Poszukiwań legendarnego XIX-wiecznego żeglarza sir Johna Franklina i jego 128-osobowej załogi ciąg dalszy. Kanadyjski rząd zadecydował o prowadzeniu dalszych badań w celu odnalezienia tej nieszczęśliwej polarnej ekspedycji. Według relacji Eskimosów wśród marynarzy dochodziło do kanibalizmu.
Sir John Franklin, brytyjski admirał, żeglarz i badacz Arktyki wyruszył w 1845 r. na statkach Erbus i Terror w poszukiwaniu Przejścia Północno-Zachodniego między Oceanem Atlantyckim a Pacyfikiem. Po trzech latach, gdy wyprawa nie dała znaku życia, wysłano w tam pierwszą ekspedycję poszukiwawczą, a potem 40 kolejnych, które pozwoliły ustalić, że statki Franklina utknęły w lodach między Wyspą Wiktorii a Wyspą Króla Williama.
Z opowieści zamieszkujących okoliczne tereny Eskimosów wynika, że wyprawa skończyła tragicznie. Na statkach miało dochodzić do kanibalizmu.
Do tej pory znaleziono szczątki kilku marynarzy na Wyspie Beechey i Wyspie Króla Williama. Badania wykazały ogromne nagromadzenie ołowiu we włosach - najprawdopodobniej trujący metal przedostawał się z puszek do żywności.
Pół miliona dolarów i kawałki szkła
W 2008 r. rząd kanadyjski, który administruje tamtym terenem, rozpoczął nowe poszukiwania ekspedycji Franklina. W ciągu czterech lat udało się odnaleźć jedynie resztki butelek pozostawionych w obozie rozbitym przez marynarzy w pobliżu Przylądka Feliksa na północnym krańcu Wyspy Króla Williama. Wykonano też szereg badań geodezyjnych.
Czteroletnie poszukiwania kosztowały rząd kanadyjski i prywatnych inwestorów 505 tys. dol. Mimo kiepskich rezultatów postanowiono wydłużyć poszukiwania ze względu na historyczną i narodową wartość ekspedycji Franklina.
- Ludzie wciąż piszą o tym piosenki i eseje. Czujemy obowiązek to odkryć - powiedział na konferencji prasowej premier Kanady Stephen Harper.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: Reuters