Kończy się rok kryzysu finansowego. Prognozy na następne miesiące wcale jednak nie napawają optymizmem. - 2010 będzie rokiem znacznej zmienności - przewiduje były podsekretarz amerykańskiego skarbu, Timothy Adams. To odbije się pewnie także na polskich rynkach. - Możliwa będzie znaczna korekta, do 2000 pkt na WIG 20 - twierdzi z kolei przedstawiciel Domu Maklerskiego BOŚ Marek Rogalski.
Niestabilność rynków finansowych w przyszłym roku przede wszystkim wynikać ma... z programów pomocowych zastosowanych przez rządy poszczególnych państw, które miały stymulować gospodarkę w okresie kryzysu. - Kapitał będzie przepływał przez cały globalny rynek finansowy w poszukiwaniu rentowności, gdy w różnych krajach, w różnych okresach rozpocznie się wycofywanie lokalnych władz z planów ratunkowych – przewiduje były podsekretarz amerykańskiego skarbu - Timothy Adams.
Znowu seria baniek?
Adams najbardziej obawia się kolejnej fali spekulacji. - Moją największą obawę budzi fakt, że tworzymy w prosty sposób nowe bańki spekulacyjne – stwierdził Adams w wywiadzie dla tokijskich mediów i dodał, że aktualne problemy Dubaju przypominają, "jak wielkie zniszczenia mogą być spowodowane nadmierną spekulacją". - Dubaj uświadamia nam, jak łatwo przeszarżować z cenami. Zbyt dużo kapitału napłynęło na rynki wschodzące, rynek surowcowy i na rynek złota - ocenia Adams.
Z pesymizmem do przodu patrzy Marek Rogalski z Domu Maklerskiego BOŚ. - Do poważniejszej korekty na giełdach jest coraz bliżej - przestrzega w "Pulsie Biznesu". - O ile ten rok możemy zakończyć w okolicach 2400 pkt na WIG20, to już w I kwartale 2010 r. możliwy będzie spadek poniżej 2 tys. punktów - przewiduje.
Na giełdzie korekta, złoty słaby
A skąd ta korekta? - Będzie to powiązane ze spadkami na rynkach światowych. Flagowy indeks SP 500 może zniżkować w okolice 950 pkt. Będzie to wynikiem tzw. reality check, czyli m.in. nasilenia się obaw, jak poradzi sobie światowa gospodarka w momencie zakończenia programów stymulacyjnych i ilościowych (co rozpocznie się w II połowie 2010 roku).
Rogalski prognozuje także znaczne osłabienie złotego. - Euro może podrożeć nawet do 4,40 zł. Po części nałożą się na to obawy dotyczące realizacji przyszłorocznego budżetu w kontekście zaplanowanych dużych prywatyzacji. Kolejne kwartały powinny przynieść jednak uspokojenie. Nie spodziewajmy się jednak zbyt mocnego złotego — problemy fiskalne sprawią, iż zagraniczne fundusze będą omijać Polskę i to mimo, że mamy rewelacyjne odczyty PKB. W efekcie euro dopiero na koniec 2010 roku może spaść niewiele poniżej 4 zł - zapowiada analityk.
Mocna korekta za dwanaście miesięcy powinna jednak wrócić do punktu wyjścia. - W końcu 2010 r. indeks WIG20 może wrócić w okolice 2500 pkt, a SP do 1150 pkt. Lepszy w tym względzie może być rok 2011, kiedy inwestorzy zaczną dyskontować dłuższą poprawę w światowej gospodarce - podsumowuje Rogalski.
Źródło: pb.pl
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu