Połonina jak wielki pająk i "teraz już z górki". Bieg Rzeźnika

Bieg Rzeźnika 2015
Bieg Rzeźnika 2015
Bieg Rzeźnika 2015

Tego startu miało nie być. A potem okazało się, że nas wylosowali. Wystartowaliśmy, zmierzyliśmy się z połoninami i dobiegliśmy do mety.

Drugi stycznia. Siedzę w fotelu-krześle zawinięta w długi sweter, na nogach skarpety, piję poranną kawę, jem śniadanie. Grzebię w necie, jeszcze nie do końca ogarniam rzeczywistość w nowym roku. Szykuję się do wyjazdu na Ełcką Zmarzlinę, czyli 50 km na orientację. Ma nie być mrozu, ale ja ciągle boję się, że zmarznę. To po tym, co działo się w listopadzie na Funeksie...

I w ten leniwy poranek w oknie mejla pojawia się (1).

Temat: Rzeźnik

"Cześć, zapisujemy się?:) Pewnie i tak nas nie wylosują, ale może..."

Mejl jest od Bernarda, z którym biegliśmy w grudniu Nocną Masakrę, czyli ostatnią w 2014 "50" w Pucharze Pieszych Maratonów na Orientację. Udało się nam wtedy zrealizować cele (mój: zwycięstwo i odsadzenie rywalki, Bernarda: żeby pobiec "przyzwoicie" i nie stracić punktów do trzeciego miejsca w pucharze za cały rok). Początkowo jestem na "nie", ale im dłużej oglądam trasę (77 km z Komańczy do Ustrzyk Górnych), tym bardziej przekonuję się do tego pomysłu. "Pewnie i tak się nie dostaniemy" - myślę sceptycznie i piszę, że OK. Jakież jest nasze zdziwienie, gdy okazuje się... że jednak jedziemy. Ups!

Przez pół roku odliczam do tego startu. Czasem bardziej niecierpliwie, ale zwykle mniej - wydaje się, że za mało treningu, że za słabi, że Bieszczady nas złamią. Poza tym jest jeszcze tyle startów po drodze, że naprawdę mam o czym myśleć poza Rzeźnikiem. W kwietniu i maju wiem już, że treningu za mało nie mam - tylko w maju same weekendowe starty sumują się do niemal 250 km. Bez żadnych dolegliwości, przeciążeń, zbytniego zmęczenia. "Jeżeli to dałam radę, to na Rzeziu będzie już z górki" - utwierdzam się w przekonaniu. Benek ma na odwrót - kontuzja w pierwszej połowie roku wyeliminowała go z treningów. Od stycznia jego treningi to może 300 km. W 12 godzin nie ma szans, ale 13-14 godzin jest w naszym zasięgu - szacuje nasze możliwości Bernard jeszcze przed biegiem.

Trasa Biegu Rzeźnikabiegrzeznika.pl
Profil trasy Biegu Rzeźnikabiegrzeznika.pl

Start

Ruszamy wcześnie - o 3 rano. Ponoć właśnie wtedy wstaje nowy dzień i faktycznie na horyzoncie trochę się rozjaśnia. Ale generalnie jest ciemno. Większość zawodników ma na czołach latarki, co powoduje, że szeroką drogą - naszym pierwszym odcinkiem trasy - sunie rozświetlona wstęga.

Słychać tylko hipnotyzujący szelest ubrań i chrzęst butów. I jeszcze nawoływanie. Jest ciemno, wszyscy skupieni, "żeby nie za szybko", "żeby się przecisnąć". Tak bardzo, że czasem gdzieś w tłumie zawieruszy się partner. - Tomek? Ania? Jestem. Tutaj. Z tyłu. Z przodu - padają odpowiedzi. Według zasad na Rzeźniku ludzie z poszczególnych par (a bieg jest tylko w parach, samemu startować nie mozna) nie mogą się od siebie oddalać na więcej niż 100 metrów. Po kilku kilometrach skręcamy w górską ścieżkę i tam zaczyna się prawdziwa zabawa.

