Konkurs międzynarodowy, czyli 15 gorących tytułów ze świata, konkurs 1-2, prezentujący pierwsze i drugie filmy twórców, ponadto konkurs filmów krótkometrażowych i Wolny Duch, czyli kino nowatorskie. To główne z sekcji rywalizujących na Warszawskim Festiwalu Filmowym.
Publiczność zobaczy w sumie 249 tytułów będących przekrojem światowej kinematografii. Ponadto pokazy specjalne oraz spotkania twórców z widzami. 33. WFF, który potrwa do 22 października, w piątek 13 otworzy wieczorem obraz Andrzeja Jakimowskiego "Pewnego razu w listopadzie".
Ten festiwal to od 33 lat wielkie święto przede wszystkim artystycznego, (choć nie tylko) kina, dla fanów X Muzy, którzy od lat ściągają tłumnie do stolicy Polski z najbardziej odległych zakątków świata. Aż trudno uwierzyć, że zaczynał jak mały, lokalny festiwal jeszcze w dobie PRL-u. Wówczas był dla kinomanów rodzajem okna na świat.
Dziś impreza ma status festiwalu klasy A i cieszy się wielkim uznaniem zarówno wśród publiczności, jak i krytyków. Tę samą rangę ma tylko 14 festiwali na świecie - między innymi w Cannes, Wenecji, Berlinie, Toronto.
To tutaj międzynarodowi selekcjonerzy zobaczyli po raz pierwszy "Idę" Pawła Pawlikowskiego" (Grand Prix festiwalu w 2013 roku), tu zachwycił się nią dyrektor festiwalu filmowego w Toronto, a potem film jak burza przeszedł przez najważniejsze imprezy filmowe na świecie, by zdobyć pierwszego w historii Oscara dla polskiego filmu fabularnego. Z drugiej strony dyrektor imprezy Stefan Laudyn niezmiennie podkreśla: "Nie gonimy za gwiazdami".
Od Jakimowskiego do "Mężczyzn Amel"
Są filmowcy, których WFF od lat darzy szczególna estymą i uznaniem. Należy do nich właśnie Andrzej Jakimowski uwielbiany przez widzów festiwalu. W tym artysta pokaże film, o którym mówi się, że ma szanse stać się wielkim objawieniem międzynarodowym. Twórca nie zdążył na festiwal w Gdyni, ale już w listopadzie obraz trafi do naszych kin.
Jakimowski kręci filmy rzadko, ale niemal każdy jest artystycznym wydarzeniem. Twórca "Zmruż oczy"zdążył już przyzwyczaić nas do własnego, autorskiego stylu. Jego kino zwykle mocno refleksyjne, toczy się najczęściej na granicy świata realnego i tego drugiego, sięgającego do naszych przeczuć, doznań duchowych, mającego w sobie coś ze sfery snu. Tym razem także surrealizmu.
W nowym filmie "Pewnego razu w listopadzie" opowiada historię matki i syna, którzy tracą mieszkanie i lądują na ulicy. Drzwi do ich mieszkania zostają zaklejone opaską z surrealistycznie brzmiącym napisem: "Zajęto". Obraz przedstawia fikcyjną historię na tle rzeczywistych wydarzeń sprzed czterech lat i wykorzystuje do tego również materiały dokumentalne. W główne role wcielają się Agata Kulesza (matka) i Grzegorz Palkowski (syn).
"Film Andrzeja Jakimowskiego w pierwszej warstwie oddaje szok przebudzenia się w jakiejś nowej rzeczywistości, choć na szoku nie poprzestaje. Ta miejska opowieść składa się z łańcucha realistycznych epizodów, a każdy z nich mógłby zostać opisany w stołecznej prasie. Niesamowity ciąg ma zarazem coś ze snu" - pisze o obrazie Tadeusz Sobolewski, który film już widział i jest nim urzeczony. Zresztą sam fakt wyboru tytułu na otwarcie festiwalu zapowiada już ciekawe kino, jest bowiem regułą, że imprezę rozpoczynają jej najjaśniejsze punkty.
W konkursie międzynarodowym, którego uczestnicy ubiegają się o główną nagrodę czyli Grand Prix imprezy, zobaczymy jeszcze dwie polskie produkcje (w tym jedną koprodukcję). Pierwsza to "Czuwaj" Roberta Glińskiego - opowieść o dwóch grupach młodzieży z odmiennych światów, reprezentujących różne systemy wartości. Chłopcy trafiają na obóz i zostają postawieni naprzeciw siebie. To co miało być lekcją odpowiedzialności i tolerancji przeradza się w walkę o przywództwo - wiara w szlachetne ideały konfrontuje się tu z brutalnym prawem silniejszego. Nietrudno przewidzieć, że dochodzi do tragedii...
Film startował w konkursie głównym tegorocznego festiwalu filmowego w Gdyni, ale został przyjęty z umiarkowanym entuzjazmem. Za to bardzo ciepło publiczność odebrała kolejny obraz intrygującej polskiej reżyserki Urszuli Antoniak, od lat tworzacej poza krajem - "Pomiędzy słowami". Film będący koprodukcją polsko-niemiecką ze świetna rolą Jakuba Gierszała, przepięknie sfotografowany (nagroda w Gdyni za zdjęcia) opowiada o młodym polskim prawniku żyjącym i pracującym w Niemczech. Antoniak dotyka zarówno tematu emigracji, tego co ona z sobą niesie, jak również relacji rodzinnych bohatera z ojcem (w tej roli Andrzej Chyra).
