Szykuje się nowe "Bretton Woods". W Waszyngtonie w weekend o światowym kryzysie debatować będą przywódcy Grupy G20 - siedmiu najbogatszych państw, Rosji, Unii Europejskiej oraz rozwijających się gospodarek. Czy waszyngtońskie spotkanie będzie receptą na coraz głębszy kryzys? I czy Ameryka i Europa osiągną jakiś kompromis?
Sobotnie spotkanie państw członkowskich G20 to dopiero początek globalnych działań na rzecz walki z kryzysem. Jak zapowiada ustępujący prezydent USA George W. Bush zostaną omówione najważniejsze działania, jakie powinny zostać podjęte w ciągu najbliższych miesięcy.
Zanim jeszcze skończyła się II Wojna Światowa, w lipcu 1944 roku w miejscowości Bretton Woods w stanie New Hampshire państwa zwycięskiej koalicji zaprojektowały nowy gospodarczy ład świata, który legł u podstaw procesu globalizacji. Powołały Międzynarodowy Fundusz Walutowy (IMF), który miał pomagać w swobodnej wymianie walutowej, przepływach kapitału i stabilizacji kursów wymiany walut.
Salomonowe rozwiązanie
Czy w po waszyngtońskim spotkaniu wyłoni się nowy ład po ustąpieniu pogrążającego świat w recesji kryzysu finansowego? Aby w Waszyngtonie nie doszło do rozgrywki sprzecznych interesów w polityce gospodarczej pomiędzy Europejczykami i Amerykanami, obie strony starają się znaleźć choćby najmniejszy wspólny mianownik. A to może być za mało dla ukształtowania nowego ładu.
Jako kompromis wskazuje się na salomonową formułę: państwa G20 porozumieją się co do ogólnego listu intencyjnego w sprawie polepszenia nadzoru finansowego i będą się domagały, by każde państwo, w ramach swoich możliwości, walczyło z globalnym osłabieniem koniunktury wykorzystując finansowe i polityczne środki.
- Podczas spotkania skupimy się na pięciu podstawowych sprawach: omówimy przyczyny globalnego kryzysu, sprawdzimy też jak efektywne były nasze dotychczasowe reakcje, stworzymy nowe zasady działania systemów finansowych i regulacyjnych, stworzymy konkretny plan aby wdrożyć te reformy, a także wzmocnimy przekonanie, że wolny rynek to jedyna słuszna droga do długofalowego dobrobytu - zapowiedział George W. Bush.
Amerykanie ostrożni
Amerykanie nie chcą się całkowicie opowiadać przeciwko silniejszym regulacjom rynków finansowych. Ich podejście wydaje się bardziej pragmatyczne: Naprawmy błędy, ale nie stawiajmy całego systemu na głowie. Rynki finansowe mają być po prostu przejrzyste po wprowadzeniu reform.
- Omówimy konkretne rozwiązania, które będziemy chcieli wdrożyć, aby móc przeprowadzić reformy. Ministrowie finansów będą współpracować z innymi ekspertami, i zdawać raporty swoim rządom – raporty mówiące, jakie rozsądne rozwiązania możemy przyjąć. Jedną z podstawowych zasad wszelkich reform jest to, aby rynki finansowe stały się bardziej przejrzyste - zapowiada prezydent USA.
Europa ma większe zapędy
Podczas zeszłotygodniowego szczytu w Brukseli Europejczycy porozumieli się co do wspólnej marszruty. Jej podstawą są propozycje francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy`ego. Wprawdzie sformułowania Paryża wydają się bardzo ogólne, wiadomo jednak, że chodzi o większą przejrzystość rynków finansowych i lepszą koordynację przez nowe kolegium nadzorcze dla 30 największych międzynarodowych banków.
Poza tym Europejczycy chcą ściślej nadzorować agencje ratingowe, kontrolować regulacje księgowe i rozbudować Międzynarodowy Fundusz Walutowy tak, żeby stał się globalną instytucją wczesnego ostrzegania.
Prezydent Francji naciska na tempo i postanowienia, jakie mają zostać uchwalone podczas szczytu, i chce je wdrożyć już w ciągu 100 dni od momentu uchwalenia.
Sarkozy'ego hamują już kanclerz Niemiec Angela Merkel i brytyjski premier Gordon Brown. Dla Niemców i Brytyjczyków idea wszechmocnego, globalnego urzędu finansowego i wszechmocnego MFW jest zbyt radykalna.
Pekin sobie nie życzy rad
Należące do G20 kraje rozwijające się chcą mieć coś do powiedzenia w sprawach nowego globalnego ładu finansowego. Nie oznacza to jednak bezwarunkowo, że chcą być ściśle związane z międzynarodowym nadzorem finansowym. Chiny trzymają wewnętrzne sprawy regulacyjne w swoich rękach. Pekin nie życzy sobie rad z zewnątrz.
Ponadto kraje rozwijające się obawiają się, że ściślejsze regulacje międzynarodowych rynków finansowych mogą odbić się na ich gospodarczej ekspansji. Jest to cena, jakiej kraje BRIC: Brazylia, Rosja, Indie i Chiny mogą nie chcieć zapłacić.
Źródło: TVN CNBC Biznes, handelsblatt.com, money.pl, money.cnn.com