Pierwsza bitwa o obywatelski projekt zmian w ustawie o "janosikowym" wygrana - Sejm nie odrzucił go, lecz skierował do komisji samorządu terytorialnego i finansów publicznych. Choć, jak mówili niektórzy posłowie, ta decyzja to tylko grzeczność.
Obywatelski projekt zmian w ustawie o "janosikowym" zakłada trzy fundamentalne poprawki: obniżenie wymiaru pomocy o 20 procent, zamianę subwencji konkursami na konkretne projekty oraz wprowadzenie przelicznika, który brałby pod uwagę, że w dużych miastach żyje więcej ludzi, niż się melduje.
"STOP Janosikowe"
Pod projektem udało się zebrać 157 tysięcy podpisów. W sejmie prezentował go Rafał Szczepański, szef funduszu inwestycyjnego BBI, do którego należy m.in. praska fabryka wódek "Koneser". Jak tłumaczył niedawno w wywiadzie dla tvnwarszawa.pl, to właśnie obserwując problemy praskiego samorządu zrozumiał, jakim problemem jest sposób naliczania "janosikowego". Niektóre samorządu muszą np. brać kredyty na jego spłatą, co z względnie bogatych czyni je notorycznie zadłużonymi. Tak jest m.in. na Mazowszu.
- Mechanizm sprawia, że wszyscy względnie bogaci płacą, a nie wszyscy faktycznie biedni dostają - mówił w sejmie, podkreślając przy tym, że pieniądze są często przejadane, a nie inwestowane. - Nie służą więc trwałej poprawie sytuacji - przekonywał.
Grzeczni posłowie
Posłowie najwięcej wątpliwości mają wobec pomysłu zastąpienia części subwencji dotacjami. Wskazywali, że zmiany z ostatnich 20 lat szły w przeciwnym kierunku. Podkreślali też, że system wsparcia biedniejszych samorządów pieniędzmi bogatszych jest niezbędny, bo dysproporcja dochodów jest olbrzymia. - Najbiedniejsze gminy mają dochody na mieszkańca 30 razy mniejsze, niż najbogatsze - przypominali.
Padły też zarzuty, że zmiana leży w interesie bogatszych regionów i godzi w zasady solidarności i zrównoważonego rozwoju. Pojawiły się także głosy, że tylko przez szacunek do obywatelskiej inicjatywy nie zgłoszony zostanie wniosek o odrzucenie projektu.
PAP//roody