Luty w pełni, chociaż miejscami przypomina on raczej początek wiosny niż środek zimy. Co stoi u podstaw tego zjawiska i czy jeszcze mamy szansę na powrót mroźnej aury? Synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek zajrzała w modele meteorologiczne, by odpowiedzieć na te pytania.
Ostatnio przez wichury mało głów nam nie pourywało. Moja "galicyjska" prababcia powiedziałaby na taką pogodę w lutym "Na sermater!". Oznacza to, według słowników różnych mądrych ludzi, przekleństwo, odpowiednik: cholera, do diabła ('słowo wyrażające ostateczne pogodzenie się z czymś, co uważa się za niekorzystne, niezbyt dobre rozwiązanie; niech już tak będzie'). Przejrzałam więc co w oceanie piszczy i jak długo te wichury mają trwać. Końca nie widać...
Niże wciąż w natarciu
Niże atlantyckie wciąż są w natarciu. Luty w pełni, a gdzie podział się mroźny wyż znad Rosji? To przecież jego czas na pogodowej scenie. Ciepło przenoszone znad Atlantyku przez cyrkulację strefową, czyli zachodnią, wnika mocno w głąb Europy. Temperatura utrzymuje się powyżej zera nie tylko w środkowej części kontynentu. Na wschodzie Ukrainy wyjątkowo wcześnie zaczęła się Rasputica, czyli niebezpieczna dla wojska odwilż i głębokie błoto. Tam mróz odpuścił, temperatura wzrasta do 5-8 stopni Celsjusza, a w weekend osiągnąć może nawet 15 st. C. Od Atlantyku po stepy nadczarnomorskie co chwila pada deszcz przywlekany przez kolejne fronty atmosferyczne, które podążają za niżami. Teraz właśnie toczy się przez Rosję cyklon Olga, którego centrum ulokuje się w niedzielę 11 lutego aż nad Niziną Zachodniosyberyjską. Jak długo potrwa ofensywa niżów i czy atak wyżu ze wschodu jest jeszcze możliwy?
Krucjatę silnych, wielkich wirów niżowych zainicjował bardzo ciepły Atlantyk. I trudno będzie je teraz zatrzymać, nawet syberyjskiemu wyżowi. Za nami rok 2023, najcieplejszy w historii pomiarów meteorologicznych. Był o 1,48 st. C cieplejszy od okresu przedindustrialnego, a dokładnie od lat 1850–1900. W zeszłym roku również oceany okazały się najgorętsze w historii. Odchylenie średniej globalnej temperatury powierzchni morza, czyli górnego metra wody, przekroczyło 1 st. C w porównaniu z okresem przedprzemysłowym. Również zawartość ciepła w głębi oceanów, czyli temperatura na głębokości 2000 metrów osiągnęła rekordowy poziom, co jest krytycznym wskaźnikiem klimatu.
Oceany, które pokrywają ponad 70 procent powierzchni planety, magazynują również około 90 procent nadmiaru ciepła na Ziemi. Amerykańska Narodowa Administracja Oceanu i Atmosfery (NOAA) podała, że "ostatnie 10 lat było najcieplejszymi od lat osiemdziesiątych XIX wieku. Cały ten wzrost temperatury jest odczuwalny nie tylko na powierzchni oceanu, ale można go wykryć na głębokości tysięcy metrów". Laboratorium Ekologii Oceanu NASA w Centrum Lotów Kosmicznych Goddarda wykazała tego konsekwencje. Gdy ocean się nagrzewa, a woda rozszerza, w połączeniu z topnieniem lodu na lądzie, przyczynia się do wzrostu poziomu morza. Ale to co dzieje się w oceanach, nie pozostaje tylko tam, bo mocno wpływa na cyrkulację globalną powietrza.