Regeneracja w Cisnej

Po ciemku lecimy błotnymi drogami, raz pod górkę, raz z górki. Na pełnym luzie przebiegamy przez pierwszy punkt kontrolny na przełęczy Żebrak. Dalej wreszcie jest słońce i odliczamy już do Cisnej. Znów: góra-dół-góra-dół, aż w końcu jest już tylko w dół, pierwsi kibice, tłumy kibiców, Kasia - żona Benka, znajome ulice, dom tak blisko, tłumy, tłumy, przejazd kolejowy, tłumy i wreszcie punkt. Wszystko przelatuje w jakimś przyspieszonym tempie. I wreszcie można usiąść. Normalnie unikam piknikowania na punktach żywieniowych, ale teraz jest inaczej. Wiem, że za chwilę czeka nas podejście i chcę maksymalnie się przed nim zregenerować. Bez wstawania napełniam bukłak wodą, przenoszę się na słonko i - leżąc - jem batony. Byle tylko jak najwięcej z tego odpoczynku wyciągnąć. Po kwadransie wypada wstać i lecieć dalej. Regeneracja zadziałała.

Raportuję jeszcze SMS-em przyjacielowi, że mamy 32 km na liczniku. A on na to, że już niedługo połowa i potem to już "z górki". Jeju! Przecież potem to się właśnie dopiero zacznie!

Podejście i daszek

"Po co biegaczowi daszek?" - to pytanie wkręca mi się w mózg jak kleszcz. Zadała je kiedyś w swoim wpisie moja mama i faktycznie jej teoria się sprawdza. Jeżeli nie widzę, jak dużo jeszcze zostało mi do podejścia, po prostu równo wchodzę pod górę. Gdy patrzę w górę, zaczynam się dołować, że taki jeszcze wysiłek mnie czeka. Przyjmuję więc pozycję obronną (z daszkiem przesłaniającym oczy), opieram ręce na udach i drę do góry. Chwilami nawet szybko i płynnie, wysoko zadzierając kolana. Jest zaskoczenie: po raz pierwszy w życiu potrafię podchodzić jak prawdziwi górscy biegacze! Ostatnie miesiące biegowej harówki nie poszły na marne. Od tej pory będę się ciągle zastanawiać: jak zrobić, żeby ten krok utrzymać dłużej? Kiedyś do tego dojdę!

Na odsłoniętym szczycie Jasła wreszcie są widoki. Zatrzymujemy się na chwilę, robimy zdjęcia i lecimy. Zbiegi to teraz poezja! Zbocza są idealnie nachylone, można pędzić. Kocham to tak strasznie, że na chwilę uciekam mojemu partnerowi trochę za daleko. Hamuję.

Smerek

- Gdzie jesteś? Bo ja tu czekam na was na Przełęczy Orłowicza z GOPR-owcami - słyszę w słuchawce telefonu. Marta jest tam co roku i co roku tuż przed pierwszą połoniną wspiera znajomych przed najtrudniejszym odcinkiem trasy. Melduję, że dobiegamy właśnie do Smereka (tego na dole) i zaraz będziemy podchodzić pod Smerek (tę górę). Boję się tego podejścia jak cholera, dlatego na punkcie żywieniowym w Smereku (na dole) znów przeprowadzam błyskawiczną regenerację. Jem pyszną bułę z serem, dopycham dwoma kawałkami ciasta i piję colę. Zmieniam też skarpetki i wyciągam się na trawie - chcę jak najbardziej dać wypocząć mięśniom i stopom. To śmieszne, ale przypominam sobie wtedy film o tym, jak Maciek Więcek atakował wynik 100 godzin na Głównym Szlaku Beskidzkim. Jak padał, to leżał przez jakiś czas, a wspierająca go ekipa wymasowywała, regenerowała jak się dało, ładowała żelami, czy czym tam jeszcze, po czym Maciek wstawał i łoił dalej. Nieważne, że teraz nasze zmęczenie to jest nic w porównaniu z tym maćkowym. Po prostu wyciągnęłam naukę: jeżeli jest przerwa, wykorzystuję ją na maksa.

