18 kwietnia we wszystkich zakładach Jastrzębskiej Spółki Węglowej odbędzie się 24-godzinny strajk. To następstwo referendum, w którym ponad 95 proc. głosujących poparło postulaty w sprawie podwyżki płac, protestu na tym tle oraz sprzeciwiło się prywatyzacji firmy.
Związki zawodowe żądają 10-procentowej podwyżki płac i sprzeciwiają się upublicznieniu i przyszłej prywatyzacji spółki na zasadach proponowanych przez resort Skarbu Państwa. Ministerstwo zakłada, że spółka zadebiutuje na giełdzie 30 czerwca.
Prezes JSW Jarosław Zagórowski przyznaje, że w ub. tygodniu pracodawca spóźnił się z przekazaniem pracownikom informacji dotyczących warunków upublicznienia spółki - do ostatnich chwil przed referendum trwało bowiem uzgadnianie szczegółów z resortem skarbu. W sprawie strajku zarząd spółki zamierza spotkać się ze związkami i omówić sytuację, informując m.in. o możliwych jego skutkach.
Będzie strajk
Jak poinformowali związkowcy podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Jastrzębiu Zdroju, w zorganizowanym przez związki zawodowe referendum wzięło udział 78,5 proc. z ponad 22-tysięcznej załogi. Ponad 95 proc. uczestników zgodziło się na strajk płacowy, a także na akcję protestacyjną w postaci zablokowania wysyłki węgla z kopalń do czasu realizacji postulatów płacowych.
Przewodniczący międzyzwiązkowego komitetu protestacyjno-strajkowego w JSW Sławomir Kozłowski podał, że na podstawie wyników referendum w poniedziałek rano zapadła decyzja o przeprowadzeniu 18 kwietnia strajku 24-godzinnego. Na razie związkowcy nie będą blokować wysyłki węgla - ma to być ew. kolejny środek nacisku - możliwy do zastosowania w przyszłości.
Kozłowski przyznał, że - jak wynika z szacunków związków - 24-godzinny strajk przyniesie spółce ok. 30 mln zł strat. Jak jednak ocenił, znacznie większe straty, sięgające 400 mln zł, wynikają z niewłaściwego zarządzania JSW - nierealizowania w ostatnich latach planów techniczno-ekonomicznych.
- Jeśli chodzi o wstrzymanie się od pracy pracowników, to jasna forma strajku, jeśli chodzi o wstrzymywanie wysyłek węgla, to dla mnie to już nie jest strajk, to można nazwać sabotażem gospodarczym - skomentował Zagórowski. Dodał, że w razie przeprowadzenia strajku, na związkowców spadnie odpowiedzialność tak za straty wynikające ze wstrzymania wydobycia, jak i z prawdopodobnej późniejszej niższej wartości akcji spółki.
Trzy razy "tak"
W czwartek i piątek - zgodnie z oczekiwaniem związkowych central - górnicy na postawione w referendum pytania odpowiedzieli trzy razy tak. Na pierwszej z rozdawanych dwóch kart do głosowania były dwa pytania: o poparcie dla strajku o 10-procentowe podwyżki oraz o poparcie akcji protestacyjno-strajkowej w postaci zablokowania wysyłki węgla. Pytanie na drugiej karcie brzmiało: "Czy jesteś przeciwny prywatyzacji lub upublicznieniu akcji JSW?".
Związkowcy nie zgadzają się z projektem ministerstwa skarbu, aby środki ze sprzedaży akcji JSW, przy okazji jej giełdowego debiutu, trafiły jedynie do Skarbu Państwa, bez zasilenia samej spółki. Szefowie JSW i przedstawiciele ministerstwa odpowiadają, że firma na razie ma wystarczające własne środki, sięgnie po nie na giełdę później, kiedy będzie taka potrzeba. Związkowcy zwracają także uwagę na sprawy pracownicze. Chodzi m.in. o termin gwarancji zatrudnienia dla pracowników, akcje pracownicze oraz zawarcie układu zbiorowego pracy.
Zarząd: spełniliśmy postulaty
W czwartek - gdy w kopalniach spółki rozpoczęło się związkowe referendum - zarząd JSW ogłosił w wewnątrzzakładowym wydawnictwie zasady upublicznienia spółki oraz związanego z tym pakietu pracowniczego. Według zarządu, najważniejsze postulaty strony społecznej są spełnione.
To przede wszystkim: zachowanie przez Skarb Państwa w JSW, co najmniej, 50 proc. plus jedna akcja, przekazanie akcji pracowniczych całej załodze (zarówno tym uprawnionym ustawowo, jak i pozostałym), gwarancje zatrudnienia na minimum 5 lat (spółka wobec inwestycji nie zamierza zwalniać, związki jedna żądały 10-letnich gwarancji) oraz utworzenie specjalnej transzy akcji w ofercie publicznej, skierowanej do pracowników grupy JSW i Kombinatu Koksochemicznego Zabrze, który wkrótce będzie jej częścią.
- Niestety jesteśmy spóźnieni z informacjami i stąd też wyniki referendum. Uważam, że pracownicy nie do końca mieli obiektywną wiedzę od obydwu stron. Pracownicy byli sterowani, zmanipulowani przez liderów związkowych. Jeżeli działania związkowe doprowadzą do tego, że wartość tych akcji będzie niska, niestety odbije się to na portfelu pracowników - mówił w poniedziałek Zagórowski. Dodał, że choć zarząd liczy się z opinią pracowników, prawo nie wymaga ich zgody na upublicznienie firmy, w której pracują.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24