Pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym został już opanowany. Teraz strażacy czuwają nad tym, by dogasić ostatnie ogniska. W programie "Wstajesz i wiesz" Małgorzata Znaniecka-Górska mówiła o tym, jak w przyszłości powinno się chronić te tereny.
W Biebrzańskim Parku Narodowym pozostało już niewiele miejsc, w których tli się ogień. W dalszym ciągu trzeba jednak monitorować sytuację, ponieważ pożar w tym regionie jest bardzo trudny do okiełznania. 130 strażaków pracowało przez kilka ostatnich dni nad tym, by opanować ogień.
Jak poinformował w sobotę rzecznik komendanta głównego Państwowej Straży Pożarnej starszy kapitan Krzysztof Batorski, ostatniej nocy nad terenem czuwało ponad 100 strażaków.
- Prowadzono obloty z użyciem termowizji po to, aby zdiagnozować, gdzie mogą być jeszcze ogniska pożaru. Na szczęście pożar nie rozprzestrzenia się na większą powierzchnię, został opanowany. Teraz będzie trwało dogaszanie tych trudnych miejsc - przekazał Batorski.
Wiosenne pożary suchych traw i trzcinowisk są nad Biebrzą co roku, ale trwający obecnie pożar jest największym w historii tego parku. Jak twierdzą niektórzy, jego dogaszanie to akcja na skalę, jakiej Polska jeszcze nie widziała. Według ocen służb parkowych i strażaków prawie pewne jest, że pożar powstał wskutek wypalania traw.
Wsparcie w kryzysie
- Sytuacja, która tu się kończy, była dramatyczna - skomentowała w programie "Wstajesz i weekend" Małgorzata Znaniecka-Górska z "Fundacji dla Biebrzy". Jak stwierdziła, to zdarzenie pokazało, jak ważne jest wsparcie dla terenów chronionych, ale także dla osób, które działają, by opanować kryzysy. Z tego powodu fundacja uruchomiła zbiórkę, dzięki której już niektóre okoliczne zastępy zyskały nowy sprzęt. Znaniecka-Górska podziękowała wszystkim, którzy pomagali na wiele różnych sposobów.
Pożar w tak zwanym basenie środkowym Biebrzańskiego Parku Narodowego według danych na sobotę objął około sześć tysięcy hektarów bagiennych łąk i lasów. Dokładne pomiary satelitarne mówią o tym, że zajął mniejszy obszar, niż początkowo informowano.
- Takiego dużego obszaru w historii Biebrzańskiego Parku Narodowego strawionego przez pożar nie było do tej pory. Inne straty zapewne będą szacowane w najbliższym czasie. Natomiast bardzo ważne jest to, jak Biebrzy teraz pomóc. Patrząc na skalę problemu, który się ujawnił, nie sposób nie pójść po refleksję dotyczącą zmian klimatu i tego, jak bardzo to na naszą przyrodę wpływa. Potrzebna jest zmiana podejścia przez decydentów, polityków do kryzysu klimatycznego - mówiła Znaniecka-Górska.
Winą jest człowiek
Co więc możemy zrobić, by wesprzeć tereny chronione? Przede wszystkim zastanowić się, jak można zatrzymać wodę w bagnie.
- Definicja słowa bagno to "teren nasączony wodą", "teren podmokły". On nie powinien się palić. A ta długoletnia już susza, trwająca od minimum trzech lat, pokazuje, że nam po prostu tej wody na bagnach brakuje. Brakuje jej ponieważ przez ostatnie dekady nasze łąki bagienne były meliorowane, były drenowane, głównie były to melioracje odwadniające. Musimy to zatrzymać - powiedziała gość programu. I dodała, że jest to konsekwencja naszego podejścia do natury.
- To efekt grabieżczego podejścia w stosunku do przyrody, kiedy nam się wydaje, że możemy ją eksploatować bez granic, bez refleksji. Przyroda teraz pokazuje nam, że jest na skraju wytrzymałości i że tak się nie da - stwierdziła.
Chronić i odnawiać
Znaniecka-Górska wspomniała, jak bardzo potrzebne są bagna. Oprócz wzbogacania gleby w wodę, torf magazynuje dwutlenek węgla. Dla dobra natury oraz nas, ludzi, powinniśmy chronić to co możemy, a to, co zostało zniszczone odnawiać.
W ogniu zginęło także dużo rodzimych gatunków roślin i zwierząt. Tutaj ciężko cokolwiek naprawić. Według Znanieckiej-Górskiej, nie ma żadnych informacji o rannych zwierzętach. Albo zginęły, albo znalazły schronienie i pożywienie gdzieś indziej.
Całą rozmowę zobaczysz tutaj:
Autor: kw / Źródło: PAP, TVN24