Po potężnym wybuchu gazu w jednym z budynków w Pruszkowie, życie w bloku powoli wraca do normy. Wiele osób straciło jednak dach nad głową. Na nowy będą musiały jeszcze długo czekać.
O tym, co stało się kilka dni temu nie sposób zapomnieć. W wybuchu i pożarze bloku przy ul. Wojska Polskiego w Pruszkowie zginęły dwie osoby, dwie zostały ranne, a ewakuowano 200. Czwarte piętro środkowej klatki budynku jest kompletnie zniszczone, ale uszkodzone są też mieszkania położone dalej od miejsca eksplozji.
Pani Krystyna Barcik mieszkała na trzecim piętrze, w czasie wybuchu była zagranicą. - Natychmiast wróciłam, bo już tego samego dnia dostałam od kuzynki wiadomość, że mieszkanie jest zniszczone, że się pali i cały czas trwa akcja ratunkowa - relacjonuje.
Bożena Rekun, córka kobiety, która mieszkała naprzeciwko pani Krystyny też nie może uwierzyć w ogrom strat. Jak mówi, to cud, że jej schorowana matka zdołała uciec. - Ja się zastanawiam jak oglądam teraz zdjęcia, jak one wyszły z tego - mówi. - Nie ma nic, tam nie ma nic do odzyskania - dodaje.
Mieszkają w hotelu
Wszystkim zapewniono tymczasowe zakwaterowanie i wyżywienie w hotelu. Zniszczona część bloku będzie odbudowywana, tyle, że to potrwa. - Na pewno to nie będzie ten rok przypuszczam, ale postaramy się jak najszybciej. Na pewno mieszkańcy w ciągu tych kilkunastu miesięcy z powrotem tu zamieszkają - mówi Dariusz Grubek z Pruszkowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Władze Pruszkowa zapewniają, że już są mieszkania dla trzech rodzin, w ciągu kilku tygodni powinny być następne, a jeśli nie uda się ich znaleźć to miasto zapłaci za wynajem mieszkań dla poszkodowanych rodzin.
bgr//kdj/tvn24.pl
Mapy dostarcza Targeo.pl