Temperatura idzie w górę, a odpowiedzialności jakby mniej - mimo, że lód na Wiśle jest coraz cieńszy, nie brakuje amatorów wędkowania. W weekend koledzy musieli ratować wędkarza w porcie Czeraniakowskim.
Nikt nie wzywał straży pożarnej ani pogotowia. Pechowiec wyciągnięty z wody przez innych amatorów łowienia spod lodu wsiadł do samochodu i pojechał się suszyć do domu.
Miał szczęście, bo nie łowił sam. Czy jego kolegom tego szczęścia nie zabraknie? Lód w porcie Czerniakowskim jest coraz cieńszy, bo choć w nocy temperatura spada poniżej zera, to w dzień "liże" go słońce.
Lód uzależnia - nawet wylizany
Po więc wędkarze ryzykują? - To jest uzależnienie, ale sympatyczne przekonuje Jerzy Makowski, który w poniedziałek łowił na lodzie. Tak, jak inni wędkarze, ma swoje sposoby na to, by nie stąpać po cienkim lodzie.
Trzeba na przykład wiedzieć, które z zacumowanych w porcie barek są zamieszkane. To ważne, bo wyrzucana z nich ciepła woda powoduje, że przy nich jest naprawdę groźnie.
- Najważniejsza jest konsystencja. Najgorzej jak robi się gąbka - przekonuje Andrzej "Rambo" Wróblewski. Byłego komandosa w porcie znają wszyscy. Łowi tu od kilkudziesięciu lat i chętnie opowiada o swoim barwnym życiu.
Swojej oceny lodu jest pewien, ale straż pożarna mówi co innego. - Ten lód w każdej chwili może się załamać. Przy takiej temperaturze, w wodzie można wytrzymać maksymalnie minutę - mówi Grzegorz Trzeciak, rzecznik strażaków.
Filip Chajzer bf/roody