Wietnamskie samoloty, poszukujące zaginionego boeinga 777, który zniknął z radarów w piątek wieczorem polskiego czasu, odkryły dwie plamy oleju na południowym wybrzeżu Wietnamu. Jak twierdzą tamtejsze władze, plamy mogły powstać po runięciu samolotu do morza. Na pokładzie było 239 osób. Już teraz wiadomo, że co najmniej dwie osoby z listy pasażerów posługiwały się skradzionymi już jakiś czas temu paszportami.
Linie lotnicze Malaysia Airlines, do których należał boeing, straciły kontakt z maszyną dwie godziny po starcie z Kuala Lumpur do Pekinu. Poszukiwania zaginionej maszyny w sobotę wieczorem polskiego czasu wciąż trwają. W akcję zaangażowały się Malezja i Wietnam, ale wsparcia udzieliły także Filipiny i Chiny. - Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby znaleźć samolot. Robimy wszystko, co w naszej mocy, żeby każdy możliwy zakamarek został sprawdzony - mówił malezyjski minister transportu Hishamuddin Hussein w czasie konferencji prasowej na lotnisku w Kuala Lumpur.
Jak poinformowano w sobotę po południu, wietnamskie samoloty zauważyły na wybrzeżu Wietnamu dwie plamy oleju. Rozciągały się na długości około 15 km. Zdaniem wietnamskich władz, plamy te mogły powstać po runięciu samolotu do morza.
Jeśli katastrofa się potwierdzi, będzie to najtragiczniejszy od 19 lat wypadek z udziałem Boeinga 777-200ER.
Rozpłynął się na 35 tys. stóp
Wciąż nie wiadomo, co dokładnie stało się z maszyną. Linie lotnicze Malaysia Airlines, do których należał boeing, poinformowały że pilot przed zniknięciem z radarów samolotu nie wysłał sygnału SOS, stąd nie wiadomo dokładnie, gdzie doszło do katastrofy. Według ostatnich danych, samolot osiągnął wysokość 35 tys. stóp. Co działo się później - nie wiadomo.
Admirał wietnamskiej floty Ngo Van Phat podał w sobotę rano, że Boeing 777 mógł runąć do Morza Południowochińskiego ok. 250 km od wyspy Tho Chu. Miejsce możliwej katastrofy ustalono wyliczając prędkość i ostatnią znaną lokalizację maszyny.
Wcześniej malezyjskie media, cytując admirała, podały, że samolot rozbił się na wietnamskich wodach. Phat powiedział, że przeinaczono jego słowa.
Co się stało z samolotem?
Jak podały w oświadczeniu linie lotnicze, samolot po raz ostatni skontaktował się z wieżą kontroli lotów ok. 120 mil morskich na wschód od malezyjskiego miasta Kota Bharu.
Pierwsze doniesienia mówiły o tym, że maszyna rozbiła się u wietnamskich wybrzeży. Wyspy Tho Chu i Phu Quoc leżą na południowy zachód od Wietnamu.
Zaginął w środku nocy
W oświadczeniu Malaysia Airlines napisano, że samolot, na którego pokładzie jest 227 pasażerów i 12 członków załogi, zniknął w sobotę o godzinie 2:40 czasu lokalnego (19:40 polskiego).
Polskie MSZ poinformowało, że wśród pasażerów nie było obywateli polskich.
Wśród ofiar katastrofy samolotu #MalaysiaAirlines nie ma Polaków
— MSZ RP (@MSZ_RP) marzec 8, 2014
W związku z katastrofą samolotu #MalaysiaAirlines, w której zginęło 239 osób wielu narodowości,@MSZ_RP przekazuje kondolencje rodzinom ofiar
— MSZ RP (@MSZ_RP) marzec 8, 2014
Skradzione paszporty
Przewoźnik współpracuje z lokalnymi władzami w celu ustalenia pozycji samolotu i przy przygotowywaniu ewentualnej akcji ratunkowej. - Na pokładzie było 239 osób z 14 krajów, w tym z Włoch, Chin, Francji i Stanów Zjednoczonych. Kapitan spędził w powietrzu 18 tys. godzin - powiedział na konferencji prasowej przedstawiciel Malaysia Airlines. Ilu naprawdę obcokrajowców było na pokładzie - tak naprawdę jednak nie wiadomo.
Jednym z pasażerów zaginionego samolotu miał być bowiem 37-letni Luigi Maraldi, obywatel Włoch. Gazeta "Corriere della Sera" poinformowała jednak, że paszport Włocha został skradziony w Tajlandii w sierpniu zeszłego roku. Podobnie miało być w przypadku obywatela Austrii. Jak poinformowało tamtejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych, wymieniony na liście pasażerów Austriak jest bezpieczny i zgłosił, że jego paszport został skradziony dwa lata temu, w trakcie podróży po Tajlandii.
Autor: jl, iwan, kde\mtom/kdj / Źródło: Reuters, tvn24.pl