Wśród tytułów jakie publiczność zobaczy w międzynarodowym konkursie warto też zwrócić uwagę na francusko-tunezyjski film "Mężczyźni Amel" - opowieść o kobiecie w konserwatywnym społeczeństwie muzułmańskim, która po śmierci ukochanego diametralnie zmienia swoje życie. Ponadto warto zwrócić uwagę również na francuski dramat "Gdybyś mu zajrzał w serce" - opowieść o mężczyźnie, którego najbliższy przyjaciel zginął w wypadku, za co on czuje się odpowiedzialny i z tego powodu wykluczony ze swojej społeczności.
Wenders, Kidman i Marta Meszaros
Podobnie jak na otwarcie organizatorzy zaplanowali też rarytas na zamknięcie festiwalu. Będzie nim film przewodniczącego Europejskiej Akademii Filmowej Wima Wendersa "Zanurzeni". To oparta na powieści byłego korespondenta wojennego J.M. Ledgarda historia miłosna o młodych ludziach, którzy chcą być ze sobą mimo dzielących ich oceanów, kontynentów i wojny domowej. W rolach głównych James McAvoy i jedna z najbardziej dziś rozchwytywanych gwiazd Hollywood Alicia Vikander.
Zapewne jednym z najbardziej obleganych tytułów pokazów specjalnych, pozakonkursowych będzie "Zabicie świętego jelenia" w reżyserii Yorgosa Lanthimosa, przede wszystkim z uwagi na gwiazdorską obsadę duetu Nicole Kidman - Colin Farrell. Obraz zdobył Złotą Palmę za najlepszy scenariusz w 2017 roku na festiwalu w Cannes. To opowieść o dobrze sytuowanym małżeństwie wybitnego kardiochirurga i okulistki z dwójką dzieci, których życie przewraca się do góry nogami, gdy lekarz postanawia przyjąć pod pod swoje skrzydła pozbawionego rodziny 16-latka. Idealny świat małżeństwa zamienia się w chaos, a film "w hipnotyczny thriller z inspiracjami sięgającymi greckiej tragedii".
Warto również wspomnieć o filmie "Zorza polarna" w reżyserii węgierskiej artystki Márty Mészáros, która powraca po pięcioletniej przerwie obrazem o kryzysie tożsamości mającym korzenie w niezabliźnionych ranach z lat 50. "Jeśli chcesz powiedzieć prawdę, uczciwość nie wystarczy" - brzmi jego przekaz. Autorem zdjęć do filmu jest Piotr Sobociński jr., a w ważnych rolach występują również polscy aktorzy – m.in. jedna z ulubionych od lat aktorek Meszaros - Ewa Telega (nagroda aktorska w Gdyni za rolę w jej filmie "Córy szczęścia") oraz Lesław Żurek.
Na koneserów czeka natomiast projekcja filmu prezentowanego w tym roku w Cannes w reżyserii rosyjskiego mistrza Sergieja Łoźnicy - "Łagodna", opowieść o współczesnej prowincjonalnej, skorumpowanej i wyraźnie postowieckiej Rosji.
Wyławia przyszłych mistrzów
Warszawski Festiwal Filmowy, na tle goniących za wielkimi gwiazdami pozostałych festiwali klasy A, jest imprezą niezwykłą. Tutaj zawsze, co od lat podkreśla dyrektor Stefan Laudyn, najpierw jest selekcja filmów, a dopiero potem zapraszani są twórcy, a nie odwrotnie. Nie daje się tu też nagród za całokształt, żeby skłonić do przyjazdu znane nazwiska. Bo Warszawski Festiwal Filmowy to przede wszystkim festiwal odkryć, bo to one właśnie są największym atutem ważnych i liczących się na świecie festiwali i miarą ich wielkości. Mnóstwo dziś wielkich, sławnych filmów właśnie na WFF pokazywało swoje pierwsze filmy.
Przykłady? To tutaj na początku lat 90. przyjechał uwielbiany dziś w Cannes i Wenecji izraelski twórca Amos Gitai. Jego trylogia: "Berlin Jerusalem", "Estera" i "Golem" tu właśnie miała swoje światowe premiery. Z kolei Ari Folman przedstawiał tutaj "Made in Israel" w roku 2001. W 2001 r. przyjechał na warszawski festiwal również nieznany nikomu rumuński reżyser Cristian Mungiu, który w 2007 roku wygrał festiwal w Cannes filmem "4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni". Na WFF odebrał wtedy także Grand Prix za film "Zachód".
Inny słynny dziś twórca Ari Folman, zanim zrobił karierę dzięki "Walcowi z Baszirem", właśnie na WFF był ze swoim pierwszym filmem. W połowie lat 90. gościem młodej jeszcze imprezy był - mało wówczas znany Michael Haneke, twórca "Pianistki", "Białej wstążki" i "Miłości", za sprawą której odebrał dwie Złote Palmy w Cannes. Organizatorzy mają więc "nosa", gdy mowa o wyławianiu talentów. Jakie odkryją w tym roku?
Festiwal potrwa do 22 października.
Justyna Kobus, tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24