Test głowy: połoniny

Ten rest to jest zbawienie przed podejściem. Na każdym metrze myślę o tym, że jeszcze chwilka i spotkamy się z Martą. Ale ta chwilka rozwleka się w nieskończoność. Paradoksalnie im bardziej strome zbocze, tym bardziej tracę cierpliwość i zaczynam szybko podchodzić (jak prawdziwi górscy biegacze), a zaraz potem czuję, że przeginam i zwalniam bez sił. Błędne koło. - Ile metrów mamy? - pytam co chwilę Benka, którego zegarek w miarę dobrze radzi sobie ze wskazywaniem wysokości, na jakiej się znajdujemy. - 500... 460... 430 - i tak ciągle. Jestem przerażona, że tak strasznie wolno podchodzimy, ale ciśniemy. Staram się myśleć o tym, ile udało nam się już pokonać, a nie o tym, ile zostało. Nad granicą lasu z gardła wydobywa mi się kolejny krzyk rozpaczy - wtedy, gdy widzę, że mamy do pokonania jeszcze całkiem strome podejście już w pełnym słońcu. O dziwo jednak szybko idzie. Potem już tylko Smerek (ten szczyt), zbieg i jest Marta. Siadamy, luzuję sznurówki, chwilę rozmawiamy. Opowiada o tym, kto już pobiegł, w jakim nastroju i w ogóle, jak jest pięknie. Leję wodę do bukłaka, jeszcze chwilka odpoczynku, jeszcze wyciągnę nogi...

- A wy macie czas, żeby tak sobie siadać i gadać? - pyta w końcu Marta. No pewnie, że mamy. Co się będziemy spieszyć. Ale z ciężkim sercem wstaję i lecimy. Nie wiem jeszcze, że ten strach sprzed podejścia na Smerek to pikuś w porównaniu ze strachem na końcu Połoniny Wetlińskiej.

Caryńska to zło

- Mamy tam zejść i podejść na tę górę?! - pyta z niedowierzaniem Benek, chociaż doskonale zna odpowiedź. Pode mną uginają się nogi. Ze strachu i załamania. W tak cudownym miejscu, zamiast cieszyć się pięknymi widokami, ja boję się jakbym właśnie zobaczyła przed sobą gigantycznego pająka. Ten pająk to strome zejście stromymi stopniami na sam dół do Berechów, a potem strome podejście na sam szczyt Połoniny Caryńskiej. I ostatnie zejście, ale to już dobrze znam. W sumie coś koło 10 kilometrów, ale już widzę, że będziemy umierać. Najpierw pękną mi "czwórki", czyli takie długie mięśnie ud, których używa się do zejścia, a potem zdechnę z zadyszki na podejściu.

Początkowo zbiegamy. Po chwili jednak już bardziej niż idziemy czy biegniemy, wisimy na poręczach i opuszczamy się na rękach. Robimy wszystko, byle tylko zminimalizować obciążanie ud. Po tym zejściu mięśnie zamieniają się w galaretę. Gdy wbiegamy na punkt, nie widzę zupełnie, jak mamy teraz wejść z powrotem na wysokość, którą właśnie wytraciliśmy. Znów chwila regeneracji i znów wszystko się zmienia - możemy cisnąć. Chociaż "cisnąć" teraz i "cisnąć" na początku Rzeźnika to dwie zupełnie różne kategorie.

Na podejściu

- Ale jeszcze daleko! Już nie dam rady. Nie mam siły. Co za wyryp - to wszystko teksty, jakie padają na podejściu ze strony facetów, którzy podchodzą równolegle z nami. Sami faceci, prawie żadnej dziewczyny i wszyscy "jojczą". - Pomyślcie o tym, że to już ostatnie metry podejść, mamy już naprawdę niedaleko - pocieszam ich. Ale oni swoje. Staram się ciągle uśmiechać, bo przecież jest pięknie! Poza tym im bardziej się śmieję, tym mniej boli. Ostatecznie jeżeli nie pomogłam im, to chociaż pomagam sobie.

