Nicolas Sarkozy zapowiedział w piątek, że UE podczas szczytu przemówiła jednym głosem w walce z kryzysem finansowym. Czyżby w ten głos wpisała się kanclerz Niemiec Angela Merkel, która dotychczas mówiła wyraźne "Nein", postulowanemu przez Francję, planowi jednolitego zarządu unijnej gospodarki? Z deklaracji obu przywódców wynika raczej, że zgoda jest nie na konkretne działania, ale na to, że działać trzeba zgodnie.
Chociaż zakończone dziś w Brukseli spotkanie było nieoficjalnym, stanowiska poszczególnych państw przedstawiane podczas panelu miały jak najbardziej oficjalny charakter. Prezydent Sarkozy przedstawił wszystkim głowom państw trzystronicowy dokument na szczyt. Paryż wskazywał w nim pięć obszarów, w których muszą zapaść światowe decyzje.
- To zebranie pozwoliło na szeroką, bogatą dyskusję. Praktycznie wszystkie państwa zabrały głos - podkreślał później Nicolas Sarkozy. Nie zdradził jednak jak brzmiał głos Niemiec, które dotychczas deklarowały, że nie popierają planu zaproponowanego przez Francję. Czyżby podczas dzisiejszego szczytu Angela Merkel milczała?
Sam na sam z Sarkozym i Brownem
Wiadomo jedynie, że na chwilę przed spotkaniem na szczycie, kanclerz Niemiec udała się na rozmowę za zamkniętymi drzwiami z prezydentem Francji i premierem Wielkiej Brytanii, Gordonem Brownem. Po wyjściu powiedziała tylko - Liczę, że Unia znajdzie wspólne rozwiązanie, by do takiego kryzysu finansowego jak ten, nigdy więcej nie doszło.
W podobnym tonie wypowiedział się, już po oficjalnej części szczytu Sarkozy, podkreślając, że "wszystkie państwa są zgodne co do tego, że w Waszyngtonie trzeba podjąć zdecydowane decyzje".
W tych deklaracjach trudno dostrzec odpowiedź na to czy Niemcy wypracowały z Francją jakiś kompromis. Wynika z nich raczej, że zgoda jest nie na konkretne działania, ale na to, że działać trzeba zgodnie.
A kilka dni temu...
Podczas wtorkowego spotkania ministrów finansów państw Unii Europejskiej omawiano, przedstawione przez francuską prezydencję, propozycje w sprawie zreformowania światowego rynku finansowego. Wśród nich znalazł się postulowany przez Francję pomysł o utworzeniu wspólnego europejskiego funduszu ratowania banków w związku z obecnym kryzysem finansowym. Ale temu ostro sprzeciwiły się Niemcy.
Zresztą kanclerz Merkel już na początku października, podczas spotkania w Colombey-les-Deux-Eglises powiedziała, że "nie ma mowy o funduszu europejskim", a taka polityka francuskiego przywódcy zagraża niezależności Europejskiego Banku Centralnego.
Spotkanie to było jednocześnie uroczystością upamiętniającą 50. rocznicę spotkania między byłym prezydentem Francji Charles'em de Gaulle'em a byłym kanclerzem Niemiec Konradem Adenauerem, które przypieczętowało pojednanie obu narodów po II wojnie światowej.
Ta wzniosła rocznica nie stała się jednak tłem do porozumienia między obecnymi głowami obu państw.
"Istotny błąd Niemiec"
Sytuację podgrzał dziś rano, podczas wywiadu w radiu, sekretarz stanu do spraw europejskich we francuskim MSZ Jean-Pierre Jouyet, który skrytykował Niemcy za zawetowanie francuskiego wezwania do tego by wspólnota międzynarodowa skoordynowała swe działania na rzecz łagodzenia skutków obecnego kryzysu gospodarczego.
- Uważam, że opinia publiczna w całej Europie oczekuje koordynacji i jedności i wie bardzo dobrze, że w obliczu tak potężnego kryzysu, narodowe i nieporządne przedsięwzięcia nie są dobrym rozwiązaniem - powiedział sekretarz stanu do spraw europejskich we francuskim MSZ Jean-Pierre Jouyet.
Na pytanie dziennikarza czy Francja popełniła błąd, wysuwając propozycję nie do zaakceptowania przez Niemcy, Jean-Pierre Jouyet odpowiedział: - Dlaczego pan nie powie, że był to istotny błąd Niemiec?
Źródło: tvn24.pl