Amerykańskie służby wyburzają dom na Florydzie, pod którym utworzyła się ogromna dziura. Powstały lej błyskawicznie pochłonął śpiącego mężczyznę. Rodzina planuje jego pogrzeb mimo, że nie udało się odzyskać ciała. Po wyburzeniu domu eksperci będą stabilizować wielki lej, a potem spróbują dotrzeć do ofiary geologicznej katastrofy.
W sobotę po południu 37-letniego Jeffa Busha uznano za zmarłego po tym, jak w czwartek zapadł się pod ziemię wraz z całą sypialnią. Eksperci stwierdzili, że dom, w którym doszło do tragedii, trzeba szybko wyburzyć, żeby ustabilizować ogromny lej krasowy, który wciągnął mężczyznę. Według geologów dziura ma 9 metrów średnicy i 18 głębokości. Wypełniona jest gliną i śmieciami.
Bolesna rozbiórka
W niedzielę rozpoczęto wyburzanie budynku, który stoi na grząskim gruncie. Przez dwie godziny żuraw niszczył jedną część budynku i wybierał osobiste rzeczy rodziny w bezpieczne miejsce.
- To było niezwykle emocjonalne spotkanie - powiedział Puz, operator dźwigu, który dostarczał rodzinie dobytek ich życia.
Z domu najpierw ściągnięto amerykańską flagę i oddano rodzinie. Potem dźwig przebił się przez sypialnię i zmiótł pamiątki, pudełka, walizki, komody, oprawione zdjęcia, kobiece torebki i inne przedmioty znajdujące się w tamtej części domu.
Planują pogrzeb
Rodzina za zgodą policji złożyła niedaleko rozbieranego budynku kwiaty i modliła się za Jeffa.
- Był równym gościem. Oddałby wam ostatnia koszulę - mówi Jeremy Bush, 36-letni brat Jeffa.
- Teraz mamy siebie, i to się liczy - dodała 49-letni Wanda Carter, która mieszkała w feralnym domu z rodziną Bushów.
Rodzina omawia teraz plany pogrzebu Jeffa.
Popracują nad dziurą
Robotnicy zakończą wyburzanie domu w poniedziałek. Potem będą dalej badać głęboką dziurę, która wciągnęła Jeffa.
- Kiedy dom zostanie zburzony zaczną się prace nad stabilizacją dziury - mówi William Puz, rzecznik prasowy Hillsborough County, gdzie doszło do zdarzenia.
Słyszeli odgłosy, chcieli ratować
W chwili czwartkowego wypadku w domu przebywało pięciu dorosłych i dwuletnie dziecko. Mieszkańcy ruszyli do pokoju Jeffa i zobaczyli, że podłoga w nim po prostu się otworzyła. Z jamy wystawał tylko fragment materaca. Nie mogli zobaczyć Jeffa, ale słyszeli odgłosy dobiegające z zapadliska. Jeremy Bush skoczył żeby spróbować wydobyć brata, ale też nie mógł go dostrzec. Pomocy udzielili mu wezwani policjanci.
Na miejsce przyjechali też strażacy, którzy z pomocą kamer i urządzeń nasłuchowych próbowali zlokalizować zaginionego mężczyznę. Bezskutecznie.
Floryda pełna lejów krasowych
Miejscowe władze podkreślają, że leje krasowe nie są niczym nadzwyczajnym w okolicach Tampy. - Floryda w zasadzie znajduje się na systemie jaskiń, które do pewnego stopnia są wypełnione wodą, która je wypłukuje. Dlatego od czasu do czasu się zawalają - wyjaśniał Ron Rogers, dowódca straży pożarnej hrabstwa Hillsborough.
W ramach środków ostrożności ewakuowano mieszkańców z sąsiedztwa domu Jeffa Busha. Wokół budynku wyznaczono 30-metrową strefę bezpieczeństwa.
Nawet kilkaset metrów średnicy
Lej krasowy, zwany też wertepem krasowym, to okrągłe lub eliptyczne zagłębienie terenu, które zwykle jest naturalną formą ukształtowania powierzchni ziemi. Jego średnica może się wahać od kilkudziesięciu centymetrów do kilkuset metrów. Czasem stanowi wejście do położonej głębiej jaskini.
Takie leje powstają w efekcie stopniowego wypłukiwania słabo związanego podłoża skalnego (np. wapienia) przez płynącą wodę, zapadnięcia się stropu jaskini albo obniżenie się lustra wody. Mogą się pojawiać stopniowo lub nagle. Występują na całym świecie, ale powszechne są na terenach, gdzie dominują wapień, halit albo inne skały łatwo ulegające rozpuszczeniu przez wodę.
Jeden z lejów krasowych na terenie południowo-zachodniej Florydy:
Autor: mm/mj / Źródło: Reuters TV