Na szczycie Caryńskiej nie mogę uwierzyć, że już po wszystkim. Zostaje nam tylko zbieg, a na zbieg siłę mam. Benek mniej. Uspokajam go, że nie ma problemu - możemy schodzić, nie musimy zbiegać. Nie mam pojęcia, jak gadać z facetem o tym, że to OK, że skończyły się siły. Gdy jednak patrzymy na zegarki i okazuje się, że do granicy 14 godzin mamy jakieś pół godziny. Jest szansa - chociaż mała - że zmieścimy się w tym czasie. Benek zaczyna biec. Gdy widzę, że się rozpędza, że odzyskał trochę formę, wychodzę przed niego i rozganiam ludzi z drogi. Zawodnicy, których spotykamy, nie mają już siły i ledwo idą. Niektórzy kibicują nam i motywują do tego, by teraz dawać z siebie wszystko. Udaje się mocno wytracić wysokość i meta jest już naprawdę blisko. A gdy meta jest blisko, ja lecę! Przeskakuję po kamieniach i sadzę długie kroki. Co jakiś czas zwalniam i kontroluję odległość między mną a Benkiem. I gdy już wydaje mi się, że dobiegniemy do mety, zza pleców słyszę, że mój partner jest u kresu wytrzymałości. "Ale ciągle biegnie!" - myślę z podziwem. Wiem, że muszę z niego wyciągnąć ostatnie siły. Wszystko, na co tylko go stać. Jeżeli nie da z siebie wszystkiego przed samą metą, będzie tego żałować. Motywuję i rozganiam ludzi, przeskakuję i rozganiam, ciągle jest szansa na złamanie 14 godzin. Ale w końcu siły się kończą. Kilometr przed metą przechodzimy do chodu i tak idziemy już do samej szosy. I dopiero tam po raz ostatni zrywamy się do biegu.

Czas na mecie: 14:02.

Zrobiliśmy to! Pokonaliśmy tego Rzeźnika

Projekt zrealizowany...

Gdy na początku kwietnia patrzyłam w kalendarz z rozpisanymi zawodami, brało mnie lekkie przerażenie. No dobra, nie było lekkie. To było przerażenie na maksa. Zaczynało się od Harpagana w połowie kwietnia (25 km na orientację), potem tydzień później Orlen Warsaw Marathon, po tygodniu - już w maju - Wings for Life (zrobiłam ostatecznie 20 km), po następnym GWiNT (bieg terenowy - 55 km), tydzień później DyMnO, czyli "50" na orientację. Po nim 6 dni przerwy i Kierat, czyli 100 km na orientację w Beskidzie Wyspowym. Po dwutygodniowym reście, jako wisienka na torcie, miał być właśnie Bieg Rzeźnika.

I szczerze? Nie spodziewałam się, że to wszystko się uda. W zasadzie przekonana byłam, że gdzieś podwinie się noga, będzie trzeba zostać w pracy, zaboli kostka albo kolano i trzeba będzie odpuścić. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Założenie miałam jednak takie, że biegam tylko w weekendy, a w tygodniu tylko się regeneruję i ćwiczę ogólnorozwojówkę. Dzięki takiej regeneracji, gdy jechałam na zawody i stawałam na kolejnych startach, nie czułam żadnego zmęczenia. Nawet po tej setce (która okazała się 119 km) w Beskidzie Wyspowym!

Zapytacie: po co to? Wymyśliłam taki sposób, żeby przygotować się do jesiennej Łemkowyny na 150 km. Chciałam maksymalnie zwiększyć dystans, jednocześnie wiedząc, że jestem za mało konsekwentna, by regularnie biegać w tygodniu. I sprawdziło się. Jestem prawie pewna, że fizycznie tę Łemkowynę pokonam. Jedyne, czego wciąż się boję, to halucynacje, które mogą pojawić się drugiej nocy w trasie. Wniosek: trzeba to zrobić jak najszybciej!

Co dalej?

