Zmiany klimatu mogą być główną przyczyną niszczycielskich powodzi, które w ostatnich tygodniach nawiedziły Pakistan. Z powodu gwałtownej aury zginęło tam ponad tysiąc osób. Do katastrofy odniósł się także sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych, António Guterres, który powiedział, że kraj znajduje się w "gorącym punkcie" kryzysu klimatycznego, z jakim się mierzymy.
Skala zniszczeń, które spowodowały powodzie w Pakistanie, jest przerażająca. - Jesteśmy świadkami najgorszej powodzi w historii tego kraju - powiedział w rozmowie z brytyjskim "Guardianem" doktor Fahad Saeed, klimatolog z organizacji pozarządowej Climate Analytics, która ma siedzibę w Islamabadzie. Oczywistą przyczyną powodzi są rekordowe opady deszczu.
- Pakistan nigdy nie doświadczył tak nieprzerwanych opadów deszczów monsunowych - powiedziała Sherry Rehman, pakistańska minister ds. zmian klimatu. - Osiem tygodni ulew, które trwały non stop, pozostawiły ogromne połacie kraju pod wodą. Jak wielki potop, który spustoszył prawie cały kraj - dodała.
"Monsun na sterydach"
Do sprawy odniósł się także António Guterres, sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Według ONZ, południowa Azja to jeden z "gorących punktów" kryzysu klimatycznego.
- Pakistańczycy stoją w obliczu monsunu na sterydach, nieubłaganych deszczów i powodzi o epokowej skali - powiedział. - Ludzie żyjący w tych "gorących punktach" są 15 razy bardziej narażeni na śmierć z powodu zmian klimatu.
Guterres dodał, że na całym świecie obserwujemy coraz więcej ekstremalnych zjawisk pogodowych. Podkreślił, że w takiej sytuacji spychanie działań na rzecz poprawy klimatu na dalszy plan jest oburzające, ponieważ "naraża to nas wszystkich, wszędzie, na coraz większe niebezpieczeństwo".
Ogrzewanie się planety zwiększa opady
Suma opadów deszczu od początku tego miesiąca w prowincji Sindh była dziewięć razy wyższa od średniej dla tego regionu.
Zdaniem naukowców z całego świata, opady stają się intensywniejsze na całym świecie, ponieważ przez zmiany klimatu powietrze jest cieplejsze, a tym samym zatrzymuje więcej wilgoci. Naukowcy próbują oszacować, w jakim stopniu globalne przegrzanie, bo tak to nazywają, jest winne opadom i powodziom.
Jedno z badań opracowanych przez Instytut Badawczy w Poczdamie wykazało, że cieplejsze oceany i ogrzewanie się Arktyki miały wpływ na powstanie superpowodzi, do której doszło w 2010 roku. Czynniki te wpłynęły na kształtowanie się jet streamów, czyli prądów strumieniowych. Prąd strumieniowy to dość wąski strumień przenoszący z zachodu na wschód olbrzymie masy powietrza w atmosferze ziemskiej. Większe meandrowanie tych prądów doprowadziło zarówno do długotrwałych opadów w Pakistanie, jak i do ekstremalnej fali upałów w Rosji w tym samym roku.
Powodzie i upały. "Zmiany klimatyczne naprawdę nas dotykają"
Zdaniem ekspertów z Instytutu Badawczego w Poczdamie, globalne przegrzanie planety sprawia, że południowoazjatycki monsun jest bardziej intensywny i nieregularny. Ponadto każdy wzrost średniej globalnej temperatury o 1 stopień Celsjusza prowadzi do zwiększenia opadów deszczu o pięć lub więcej procent.
Od 2010 roku Pakistan regularnie doświadcza powodzi, a także fal upałów i pożarów. - Zmiany klimatyczne naprawdę nas dotykają - powiedział Saeed. - Stało się to teraz normą, że każdego roku stawiamy czoła ekstremalnym wydarzeniom - dodał.
Zdaniem doktor Liz Stephens z angielskiej uczelni University of Reading, tegoroczne powodzie są ekstremalne. - W wielu miejscach będzie to powódź gorsza niż ta z 2010 roku, kiedy zginęło 1700 osób - podkreśliła. Według niej czynnikami, które wpływają na tak wysoką śmiertelność ludzi, są powodzie błyskawiczne i zniszczenia wałów rzecznych. Jak tłumaczy, powodzie błyskawiczne są bardzo trudne do przewidzenia, ciężko przez nimi odpowiednio wcześniej ostrzec. Ponadto na zwiększenie szybkości spływu wody w wielu miejscach mogło mieć wpływ wylesianie.
- Naturalny cykl klimatyczny napędzany jest też przez zmiany temperatury i wiatru w Pacyfiku, co również mogło doprowadzić do takich powodzi - powiedział meteorolog Scott Duncan. Jak dodał, oscylacja El Niño wydaje się być w fazie La Niña, podobnie jak to było w 2010 roku. - La Niña jest znaczącym czynnikiem wzmacniającym deszcze monsunowe w mojej opinii - podkreślił.
El Niño to nieregularne zjawisko, rodzaj anomalii, które polega na utrzymywaniu się ponadprzeciętnie wysokiej temperatury na powierzchni wody w strefie równikowej Pacyfiku. Jego powstaniu sprzyjają słabnięcie pasatów (stałych wiatrów strefy międzyzwrotnikowej) wiejących ze wschodu i zahamowanie upwellingu, czyli wynoszenia ku powierzchni oceanu chłodnych wód głębinowych. Przeciwieństwem El Niño jest La Niña. Występuje wtedy, gdy temperatura powierzchni Oceanu Spokojnego w okolicach równika, zwłaszcza u wybrzeży Ameryki Południowej, jest niższa od przeciętnej. Przyczynia się do tego wzmożona aktywność pasatów - wiatrów stałych - w tej części świata. Wydobywają one chłodne wody głębinowe na powierzchnię oceanu.
Źródło: the Guardian