Kursuje między stacjami, ale nie zabiera pasażerów. Kolejarze z Warszawy ściągnęli do stolicy szwajcarską maszynę, która szlifuje tory. Do naprawy wytypowano ponad 700 kilometrów. Dla pasażerów oznacza to docelowo bezpieczeństwo i luksus.
Ostatniej nocy niepozorna maszyna Speno ruszyła do akcji między dworcem Wschodnim a stacją Warszawa - Wawer. Dla pasażerów SKM-ki linii S1 oznacza to zmieniony rozkład, a później już tylko same plusy.
Wszystko dlatego, że szyny muszą być po prostu równe. - Na długości główki szyny, występuje fala zużycia powierzchni tocznej, która powoduje niestabilną jazdę - tłumaczy w języku kolejowym akcję Jan Telecki, dyr. Zakładu Linii Kolejowych w PKP PLK.
Uciążliwy hałas
Podobnie jak asfalt, zdarza się, że szyny falują. Jazda po nich jest nie tylko niebezpieczna, ale i mało komfortowa. Dochodzi też do tzw. head-cheking-u, czyli mikorpęknięć na łukach. Czasem za zniszczenie szyny odpowiedzialni są maszyniści, którzy nieodpowiednio prowadzą pociąg i doprowadzają do tak zwanego wybuksowania. W końcu zużyte szyny podobnie jak drogi mają dziury. W tym przypadku mikropęknięcia.
Szlifowanie szyn ma jeszcze jeden cel – niwelować hałas podczas jazdy. - Hałas emitowany na skutek jazdy po nieoszlifowanej szynie byłby o tak dużym natężeniu, który znacznie przekraczałby 65 decybeli – tłumaczy Telecki.
Łukasz Wieczorek ran/par