Lipiec w Polsce był chłodny, ale przyniósł częste opady deszczu. To kiepska wiadomość dla urlopowiczów, ale dla natury bardzo dobra. A co szykuje dla nas pogoda na sierpień? O tym pisze dla nas synoptyk tvnmeteo.pl Arleta Unton-Pyziołek.
Tegoroczna wiosna w Polsce dobitnie pokazała, że brak deszczu ogranicza rozwój roślinności, a obfitość rozwojowi sprzyja. Kiedy po suchym marcu i kwietniu przyszedł mokry maj i burzowy czerwiec, wegetacja nadrabiała stracony czas ze zdwojoną siłą. Częste, nieraz codziennie, opady deszczu odbudowały kiepskie stosunki wodne w kraju. Bo znaczenie ma nie tylko, ile wody z nieba spada, ale również regularność zjawiska.
W końcu fenomen najbardziej bujnych lasów na naszej planecie, tropikalnych dżungli, porastających wcale nie tak urodzajne gleby laterytowe, opiera się na powtarzającym się tysiące lat dobowym cyklu parowanie-deszcz. Bez krążącej stale wody i materii zaburzony zostaje dobrostan środowiska. Wystarczy wyciąć kawałek lasu tropikalnego na plantację, by po kilku latach wydajność ziemi spadła drastycznie, między gospodarujących tam ludzi wdarła się bieda, a środowisko było już nie do odbudowania.
Chłodny i wilgotny lipiec
W wielu regionach Ziemi dobrostan środowiska opiera się również na regularnej dostawie deszczów monsunowych. I my w Polsce mieliśmy już w tym roku jedną z fal monsunu letniego, czyli cyrkulacji z północnego zachodu i napływu wilgotnych mas powietrza znad Północnego Atlantyku. Lipiec, który dobiega powoli końca, jest chłodny za sprawą mas powietrza z północy. Za to dzięki występującym częściej opadom, jest bardziej typowy dla naszej strefy klimatycznej, jeśli przyjrzeć się normom z XX wieku. Więcej było tzw. cyrkulacji strefowej, czyli napływu mas powietrza znad Oceanu, zamiast morderczych fal upału z południa. Dla urlopowiczów nad Bałtykiem kiepska to wiadomość, dla natury jednak bardzo dobra.
"Woda stoi. Jak 20 lat temu!"
- Jako młody chłopak jeździłem w lipcu na Mazury pod namiot. Były deszcze, burze i komary. W tym roku lipiec jest taki, jak w czasach mojej młodości! - z uśmiechem na twarzy stwierdził mieszkaniec pewnej wioski w centrum Polski otulonej Puszczą Bolimowską. - A w tamtym obniżeniu, pod dębami, woda stoi. Jak 20 lat temu! - dodał radośnie. W końcu zna ten teren dobrze, jako właściciel ziemi i pokaźnej gromady szczęśliwych koni.
Rzeczywiście, w zagłębieniu sąsiadującym z łąką koszoną na siano, porosłym zagajnikiem, pomiędzy drzewami prześwituje bajorko. Kolor wody jest mało zachęcający dla ludzi, ale atrakcyjny dla komarów, a przede wszystkim stanowiący zapas wody dla okolicznej roślinności.
Pogodowa przeplatanka
W wielu miejscach kraju, które istniały w świadomości naszych dziadków jako podmokłe, które należało omijać, a które wyschły w ostatnich latach, znowu pojawiła się woda stojąca. Suche lata uświadomiły nam, jak ważne są stawy, rzeczułki i mokradła dla życia roślin i zwierząt, dla naszych upraw. Lokalna retencja wody, o której ostatnio zrobiło się głośno, jest szalenie ważna. Wielkie zbiorniki wody budowane u stóp gór nie rozwiążą problemu schnących nizin.
Lipiec tego roku pod względem opadów zbliża się na szczęście do normy. Przed nami kolejne dni ze słońcem i burzami na zmianę, a pod koniec miesiąca z upałem i nawałnicami. W okresie między 20 lipca a 10 sierpnia zwykle występowały w Europie Środkowej kolejne fale tzw. monsunu letniego z ciągnącymi z południa upałami, a po nich deszczem i burzami niesionymi przez strumień powietrza z zachodu. Ta przeplatanka możliwa jest i w tym roku. Rysujący się bowiem na koniec lipca dodatni wskaźnik tzw. Oscylacji Północnoatlantyckiej (NAO) oznacza kolejną dostawę wilgoci z zachodu.
