Przetrwały wojnę i Powstanie Warszawskie. Nie zniszczyli ich komuniści. Dziś dobijają je deweloperzy. Przedwojenne zabytki warszawskie, choć jest ich w stolicy naprawdę niewiele, w pojedynku z firmami budowlanymi nie mają żadnych szans. Zburzenie carskich koszar jest przykładem najbardziej jaskrawym.
Pablopavo jest jednym z nielicznych artystów, który śpiewa o znikających zabytkach z mapy Warszawy. Otwarcie też mówi, że za niszczenie zabytków w stolicy powinna być kara więzienia. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Warszawa traci kolejne zabytki, które dla miasta tak doświadczonego są na wagę złota. Winni nie są karani nawet grzywną.
Zburzenie budynku dawnych koszar husarskich w Łazienkach Królewskich zbudowanych na przełomie XIX i XX wieku dla Pułku Huzarów Grodzieńskich, to kolejny dowód na to, że miasto nie potrafi chronić tego, czego ma przecież tak mało.
Nagłe zburzenie koszar w październiku zaskoczyło wszystkich - zarówno miłośników zabytków, jak i służby konserwatorskie. Tym bardziej, że ich właściciel - firma Parkview Terrace - zapowiedział trzy lata temu, że w koszarach powstanie luksusowy apartamentowiec.
Później wystąpiła jednak o pozwolenie na rozbiórkę. Przeszkodzić próbował urząd mazowieckiego wojewódzkiego konserwatora zabytków, ale deweloper dwukrotnie zablokował wpis do rejestru. W końcu poczuł się na tyle pewnie, że po prostu zrównał budynek z ziemią.
O rozbiórce od mieszkańców
O trwającej rozbiórce konserwator zabytków dowiedziała się od policji, którą z kolei zawiadomili mieszkańcy okolicy. Zanim funkcjonariusze pojawili się na miejscu, udało się niemal doszczętnie zniszczyć budynek.
Zdruzgotani urzędnicy podkreślili zgodnie, że w czasie procedury odwoławczej i ponownego rozpatrywania wpisu do rejestru, budynek podlegał ochronie prawnej. Deweloper nic sobie z tego nie robił - mimo nakazu wstrzymanie prac, wywiózł gruz i powalił ostatnią ocaloną ścianę.
Dopiero wtedy obudzili się radni, którzy zaapelowali, do Hanny Gronkiewicz-Waltz, by lepiej chroniła zabytki. W odpowiedzi usłyszeli, że do końca roku konserwator przygotuje plan działania. Ten mógłby polegać na wpisaniu otoczenia Łazienek do rejestru zabytków. Na taki właśnie pomysł wpadło Towarzystwo Przyjaciół Warszawy.
Zmiany, zmiany, zmiany
Tyle że pod koniec roku pojawiła się informacja, że Ewa Nekanda-Trepka odchodzi ze stanowiska. Obrońcy zabytków twierdzą wprawdzie, że częściej szkodziła niż chroniła, ale przyznają też, że zmiana nie musi wyjść na lepsze.
Wcześniej ze stanowiska odwołana została konserwator wojewódzka, Barbara Jezierska. Poróżniła się z wojewodą, który był jej przełożonym, do tego stopnia że dalsza współpraca nie była możliwa. Tu z kolei ręce załamali miłośnicy obrońców, którzy dość zgodnie podkreślali, że Jezierska była pierwszym od lat konserwatorem, który wziął się na dobre za wpisywanie obiektów do rejestru. Jej miejsce zajął Rafał Nadolny, dotychczasowym zastępca.
Czy te zmiany przyniosą lepszą ochronę zabytkom? Wkrótce dowiemy się, czy do hali na Koszykach, praskiej parowozowni, wielu willi i kamienic czy fabryk dołączą kolejne zdewastowane gmachy, których nie było komu chronić.