Koronawirus z Chin nie otrzymał jeszcze swojej oficjalnej nazwy, ale w ciągu najbliższych dni powinno się to zmienić. Pracuje nad tym zespół naukowców z Uniwersytetu w Teksasie. Jak wskazuje Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), problemy mogą stwarzać też jednak oficjalne terminy.
Nowy koronawirus, który pojawił się grudniu 2019 roku w Chinach, a następnie rozprzestrzenił na ponad 20 państw, ma nazwę 2019-nCoV, jednak jest to nazwa tymczasowa, a nie oficjalna. Jak pisze BBC, zespół naukowców z Uniwersytetu w Teksasie w Stanach Zjednoczonych jest bliski ogłoszenia nazwy, która będzie obowiązywać.
Benjamin Neuman, kierownik wydziału nauk biologicznych na Uniwersytecie w Tekasie, powiedział, że naukowcy rozpoczęli prace około dwóch tygodni temu. Nazwa, którą opracowali, przesyłana jest teraz do czasopisma naukowego. Jej ogłoszenie powinno nastąpić w ciągu kilku dni.
Aby odróżnić tego konkretnego koronawirusa od innych, naukowcy nazywają go nowym koronawirusem. Stosowanie tymczasowej nazwy 2019-nCov zaleciła Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Pierwszy jej człon oznacza rok, w którym pojawił się wirus, litera "n" - nowy, natomiast "CoV" - koronawirus.
Nadanie nazwy powinno być priorytetem
- Odpowiednie nazwanie nowego wirusa następuje po dość długim czasie od jego odkrycia. W pierwszej kolejności wszyscy koncentrują się na kwestii zdrowia publicznego, co jest zrozumiałe - wyjaśniła Crystal Watson z Centrum Bezpieczeństwa Ochrony Zdrowia Johna Hopkinsa. - Są jednak powody, dla których nadanie nazwy powinno być priorytetem - dodała.
Jak powiedziała, obecnie przyjęta nazwa nie jest łatwa w użyciu, a media i społeczeństwo używają innych, prostszych. W przypadku 2019-nCov często stosowaną nazwą jest na przykład "chiński wirus". Jak przyznaje WHO, po utarciu się potocznej powszechnie stosowanej nazwy, trudno zmienić przyzwyczajenie ludzi.
Z kolei ogólna nazwa koronawirusa pochodzi od jego wypustek nazywanych koronami widocznymi pod mikroskopem.
Jak nazywać, a jak nie nazywać?
Problematyczne mogą być jednak też oficjalne terminy, dlatego w 2015 roku WHO wezwała naukowców, władze państw i media do stosowania właściwych praktyk w nazewnictwie chorób zakaźnych.
- Niektóre nazwy wywołują sprzeciw członków społeczności religijnych lub etnicznych - mówił Keiji Fukuda, zastępca dyrektora generalnego do spraw bezpieczeństwa zdrowotnego WHO.
Jak tłumaczył, używanie takich nazw jak na przykład grypa hiszpanka, świńska grypa czy Bliskowschodni Zespół Niewydolności Oddechowej (MERS) wywarło niezamierzony negatywny wpływ na pewne społeczności, stygmatyzując je i wywołując wobec nich strach.
"WHO opracowała praktyki nazewnictwa nowych chorób zakaźnych w ścisłej współpracy ze Światową Organizacją Zdrowia Zwierząt (OIE) i Organizacją Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO), konsultując się z ekspertami Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD)"- czytamy w komunikacie z 2015 roku.
W rezultacie wydano wytyczne odnośnie nadawania nazw wirusom. Zgodnie z nimi termin nie powinien obejmować:
lokalizacji geograficznej;
imion ludzi;
nazw zwierząt lub pożywienia;
odniesień do konkretnej kultury lub branży.
Dodatkowo nazwa powinna być krótka i opisowa. Przykładem jest Zespół Ostrej Ciężkiej Niewydolności Oddechowej (SARS) z lat 2002 i 2003.
Nowy koronawirus (2019-nCoV)
Nowy typ koronawirusa wykryto w chińskim mieście Wuhan w grudniu 2019 roku. Objawy choroby to: gorączka, trudności w oddychaniu, a także nacieki w płucach. Tajemniczy wirus powoduje zapalenie płuc, które jest nieco lżejsze od zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej SARS wywołanego przez innego koronawirusa.
Źródło koronawirusa nie jest znane, ale pochodzi on prawdopodobnie od nielegalnie sprzedawanych dzikich zwierząt na targu ryb i owoców morza w Wuhanie.
Według informacji podawanych przez Narodową Chińską Komisję Zdrowia, zakażonych jest ponad 24 tysiące ludzi, w tym znaczna większość w Chinach. Przypadki infekcji odnotowano też jednak w ponad 20 krajach. Zmarły 493 osoby, w tym dwie poza Państwem Środka.
Autor: ps/map / Źródło: BBC, WHO