Teraz natomiast, gdy mija kilka dni od Rzeźnika i przestają boleć wymęczone zbiegami ścięgna, myślę nad dalszym planem. I ten powoli się klaruje: teraz przynajmniej do końca czerwca odpuszczam bieganie i stawiam na ćwiczenia ogólnorozwojowe. Dużo roweru. W lipcu zacznę powoli się rozkręcać (półmaratonem na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich - wystartujemy z mamą), by na sierpień być gotową do Chudego Wawrzyńca na 80+ km. To jednak będzie pojedynczy akcent zawodowy w wakacje. Do "hardkoru" startowego wracam we wrześniu z kulminacją na październikowej Łemkowynie 150 km. Jakie to będą starty? Nie powiem, bo się nie uda! :D

Autor: Katarzyna Karpa

Pozostałe wiadomości

Pogoda na dziś. W poniedziałek 8.07 pojawią się przelotne opady deszczu, a miejscami także i burze. Termometry pokażą maksymalnie 27 stopni. W całym kraju odczujemy ciepło.

Pogoda na dziś: poniedziałek przyniesie ulgę od upału, ale nie od burz

Pogoda na dziś: poniedziałek przyniesie ulgę od upału, ale nie od burz

Źródło:
tvnmeteo.pl

Niedziela w części kraju upływa pod znakiem gwałtownej aury. Superkomórka burzowa przeszła po południu przez Mielec (Podkarpackie). Wiatr łamał drzewa i uszkadzał linie energetycznie. Doszło też do zalań piwnic. Strażacy w całym województwie przeprowadzili ponad 200 interwencji.

Zalane piwnice, brak prądu. Superkomórka przeszła przez Mielec

Zalane piwnice, brak prądu. Superkomórka przeszła przez Mielec

Aktualizacja:
Źródło:
tvnmeteo.pl, TVN24, PAP

Już za kilka dni termometry pokażą wartości sięgające aż 35 stopni Celsjusza. Jak długo pozostanie z nami skwar? Sprawdź długoterminową prognozę pogody na 16 dni, przygotowaną przez prezentera tvnmeteo.pl Tomasza Wasilewskiego.

Pogoda na 16 dni: spiekota będzie trudna do zniesienia

Pogoda na 16 dni: spiekota będzie trudna do zniesienia

Źródło:
tvnmeteo.pl

W sobotę wieczorem przez Polskę przetoczyły się gwałtowne burze. Wiało tak mocno, że w Międzychodzie (Wielkopolskie) pękł ponad stuletni dąb i przewrócił się na samochód. W Radgoszczy silny podmuch wiatru poderwał dwa dmuchane zamki, cztery osoby zostały ranne. Skutki gwałtownej pogody były odczuwalne także w innych regionach.

Powiało tak silnie, że "symbol miasta" runął w kilka minut

Powiało tak silnie, że "symbol miasta" runął w kilka minut

Aktualizacja:
Źródło:
TVN24, PAP

Beryl sunie w kierunku Teksasu. Według Amerykańskiego Narodowego Centrum ds. Huraganów, żywioł przybierze jeszcze na sile i uderzy w ląd jako huragan pierwszej kategorii. Przyniesie ulewne opady deszczu, które mogą doprowadzić do powodzi.

Beryl coraz bliżej Teksasu. "Przygotujcie się na nagłe opuszczenie domów"

Beryl coraz bliżej Teksasu. "Przygotujcie się na nagłe opuszczenie domów"

Źródło:
NHC, CNN, houstonchronicle.com

Węgrzy przygotowują się na uderzenie drugiej fali upałów w tym roku. Dla całego kraju ogłoszono czerwony alert. Z prognoz wynika, że temperatura może sięgnąć 39 stopni. Wzrasta również ryzyko pożarów - w sześciu komitatach wydano zakaz palenia ognisk.

Czerwony alert przed upałem. Ma obowiązywać do piątku

Czerwony alert przed upałem. Ma obowiązywać do piątku

Źródło:
PAP, idokep.hu

Ranny strażak został uratowany w Kalifornii. Do wypadku doszło podczas akcji gaśniczej w hrabstwie Fresno, gdzie pożar wybuchł ponad tydzień temu. Ogień spalił w tym regionie ponad 5,6 tysięcy hektarów i wciąż nie został opanowany.