Kuźnie pogody
Ostatnie dni z silnym strumieniem powietrza przetaczającym się nad naszymi głowami od Atlantyku po Rosję, to znak naszych czasów. Według naukowców z największych ośrodków badawczych na świecie temperatura oceanów, osiągająca imponujący rekordowy poziom, wpływa na formowanie się coraz silniejszych cyklonów tropikalnych i cyklonów szerokości umiarkowanych. Kiedy w sierpniu 2023 roku na Północnym Atlantyku woda powierzchniowa była o około 1,4 st. C cieplejsza od średniej z ostatnich trzydziestu lat, wiadomo było, że wpłynie to na cyrkulację powietrza. Tak wtedy, jak i kilka miesięcy później, w styczniu 2024 r., wody powierzchniowe oceanów osiągnęły bezprecedensową średnią temperaturę 21,1 st. C. Ten objaw globalnego ocieplenia, został nazwany przez Copernicusa, ośrodek badawczy przy Unii Europejskiej, "morskimi falami upałów o poważnych, potencjalnie niszczycielskich skutkach". Według amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanu i Atmosfery (NOAA) w ciągu ostatniego roku zostało pochłonięte przez oceany wystarczająco dużo energii, by "wygotować" ponad 2 miliardy basenów o wymiarach olimpijskich.
Pogoda w Polsce wykuwana jest zimą w dwóch wielkich kuźniach, na Północnym Atlantyku i w Azji. Zimą znad oceanu przybywa pogoda zmienna, deszczowo śnieżna i sztormowa, a z głębi Rosji - sucha i mroźna. Ale kiedy ostatnio mieliśmy prawdziwą falę rosyjskiego mrozu? O rekordach sprzed stu lat nikt z żyjących nie pamięta. Jednak zdarzało się, że w latach 80-tych ubiegłego wieku temperatura spadała poniżej -30 st. C. Kilka fal silnego mrozu odnotowaliśmy w ostatnim dwudziestoleciu, kiedy na Podlasiu i w Bieszczadach temperatura spadała do -35 stopni. Na silny mróz możemy liczyć w Tatrach w rejonie Czerwonych Wierchów (Litworowy Kocioł), gdzie "łowcy mrozu" zlokalizowali prawdziwy biegun zimna, mrozowisko z możliwymi spadkami temperatury do –40 st. C.
Ale na taki mróz trzeba obecnie urządzić wręcz wielkie łowy. Jedną z głównych przyczyn jest ciągłe przesuwanie się w głąb kontynentu europejskiego granicy między klimatem kontynentalnym i morskim. Od lat w Polsce w okresie zimowym zwiększa się liczba dni w czasie których napływają masy łagodnego powietrza znad Atlantyku, tym bardziej, że od 2016 roku jego ocieplenie wyraźnie przyspieszyło. W pierwszych dniach lutego tego roku odchylenie temperatury wód powierzchniowych północnego Atlantyku od średniej z wielolecia 1971-2000 wynosi od 1 do 4 stopni C. Co sprzyja wykluwaniu się i rozrastaniu wirów z bardzo niskim ciśnieniem w centrum. Przykładem niech będzie cyklon Margrit z ciśnieniem w centrum rzędu 940 hPa., kiedy kilka dni temu przemieszczał się nad Morzem Norweskim.
Potencjalnie historyczny luty
Temperatura wód powierzchniowych oceanów jest jedną z bezpośrednich przyczyn tego, co dzieje się wokół nas. Cyklon Olga nieskrępowanie zmierza teraz w głąb Rosji, by ulokować się w głębi Azji. Wyż syberyjski ustępuje i odsuwa się nad Ocean Arktyczny. W tym czasie do Polski zmierza od południa klin ciepła ze strumieniem powietrza pochodzącego znad północnej Afryki. Taki napływ powietrza umożliwi wielki cyklon Karlotta z centrum nad Wyspami Brytyjskimi, rozciągający się od Islandii po Maroko Algierię Tunezję i Libię. Zasysać ma ciepło z południa i wtłaczać aż po Bałtyk i Morze Północne. Temperatura w Polsce może wzrosnąć do 12-14 st. C na południu kraju. Sam napływ ciepła nie jest czymś wyjątkowym w lutym, ale na uwagę zasługuje długość ciepłego epizodu w miesiącu w końcu zimowym.
