Był ubrany w strój ratownika medycznego, jechał karetką. Jednak - jak podaje policja - w pojeździe nie znajdowali się pacjenci, a jego znajomi. Sam kierowca był pijany. Dzięki czujności taksówkarzy, trafił do policyjnej celi.
Do zdarzenia doszło przed północą na ulicy Puławskiej. Niebezpieczna jazda kierowcy karetki zaniepokoiła taksówkarzy. - Mężczyźni podbiegli do strażników miejskich. Powiedzieli, że kierowca karetki porusza się w dziwny sposób, jeździ "od krawędzi do krawędzi". Funkcjonariusze pojechali za nim - opisuje Robert Koniuszy z mokotowskiej policji.
W karetce znajomi
Prowadzący karetkę początkowo nie reagował na sygnały świetlne oraz dźwiękowe. Zatrzymał się dopiero w okolicach ulicy Płaskowickiej. - Z pojazdu wyszedł mężczyzna ubrany w strój ratownika medycznego. Powiedział, że jest ratownikiem medycznym. Jednak strażnicy wyczuli od niego alkohol. Zabezpieczyli kluczyki i wezwali policję - dodaje Robert Koniuszy. W karetce podróżowało jeszcze trzech mężczyzn, ale jak zaznacza przedstawiciel policji - nie byli to chorzy.
- Z kolei kierowca miał ponad promil alkoholu w organizmie - mówi Koniuszy. 21-latek trafił do policyjnej celi, kiedy wytrzeźwieje usłyszy zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Grożą mu dwa lata więzienia.
"Konsekwencje dyscyplinarne"
Skontaktowaliśmy się z firmą, w której pracuje mężczyzna. Jej przedstawiciel powiedział nam, że firma zajmuje się przewożeniem pacjentów na dializy. - Samochody trzymamy w domach, ponieważ zazwyczaj wyjeżdżamy rano. Zatrzymany mężczyzna urządził sobie samowolkę. Sprawa zostanie zgłoszona do dyrektora i kierownika oddziału. Jestem przekonany, że mężczyzna poniesie konsekwencje dyscyplinarne - zapewnił przedstawiciel firmy.
Na tvnwarszawa.pl pisaliśmy też o mężczyźnie, który po pijanemu ukradł karetkę i spowodował wypadek:
kz/gp
Źródło zdjęcia głównego: warszawa@tvn.pl