Ranny strażak utknął na terenie pożaru. Nagranie z akcji ratunkowej

Ranny strażak utknął na terenie pożaru. Nagranie z akcji ratunkowej

Źródło:
Reuters, Cal Fire

Co najmniej 14 osób zginęło w ciągu ostatnich dwóch dni w Nepalu. Kraj nawiedziła fala monsunowych ulew, która spowodowała poważne powodzie i osuwiska. Wciąż prowadzone są akcje poszukiwawcze.

Stolica pod wodą, odcięte całe regiony. Zginęło kilkanaście osób

Stolica pod wodą, odcięte całe regiony. Zginęło kilkanaście osób

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, The Himalayan Times, PAP

Niedźwiedzica przedostała się na teren zoo w Rumunii. Jak podały lokalne media, drapieżnik przez kilka nocy wdzierał się do ogrodu. W czasie swoich wizyt zabił trzy jelenie i emu. Ze względu na bezpieczeństwo odwiedzających, władze miasta podjęły decyzję o zastrzeleniu niedźwiedzia.

Zastrzelono niedźwiedzicę, która w zoo zabiła trzy jelenie i emu

Zastrzelono niedźwiedzicę, która w zoo zabiła trzy jelenie i emu

Źródło:
PAP, Digi24

Rośnie liczba potwierdzonych przypadków boreliozy w Polsce. Od początku roku do końca czerwca było ich 9134. To więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy odnotowano także 159 przypadków kleszczowego zapalenia mózgu.

Niepokojące statystyki. Więcej zakażeń boreliozą i przypadków kleszczowego zapalenia mózgu

Niepokojące statystyki. Więcej zakażeń boreliozą i przypadków kleszczowego zapalenia mózgu

Źródło:
PAP

Do śmiertelnego wypadku doszło w Tatrach. W sobotę turysta spadł z wysokości w rejonie Orlej Perci. To najtrudniejszy szlak w polskich górach.

Mężczyzna spadł z wysokości w rejonie Orlej Perci

Mężczyzna spadł z wysokości w rejonie Orlej Perci

Źródło:
TOPR, TPN, PAP, TVN24

Od kilku dni włoski wulkan Stromboli wyrzuca w powietrze popiół i materiał piroklastyczny. Takie widoki przyciągają niektórych turystów, którzy podpływają łódkami w okolice miejsca erupcji, podziwiać niecodzienny dla nich widok.

Wulkan na włoskiej wyspie urządził spektakl. "To jak magnes"

Wulkan na włoskiej wyspie urządził spektakl. "To jak magnes"

Źródło:
Reuters, tvnmeteo.pl

Trójka polskich turystów utknęła w piątek w Tatrach Wysokich na Słowacji. Wspinacze musieli przerwać wycieczkę z powodu wychłodzenia i zmęczenia, a w górach zastał ich zmrok. Na pomoc ruszyli ratownicy Horskiej Zachrannej Sluzby.

Polscy turyści w pułapce. Opadli z sił, zastał ich mrok

Polscy turyści w pułapce. Opadli z sił, zastał ich mrok

Źródło:
PAP, HZS

Trąba powietrzna przeszła w piątek przez centrum miasta we wschodnich Chinach. Świadkowie uwiecznili na nagraniach żywioł porywający fragmenty budowli. Wskutek silnego wiatru zginęło pięć osób, a prawie 90 zostało rannych.

Trąba powietrzna nad miastem. Nie żyje pięć osób, wiele jest rannych

Trąba powietrzna nad miastem. Nie żyje pięć osób, wiele jest rannych

Źródło:
Reuters, The Straits Times

W piątek strażacy z Kalifornii walczyli z 20 pożarami i niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Temperatura w północnych regionach stanu przekroczyła miejscami 47 stopni Celsjusza.

Blisko 50 stopni Celsjusza, wybuchał pożar za pożarem

Blisko 50 stopni Celsjusza, wybuchał pożar za pożarem

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Reuters, Cal Fire

W Hiszpanii trwa fala upałów. Na skutek udaru cieplnego w ostatnich dniach zmarły dwie osoby - poinformowały lokalne media.

