Z dachu starego zbiornika warszawskiej gazowni można zobaczyć nitki podmiejskich pociągów. W środku jest tak cicho, że stojąc na szczycie można usłyszeć furkot skrzydeł gołębi chodzących po dnie. Stołeczne "koloseum" mogłoby być jedną z największych atrakcji miasta. Obecnie jest jedynie zbytkiem, który niszczeje.
Zza drutów kolczastych malowniczo wyłaniają się dwie rotundy. XIX-wieczna gazownia przy ul. Prądzyńskiego to zabytek, którego architektura zapiera dech. Nic dziwnego - to jeden z najcenniejszych kompleksów przemysłowych w Warszawie. Monumentalne obiekty, przypominające rzymskie koloseum, doskonale widoczne są z okien pociągów wjeżdżających do stolicy.
- Dlaczego są tak cenne? Po pierwsze w dosyć dobrym stanie przetrwały drugą wojnę światową i nie straciły swojego charakteru. Należały do Niemieckiego Kontynentalnego Towarzystwa Gazowego z Dessau. Była to już druga warszawska gazownia. Trzeba pamiętać, że lata 80. XIX wieku to czas, kiedy stolica oświetlana była wyłącznie gazem - mówi Piotr Otrębski, varsavianista.
I dodaje: - Te obiekty powinny być ogólnie dostępne.
Gazownia jak z Paryża
Na to na razie się nie zanosi. Mimo, że roztacza się z nich wspaniała panorama zachodniej części miasta, od lat niszczeją. A przecież miały "swoje pięć minut". Filip Bajon pod koniec lat 70. tak zachwycił się rotundami, że w filmie "Aria dla Atlety" jedna z nich "zagrała" arenę dla zapaśników. Nakręcono tu scenę walki na Mistrzostwach Świata.
Od tego czasu dużo się jednak zmieniło. Powybijane szyby w oknach straszą, a deski w podłodze pękają pod stopami. Wewnątrz panuje idealna cisza, która nawet w dzień tworzy klimat rodem z horroru. Niestety, wciąż nie udało się wcielić w życie żadnego z planów zagospodarowania tego miejsca. A było ich wiele.
- Obiekt jest bardzo trudny do adaptacji. Byłoby to bardzo kosztowne, dlatego też wszystkie projekty pozostały w sferze niezrealizowanych planów. Właściciel musiałby pozyskać inwestora strategicznego - wyjaśnia Ewa Nekanda- Trepka, stołeczny konserwator zabytków.
Nawet Wajda nie pomógł
To jeszcze żadnemu właścicielowi się nie udało. Fundacja "Warszawa Walczy", która dostała rotundy od prezydenta miasta Marcina Święcickiego, chciała by powstało tu Muzeum Powstania Warszawskiego. W pomysł zaangażował się Andrzej Wajda. Wewnątrz rotundy miała stanąć warszawska kamienica. Widzowie mieli krążyć wokół niej i oglądać sceny rodzajowe z walczącej Warszawy.
Pomysłu jednak nie udało się wcielić w życie, a fundacja sprzedała zbiorniki Marcinowi Biernackiemu. Biznesmen miał budować tu lofty i biura. Powstały nawet wstępne wizualizacje, które zakładały budowę dodatkowego budynku na miejscu, w którym miał stać trzeci zbiornik. Ten plan również się nie ziścił. Z nim samym, mimo kilkakrotnych prób, nie udało się nam skontaktować.
Udało się w Wiedniu
Choć adaptacja pofabrycznych terenów jest trudna, są miejsca na świecie, gdzie to się udało. Bardzo podobny do warszawskiego kompleks istnieje w Wiedniu. W połowie lat 90. władze miasta ogłosiły konkurs na zagospodarowanie tamtejszej starej gazowni. Prace przy każdym zbiorniku nadzorował inny architekt. Efekt okazał się imponujący. Na najwyższych piętrach powstały mieszkania, a pod nimi biura, na samym dole centrum handlowe, połączone szklanymi kładkami. Cały kompleks okazał się sukcesem komercyjnym i społecznym. Powstała nowa dzielnica, która żyje całą dobę.
Warszawskie Czyste wciąż czeka na swoją szansę. Plan miejscowego zagospodarowania opracowywany jest od 2004 roku.
band/roody//mz
Źródło zdjęcia głównego: beznaswy.blox.pl