Do 24 wzrósł bilans ofiar katastrofalnych pożarów na południu Korei Południowej. Strażacy toczą walkę z ogniem od piątku, a lokalne służby ewakuowały już ponad 23 tysiące osób. Do tej pory żywioł strawił ponad 17 tysięcy hektarów terenu, co czyni go trzecią największą falą pożarów w historii tego kraju.
Pierwsze płomienie pojawiły się w piątek w powiecie Sancheong, a następnie przeniosły się do powiatu Uiseong na południu Korei Południowej. Z powodu suchych warunków i silnego wiatru w kolejnych dniach w sąsiednich miejscowościach wybuchały kolejne pożary. Najnowsze dane mówią o ponad 17 tysiącach hektarów terenu zajętego ogniem. Zginęły co najmniej 24 osoby, a 26 jest rannych, z czego 12 znajduje się w stanie krytycznym. "To najbardziej śmiercionośna i trzecia największa pod względem powierzchni fala pożarów w historii tego kraju" - podało brytyjskie BBC.
Zdaniem pełniącego obowiązki prezydenta Korei Południowej Han Duck-soo, trwający kryzys "ustanawiają na nowo rekordy najgorszych pożarów w historii kraju". Do gaszenia ognia wysłano tysiące strażaków i około 5000 żołnierzy, a także śmigłowce armii USA stacjonujące w Korei.
"To przypominało apokalipsę"
Szalejący ogień bezlitośnie niszczy wszystko, co spotyka na swojej drodze. Wielu ewakuowanych mieszkańców po powrocie do domów zobaczy tylko zgliszcza.
- Nasz dom całkowicie spłonął. Niemal całkowicie się zawalił - powiedział jeden z poszkodowanych.
W mieście Andong mieszkańcy musieli błyskawicznie opuścić budynek szkoły podstawowej, który pełnił rolę schronu. Z powodu porywistego wiatru w jego pobliżu znalazł się ogień.
- To przypominało apokalipsę - mówił 39-letni mieszkaniec miasta.
Rozbił się śmigłowiec, pilot zginął
W powiecie Uiseong podczas akcji gaśniczej rozbił się śmigłowiec - poinformowała agencja Yonhap. Jego 73-letni pilot zginął na miejscu. Koreańska Służba Leśna poinformowała, że po katastrofie wszystkie śmigłowce gaśnicze zostały uziemione. Władze podały, że przyczyna wypadku jest obecnie badana.
Pełniący obowiązki prezydenta kraju Han Duk-soo podniósł w środę poziom alarmowy z powodu pożarów do maksymalnej wartości i ogłosił "całkowitą gotowość narodową". W jego opinii pożary "spowodowały bezprecedensowe szkody" i "rozwijają się w sposób, który przekracza istniejące modele prognozowania".
Ewakuacja kilkudziesięciu tysięcy osób
Pożary, którym sprzyja sucha i wietrzna pogoda, zmusiły we wtorek władze do ewakuacji prawie 23 tysięcy osób, w tym więźniów, co jest bezprecedensowym wydarzeniem.
Ponad 6700 strażaków zostało wysłanych do walki z pożarami, z czego 40 proc. do powiatu Uiseong, który jest najbardziej dotknięty przez żywioł. To właśnie w tym regionie miało dojść do zaprószenia ognia przez osobę, która składała hołd w miejscu pochówku swojej rodziny.
Szacuje się, że do tej pory ponad 17 tys. hektarów lasów zostało zniszczonych przez ogień. To więcej niż podczas styczniowych pożarów w Los Angeles w USA, kiedy to zniszczeniu uległo ok. 16 tys. hektarów. Do gaszenia ognia zmobilizowano setki żołnierzy południowokoreańskich, a stacjonujące w Korei Płd. siły amerykańskie zapewniają wsparcie śmigłowców z baz na południu kraju.
We wtorek władze poinformowały, że strażacy ugasili większość pożarów lasów w tych rejonach, ale trwająca sucha i wietrzna pogoda pozwoliła na ich ponowne rozprzestrzenienie się.
Zniszczenia, trudna akcja gaśnicza
Z żywiołem walczyło niemal dziewięć tysięcy strażaków. W nocy jednak działania zostały zawieszone, ponieważ wiatr się wzmocnił. Do walki z żywiołem skierowano wcześniej ponad 130 śmigłowców i setki pojazdów straży pożarnej.
Urzędnicy w Andongu i powiatach Uiseongu nakazali mieszkańcom kilku wiosek ewakuację do bezpiecznych miejsc lub tymczasowych schronień - w tym szkół i krytych siłowni.
Pożar w Uiseong zniszczył buddyjską świątynię zbudowaną w VII wieku, poinformowali urzędnicy ze służby ochrony zabytków. Udało się im ewakuować kamienną statuę Buddy, zanim ogień dotarł do drewnianego budynku świątyni.
Pożar rozprzestrzenił się również na pobliskie nadmorskie miasto Yeongdeok, gdzie władze zamknęły drogi i nakazały ewakuację mieszkańców z co najmniej czterech wiosek.
Źródło: PAP, Reuters, Yonhap
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/YONHAP