Upały w Hiszpanii zbierają śmiertelne żniwo

Upały w Hiszpanii zbierają śmiertelne żniwo

Źródło:
ENEX, diariodesevilla.es, wetteronline.de, tvnmeteo.pl

Beryl, huragan drugiej kategorii, po tym jak przetoczył się między innymi przez Karaiby, w piątek dotarł do Meksyku. - Niebo zrobiło się bordowe i zaczęło lać, dość porządnie. Niektóre pokoje w hotelu pozalewało - mówił w rozmowie z redakcją Kontaktu 24 pan Dariusz, który przebywa w Cancun.

"Niebo zrobiło się bordowe, niektóre pokoje pozalewało". Relacja Polaka ze spotkania z huraganem Beryl

"Niebo zrobiło się bordowe, niektóre pokoje pozalewało". Relacja Polaka ze spotkania z huraganem Beryl

Aktualizacja:
Źródło:
CNN, Reuters, Kontakt 24

Z powodu aktywności wulkanu Etna na Sycylii czasowo zamknięte zostało lotnisko w Katanii, jedno z głównych na wyspie. Linia lotnicza Ryanair odwołała w piątek część lotów do i z tego miasta. Przed godziną 17 w piątek lotnisko wznowiło działalność.

Ryanair odwołał część lotów po wybuchu Etny

Ryanair odwołał część lotów po wybuchu Etny

Aktualizacja:
Źródło:
Reuters, PAP, euronews.com, aeroporto.catania.it

Doszło do erupcji sycylijskiego wulkanu Etna. Z krateru wydobyły się ogromne ilości pyłu i popiołu wulkanicznego, które przysłoniły niebo. Zamknięto lotnisko w Katanii, a także wprowadzono zakaz korzystania z pojazdów dwukołowych. Na Kontakt 24 otrzymaliśmy nagrania z Katanii.

W popularnym kurorcie popiół leci z nieba

W popularnym kurorcie popiół leci z nieba

Aktualizacja:
Źródło:
Kontakt 24

Po wędrówce po jednym z parków w stanie Arizona, gdzie panował ponad 40-stopniowy upał, zmarł 10-latek. Chłopiec poczuł się źle, dlatego jego krewni wezwali pomoc. Niestety w szpitalu nie udało się uratować dziecka.

10-letni chłopiec zmarł po wędrówce. Do szpitala trafił "w skrajnie krytycznym stanie"

10-letni chłopiec zmarł po wędrówce. Do szpitala trafił "w skrajnie krytycznym stanie"

Źródło:
CNN, abcnews.go.com

Australijska policja stanowa z Terytorium Północnego znalazła szczątki 12-letniego dziecka, które miał zaatakować krokodyl. Dziewczynka zaginęła podczas kąpieli w potoku.

Znaleziono zwłoki dziecka, które miał zaatakować krokodyl

Znaleziono zwłoki dziecka, które miał zaatakować krokodyl

Źródło:
Reuters, ABC Australia, tvnmeteo.pl

Grecję nękają gwałtowne burze. Od piorunów wybuchają niegroźne pożary, a ulewny deszcz powoduje zalania i utrudnienia na drogach. Mieszkańcy kilku regionów dostali alerty ostrzegające przed groźną pogodą.

Od piorunów wybuchają pożary, mieszkańcy dostają alerty

Od piorunów wybuchają pożary, mieszkańcy dostają alerty

Źródło:
eKhatimerini, Greek Reporter, ENEX, tvnmeteo.pl, pelop.gr

Po ulicach peruwiańskiego miasta Santa Anita biegał byk. Zwierzę wywołało niemały popłoch wśród pieszych i kierowców. Groźnie wyglądające zdarzenie zarejestrowała kamera.

Byk biegał po ulicach miasta. Zwierzę strąciło mężczyznę z roweru

Byk biegał po ulicach miasta. Zwierzę strąciło mężczyznę z roweru

Źródło:
Reuters, LaRepublica.pe