Pojęcie "europejski monsun letni" zostało wprowadzone do klimatologii przez jednego z najwybitniejszych klimatologów, Hermanna Flohna, profesora Uniwersytetu w Bonn.
Czy jest szansa na śnieżną zimę?
Do tej pory spadło mniej deszczu niż w latach 1971-2000, ale jeszcze parę frontów burzowych przed nami, więc normę raczej wyrobimy. Wbrew naszemu przekonaniu, że jest coraz cieplej, a deszczu coraz mniej wraz z ocieplaniem się klimatu, to opadów w latach 2000-2020 było w lipcu miejscami więcej niż w wieku XX, szczególnie w górach. Teraz jednak przeważają krótkotrwałe opady burzowe, punktowe, a nie rozłożone w czasie i bardziej przyjazne opady ciągłe, tzw. trzydniówki. Pogoda latem częściej skacze od jednej skrajności do drugiej, do przeplatanki susza-ulewa-susza.
Wszystko wskazuje na to, że nic nie zatrzyma zmian klimatu. Nie mamy żadnych gwarancji, że pogoda w kolejnych miesiącach pozostanie w normie. Małe są szanse na śnieżną zimę i dostatek wody kolejnej wiosny. Dziś woda stoi w rowach przydrożnych, bagniskach, ale w kolejnych latach miejsca te mogą stać się tylko lokalną legendą.
Jaki będzie sierpień?
Lipiec w naszym klimacie cechował się największymi opadami w ciągu roku, lokalnymi ulewami i ciągłymi opadami deszczu w całym kraju, skokami temperatury od chłodu do upału. Statystyczny lipiec w Europie Środkowej był miesiącem niestabilnym. Dopiero następujący po nim sierpień bywał łagodniejszy, zrównoważony, często wyżowy. Osiągana była względna równowaga termiczna między nagrzanym lądem i coraz cieplejszym Oceanem.
Tegoroczny sierpień według wyliczeń superkomputerów w Ameryce i Europie miał być spokojny, ciepły, z opadami w normie lub poniżej. Jawił się jako idealny miesiąc na wakacje. Ostatnio jednak prognozy amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanu i Atmosfery NOAA przewidują temperaturę w sierpniu poniżej normy z ostatniego gorącego dziesięciolecia, a z opadami powyżej normy. Możliwe więc, że miesiąc nie będzie tak suchy, jak w ostatnich latach bywał, a bardzo prawdopodobne, że przypomni nam sierpnie z XX wieku, bez długo utrzymujących się upałów.
Rzeczywiście z prognoz cyrkulacji powietrza do 10 sierpnia wynika, że deszczu i burz ma być sporo. Jednak według globalnego modelu GFS po 10 sierpnia objąć nas ma obszar wyżowy, pogodny i płynąć ma suchsze i ciepłe powietrze z południowego wschodu. To pasowałoby do norm, do których aura ostatnio usiłuje wrócić. Dopiero pod koniec sierpnia przychodziło zwykle z zachodu załamanie pogody, napływał chłód z północy i lato żegnało się z nami.
Czy czekają nas "psie dni"?
Do końca lipca w Europie Środkowej będzie gorąco, temperatura wzrośnie miejscami w Polsce do 30 st. C. Niemcy, tak jak my spragnieni ciepłego lata, cieszą się na tzw. psie dni. Tak określają czas największych upałów w okresie od 23 lipca do 23 sierpnia. Już w starożytności lipcowo-sierpniowe fale gorąca przypisywano najjaśniejszej gwieździe w gwiazdozbiorze Wielkiego Psa, czyli Syriuszowi. Uważano, że bliskość Psiej Gwiazdy i Słońca wpływa na aurę. I w obecnych granicach terytorium Polski maksimum temperatury odnotowano w Prószkowie na Śląsku Opolskim (40,2 st. C) właśnie pod koniec lipca.
Rekordów temperatury w najbliższym czasie raczej pogoda bić nie zamierza. Po chłodnym i wilgotnym lipcu liczymy jednak na to, że sierpień będzie cieplejszy. Temperatura wzrastać może do 30 stopni, jednak w porównaniu z falami gorąca w ostatnich latach nadchodzący sierpień ma być w normie lub poniżej normy. Wszytko zależy od tego, z jakim okresem czasu porównujemy temperaturę. Model CFS amerykańskiej NOAA opiera się na średniej z ostatniego dziesięciolecia, które było wyjątkowo ciepłe.
Autor: Arleta Unton-Pyziołek / Źródło: tvnmeteo.pl
Źródło zdjęcia głównego: nwojciech1982/Kontakt 24/wetter3.de