aby Rosja nie mogła "dopiąć budżetu".
- Analitycy mówią o tym, że cena ropy uralskiej musiałaby spaść poniżej 80-90 dolarów za baryłkę. To z pewnością byłoby dla Rosji mocno odczuwalne, ale tu szczególnie ważny jest czas, bo tak niska cena ropy musiałaby się utrzymywać około roku. Krótkie np. miesięczne zawirowania nie mają większego wpływu - twierdzi Maziak. Przewiduje, że w najbliższym czasie ceny surowca nie spadną poniżej obecnego poziomu 100 dolarów za baryłkę ropy Brent. - Zatem ropa Ural też dużo poniżej dzisiejszego poziomu 95-98 dolarów nie spadnie - dodaje. Maziak twierdzi, że obecnie rosyjska gospodarka nie cierpi zbytnio z powodu niskich cen ropy. - Chociaż wiadomo, że im więcej pieniędzy z ropy, tym jest łatwiej realizować cele polityczne władzom w Moskwie. Spadki cen ropy musiałby być długotrwałe, aby Rosja je odczuła, a dziś się na to nie zanosi - ocenia ekspert.
- Nie jest to poważny problem, który spędzałby sen z powiek rządzącym. Trzeba pamiętać, że prognozy z początku roku mówiły o spadkach cen ropy, a konflikty m.in. w Iraku sprawiły, że cena ropy skoczyła do około 115 dolarów za baryłkę, na czym Rosja korzystała, więc nawet obecny spadek nadal się bilansuje - tłumaczy Maziak.
Będą spadki?
Maliszewski przekonuje, że prognozy wskazują na kolejne spadki cen ropy w nadchodzących latach.
- O światowej cenie ropy będzie decydowała nadpodaż na kontynencie amerykańskim i chodzi nie tylko o USA, ale także o Kanadę, Wenezuelę i Meksyk. Import do USA jest najmniejszy od lat, bo Amerykanie zwiększają produkcję taniej ropy z łupków. Nadpodaż nad tamtym rynku będzie rzutowała na ceny na całym świecie. I to główny motor do spadków cen w najbliższych latach - wyjaśnia Maliszewski. Analityk twierdzi, że cena ropy może wzrosnąć, jeżeli np. rozwinie się konflikt w Iraku. - Problemy w tym kraju mogą powodować chwilowe wystrzały cen ropy do góry, ale zakładam, że generalny trend będzie spadkowy. Ten rok powinniśmy zakończyć powyżej 90 dolarów za baryłkę ropy WTI. W przyszłym te ceny będą niższe, realny jest poziom 85 dolarów - szacuje Maliszewski.
Co dalej?
Maziak twierdzi, że na ceny ropy ogromny wpływ może mieć konflikt na Ukrainie. - Jeżeli doszłoby do otwartego konfliktu Rosji na Ukrainie i Unia Europejska zdecyduje się odciąć od dostaw z Moskwy, to będzie miało to kolosalny wpływ na rynek, bo rosyjski surowiec gdzieś trzeba będzie sprzedać. Szok cenowy byłby wówczas spory, ale dziś nikt takiego scenariusza na poważnie nie rozważa - ocenił Maziak. - Jeżeli sytuacja w Iraku i Libii nie pogorszy się, a jednocześnie nie dojdzie do porozumienia z Iranem, to cena ropy Brent w drugiej połowie może wynosić 100-105 dolarów - dodał.
Autor: msz/km/kwoj / Źródło: tvn24bis.pl