Pogoda na luty
Pogoda w lutym już wielokrotnie w ostatnim dwudziestoleciu miała wszystkie cechy pogody przedwiosennej. Temperatura wzrastała powyżej normy, a opady deszczu przekraczały nawet kilkukrotnie średnie sumy miesięczne. Tegoroczny luty też pisze już historie, bo ma szanse mocno przekroczyć normy miesięczne opadów. Amerykański model NOAA wyliczył prognozowane odchylenie opadów na plus rzędu średnio 1-2 l/mkw. na dzień. To oznacza, że malownicza niebieska kałuża nad Polską, widoczna na ostatniej mapie kreślonej przez model NOAA, może nieść przekroczenie norm ze dwa razy na północy kraju. Przykładowo, dla Olsztyna czy Szczecina wynosiły one w ubiegłym półwieczu około 28 litrów deszczu na metr kwadratowy, obecnie sięgają około 35 l/mkw. Tymczasem w Olsztynie do 8 lutego spadło już 41 l/mkw.
Obok opadów, wyliczona przez NOAA prognozowana temperatura powietrza w Europie w lutym obrazuje skalę zmiany i ocieplenia. To, czy ono rzeczywiście będzie tak silne, to osobna historia, ale jeszcze dwadzieścia lat temu takie prognozy uchodziłyby za błąd modelu. Dziś brak równowagi energetycznej Ziemi odbija się w pogodzie dnia codziennego. Na południu i południowym wschodzie Europy odchylenie temperatury miesięcznej wynieść może nawet 3-4 st. C. To ogromna wartość w skali miesiąca. W Polsce luty w drugiej połowie wieku dwudziestego cechował się średnią temperaturą rzędu -3,5 stopni w Suwałkach, -1.2 st. C w Warszawie i 0,2 st. C we Wrocławiu. Te wartości mają być w tym roku wyższe o około 2-3 stopnie.
Przedwiosenny podmuch
Przyczyną takiej zmiany w polu temperatury powietrza jest brak równowagi energetycznej, gdyż planeta pochłania obecnie ponad 1,9 wata na metr kwadratowy więcej energii słonecznej, niż wypromieniowuje w kosmos w postaci ciepła. Ta nadwyżka energii kumuluje się w około 90 procentach w oceanach. Wraz z ich coraz mocniejszym parowaniem formują się coraz częściej wielkie niże, które niczym pompy zasysają masy powietrza z coraz bardziej oddalonych terenów. Dlatego też w najbliższych dniach imponujący niż Karlotta narzuci ton w pogodzie od Azorów po Krym. Ma dość łagodny charakter i wyjątkowo nie przyniesie wichur, a pogodę przedwiosenną. Silny wiatr w porywach powyżej 100 kilometrów na godzinę wiać ma tylko w Zatoce Biskajskiej i na Morzu Północnym, a u nas w górach.
W lutym zwykle patrzymy z niepokojem na wschód. Stamtąd rzadko przychodziło coś dobrego, szczególnie zimą. Ale atlantyckie niże z siekącym deszczem i wichurami też niosą niepokój i rodzą potrzebę znalezienia przytulnego miejsca. Jak wykazały badania biometeorologów, silny i porywisty wiatr nie tylko pogarsza komfort termiczny, ale negatywnie wpływa na stan ducha oraz poczucie bezpieczeństwa, zwłaszcza w zimie. Teraz jednak wkraczamy w drugą dekadę lutego przy łagodnej aurze. Meteorolodzy zachowują czujność, ale co zrobi przyroda? Czy nie zwiedzie jej długotrwały brak mrozu? Nie ma stuprocentowej pewności, że Atlantyk da radę do kwietnia trzymać w ryzach zimny rosyjski wyż.
Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock/ClimateReanalyzer